Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary Marszu Śmierci już nie są anonimowe

Barbara Kubica
agnieszka materna
Na cmentarzu przy kościele św. Anny w podrybnickich Świerklanach, odsłonięto płytę upamiętniającą ofiary Marszu Śmierci z obozu Auschwitz do Wodzisławia.

Tragiczny, 63-kilometrowy marsz przechodził przez Świerklany 18 stycznia 1945 r. 10 ciał więźniów, którzy nie wytrzymali jego trudów, pochowano we wspólnej mogile. Trzy lata później mieszkańcy Świerklan sami ufundowali nagrobek. Na tablicy wyryto napis: "Tu spoczywają w Bogu Męczennicy Oświęcimscy z 18 I 1945 r." oraz 10 obozowych numerów ofiar, które odczytane zostały z naszywek na odzieniu bądź z tatuażu na ciele. Spisał je przed 65 laty miejscowy grabarz, Konstanty Dolnik. Przez dziesięciolecia personalia ofiar nie były znane. Teraz, dzięki staraniom m.in. grupy obywateli Izraela, kilku ofiarom udało się przywrócić imię i nazwisko. Zostały umieszczone na odsłoniętej wczoraj płycie. Ufundowali ją obywatele Izraela, których kilkudziesięcioosobowa delegacja pojawiła się wczoraj na uroczystości. Wyryte w kamieniu numery obozowe 10 więźniów i nazwiska pięciu z nich mają upamiętnić nie tylko ich tragiczne losy, ale są też hołdem złożonym mieszkańcom tej niewielkiej gminy, którzy nie wahali się narazić własnego życia, by godnie pochować poległych w 1945 roku.

Za to poświęcenie osobiście dziękowali im goście z Izraela.

- Losy dwóch i pół miliona Żydów wciąż pozostają nieznane. I być może nigdy już ich nie poznamy. Ale rodziny pięciu osób spoczywających pod tym pomnikiem już wiedzą, co stało się z ich bliskimi. Jesteśmy za to wdzięczni - mówiła wzruszona Lea Gannot przedstawicielka Zarządu Izraelskich Lotnisk.

Inicjatywę od dawna wspierali także pracownicy ambasady tego kraju w Polsce. - Dzięki takim działaniom nie tylko nasze narody mogą nawiązać współpracę ze sobą, ale najważniejsze jest to, że od tej pory bezimiennym ofiarom wojny dajemy imiona i nazwiska - podkreśla Michał Sobelmann, rzecznik Ambasady Izraela w Polsce.
Przywracanie pamięci o nich nie było jednak łatwe. Personalia dwóch pierwszych osób - więźniarek Rose Kobylinski i Inge Prage - udało się odkryć dzięki staraniom uczniów i nauczycieli miejscowego Gimnazjum nr 2. - Zwróciliśmy się do Muzeum w Oświęcimiu z prośbą o pomoc w ustaleniu nazwisk pochowanych. Zależało nam na tym, bo od dawna opiekujemy się pomnikiem. Nasze dzieci sprzątają teren wokół, czyszczą go, palą tam znicze - mówi Iwona Barchańska, nauczycielka historii w szkole.

W szkolnym archiwum zachowały się także wspomnienia najstarszych mieszkańców gminy, które spisali uczniowie gimnazjum.

- Jest tutaj na przykład informacja o kuzynie jednej z mieszkanek Świerklan, który uratował dwie Żydówki, które uciekły z Marszu Śmierci. Obie kobiety, które schowały się w jego stodole, przeżyły wojnę. Po kilku latach wróciły do Świerklan i całą rodzinę swojego wybawcy zabrały na wycieczkę do Izraela - mówi nauczycielka historii.

Mieszkańcom Izraela, którzy wczoraj przyjechali, udało się ustalić personalia dwóch kolejnych ofiar - to Helene Pacifici i Ilse Lowe. Ta pierwsza to Włoszka, która trafiła do Oświęcimia 10 kwietnia 1944 roku. A Ilse trafiła do obozu z Holandii, we wrześniu 1944 roku.

Piąta ofiara to Ernestine Levy. Jej dane zostały zamieszczone na nagrobnej płycie, choć nadal eksperci mają wątpliwości, czy to ona została pochowana w tym miejscu. Numer obozowy czasami nie wystarczał, by zidentyfikować płeć ofiary.

- Jeśli numerem obozowym 50380 został oznaczony mężczyzna, to wiadomo jedynie, że został on przywieziony do obozu w Auschwitz w transporcie z Radomia 21 lipca 1942 roku. Jeśli jednak tym numerem oznaczona została kobieta, to była to faktycznie Ernestine Levy, urodzona 15 marca 1891 roku w Paryżu, a przywieziona do Auschwitz w transporcie z obozu Drancy 20 lipca 1943 roku - tłumaczy Wojciech Płosa, szef archiwum Muzeum Auschwitz w Oświęcimiu.
W tym wypadku eksperci uznali za bardziej prawdopodobną wersję o Ernestine.

Wojciech Płosa tłumaczy, że ustalenie personaliów ofiar Marszu Śmierci jest dziś niezwykle trudne. - Z tego okresu zachowało się niewiele dokumentów w naszych zbiorach. Ponieważ naziści zniszczyli większość akt z biur obozowych, nie jesteśmy w stanie ustalić nie tylko losów, ale bardzo często nawet i podstawowych danych personalnych - mówi Wojciech Płosa.

Właśnie z tego powodu szóstą osobę na świerklańskiej płycie opisano podpisem "polski więzień". - Wiemy jedynie tyle, że był to mężczyzna i do Auschwitz został przywieziony w transporcie z Krakowa i Tarnowa 28 stycznia 1943 roku - podkreśla Wojciech Płosa.

Przypomnijmy, Marsz Śmierci z Oświęcimia do Wodzisławia był największym, jaki odbywał się wówczas w Polsce. W obawie przed nadchodzącym frontem hitlerowcy zarządzili ewakuację 56 tysięcy więźniów 17 stycznia, w samym środku mroźnej zimy. Do Wodzisławia dotarł zaledwie co czwarty uczestnik.

Współpraca: JACK, MUS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!