Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smutna cisza w środku miasta, czyli co z tą kulturą?

Henryka Wach-Malicka
Jeśli marzę o Katowicach pulsujących kulturą, widzę plac Sejmu Śląskiego i Letni Ogród Teatralny.

Rozrywka, ale w wykonaniu uznanych artystów, przeznaczona dla sporej liczby mieszkańców. Rzecz w tym, że to jedna z nielicznych imprez, które wychodzą naprzeciw mieszkańcom, proponując ofertę kulturalną lżejszej natury, ale na wysokim poziomie.

Nie mają racji ci, którzy twierdzą, że Katowice są miastem młodym, więc przez lata muszą dorabiać się kulturalnych tradycji. Jeśli impreza "trafia w punkt", to już druga jej edycja ściągnie tłumy. Przykładem jest Festiwal Filmów Kultowych czy promenadowe koncerty muzyczne i spotkania z operą, organizowane przez Estradę Śląską w parku Kościuszki. Trzeba zatem postawić na pomysłowość w planowaniu imprez, a potem na konsekwencję w działaniu - największe wzięcie mają imprezy cykliczne. Na razie jest ich za mało.

Paradoksalnie, w życiu kulturalnym Katowic nie dzieje się ani mniej, ani więcej, niż w innych miastach, nie skąpi się też tutaj na kulturę grosza. A jednak miasto do miana stolicy kulturalnej nie pretenduje. Przyczyn jest co najmniej kilka.

Prawdziwym nieszczęściem jest kulturalna dwuwładza - część instytucji pozostaje w gestii samorządu, pozostałe to tzw. placówki "marszałkowskie". W efekcie dochodzi do kuriozalnych sytuacji, jak dziesięcioletni już spór przy organizacji Ogólnopolskiego Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje". Katowice wydają na festiwal 600 tysięcy. Byłoby mniej, gdyby miasto nie musiało płacić Teatrowi Śląskiemu (czyli Urzędowi Marszałkowskiemu) za wynajęcie sceny i widowni. W tej mierze wina leży pewnie po obydwu stronach. Dlaczego jednak urzędnicy dogadać się nie mogą, nie potrafię pojąć. Festiwal przynosi przecież splendor i miastu, i województwu.

Kolejnym moim marzeniem jest zmiana w organizacji "Interpretacji". Niech spektakle szczególnie pożądane przez publiczność grane będą dwa razy. W przeciwnym razie od festiwalu nie odklei się łatka imprezy "dla wybranych".

Na życie kulturalne Katowic wpływają także czynniki zgoła "pozakulturalne" - kiepska komunikacja, zamykanie się placówek wyłącznie w swoich siedzibach, a przede wszystkim martwe centrum. Bo prawda jest smutna jak cisza w środku Katowic po 21. Mówiąc wprost, żadna przyjemność "konsumować kulturę" w centrum, w którym wieje pustką, i z którego nie ma jak wrócić.
Wiem, że ani rynku, ani przyległych ulic nie przebudujemy od razu, ale z całą pewnością możemy je "uczłowieczyć". Choćby przez przywrócenie tej przestrzeni artystom spod znaku teatru alternatywnego.

Mamy festiwal A Part, który przez krótki czas ściągał setki mieszkańców. Na przedstawieniu poznańskiego Teatru Podróży, w pierzei obok Superjednostki gromadziły się tłumy, a Titanic, pokazywany pod Spodkiem oglądało ok. czterech tysięcy widzów. Parę lat temu w UM ustalono jednak, że artyści zakłócają funkcjonowanie miasta i widowiska plenerowe wyrzucono na boisko Uniwersytetu Śląskiego. Tymczasem w sąsiednich Gliwicach teatrom ulicznym oddano dwa "newralgiczne" punkty miasta - Rynek i plac Krakowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!