Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Męczarnie lidera

Leszek Jaźwiecki
Fot. Jakub Jaźwiecki
Ruch Radzionków - Jarota Jarocin 1:0 (0:0)

Zespół Ruchu zdobył kolejne trzy punkty, umacniając się na pierwszym miejscu w tabeli, ale gra podopiecznych Rafała Góraka pozostawiała wiele do życzenia. Gospodarze nie mieli pomysłu na sforsowanie dobrze i uważniej grającej obrony rywali, a przy okazji razili niedokładnymi podaniami.

- Na pewno nie zagraliśmy dobrze w tym meczu, ale dla nas liczą się przede wszystkim punkty - przyznał szkoleniowiec "Cidrów". - Goście postawili nam wysokie wymagania, ale o to jedną bramkę byliśmy lepsi.
Przez pierwsze pół godziny zdecydowanie lepiej grali goście i mogli nawet prowadzić. Mocny strzał z 8 metrów Krzysztofa Czabańskiego instynktownie zdołał odbić bramkarz Ruchu. Gospodarze odpowiedzieli jedynie uderzeniem z lewej strony Michała Farkasa, po którym Dariusz Brzostowski musiał wzbić się na wyżyny swoich umiejętności.

Po przerwie Ruch nadal atakował, robił to jednak chaotycznie i obrońcy Jaroty w porę likwidowali zagrożenie pod swoją bramkę. Dopiero wejście na boisko byłego zawodnika Jaroty Macieja Manelskiego oraz Dawida Jarki ożywiło grę "Cidrów". W 61 min piłka odbita od słupka po strzale Piotra Gierczaka trafiła pod nogi Manelskiego, który mimo asysty dwóch obrońców zdołał ją skierować do siatki.

- Znalazłem się w odpowiednim miejscu i wystarczyło tylko dołożyć nogę - przyznał po meczu szczęśliwy strzelec. - Taki już jest los piłkarza, że raz gra tu, a potem tam. Teraz jestem piłkarzem Ruchu i cieszę się, że udało nam się wygrać to spotkanie. Muszę jednak pochwalić moich byłych kolegów. Zagrali bardzo dobrze i musieliśmy mocno się napracować na te punkty. Nie przez przypadek Jarota zajmuje tak wysokie miejsce w tabeli.

Na listę strzelców mógł wpisać się także debiutujący w barwach Ruchu Jarka. Po dynamicznym rajdzie Marcina Dziewulskiego wypożyczony z Górnika Zabrze napastnik otrzymał piłkę w polu karnym. Nie atakowany przez obrońców Jaroty uderzył mocno z 8 metrów, ale trafił wprost w ręce bramkarza gości.
- Takich sytuacji nie powinienem marnować, nie wiem co by było, gdybyśmy tego meczu nie wygrali przez mnie - przyznał po meczu niefortunny strzelec. - To była przecież "setka".

Goście próbowali jeszcze doprowadzić do remisu, ale bramkarz Ruchu Seweryn Kiełpin nie dał się zaskoczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!