I modli się, żeby, jeśli ma się zdarzyć najgorsze, to żeby choć nie bolało. Ja się modliłem - opowiada Krzysztof Kołodziej, jeden z sześciu górników, którzy uwięzieni w zabrzańskiej kopalni Siltech, spędzili pod ziemią 15 godzin.
To był poniedziałek, 12 kwietnia, godz. 16.40 - w pokładzie 504, na poziomie 248 metrów zawaliły się skały stropowe. W rejonie zawału znalazło się sześciu górników: Dariusz Mazur, Roman Kocieniowski, Krzysztof Kołodziej, Arkadiusz Miksa, Krzysztof Pietruszyński i Eugeniusz Wroński. Na powierzchnię, do czekających przed zakładem rodzin, zostali wyprowadzeni 13 kwietnia po godz. 7. Wszyscy cali i zdrowi.
We wtorek w siedzibie Wyższego Urzędu Górniczego zostali wyróżnieni za dzielność m.in. przez prezesa WUG Piotra Litwę oraz prezesa Fundacji im. W. Cybulskiego.
- To się tak zawsze dobrze mówi, jak się wszystko uda, ale zdaję sobie sprawę, że w tych pierwszych minutach, kiedy nie wiadomo, co się dzieje i gdzie się jest, jest bardzo trudno. Tym górnikom należy się chwała za to, że w sytuacji ekstremalnej, kiedy wielu z nas straciłoby głowę, potrafili się zorganizować - mówił Krzysztof Cybulski, prezes Fundacji. Górnicy stukaniem i napisami na przenośniku zgrzebłowym komunikowali się z ratownikami, wskazując miejsce, w którym zostali odcięci.
Wyróżnieni zostali także ratownicy z bytomskiej Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego: Piotr Józefiok, Kazimierz Wendlocha i Bogdan Kwiaton. W sumie w akcji brało udział 22 ratowników z OSRG w Bytomiu.
Sześciu górników wróciło już do pracy. - Zjechałem w środę. Był strach, ale tak jak wtedy nie bałem się jeszcze nigdy w życiu. Człowiek widzi, jak się na niego wszystko wali - mówi Kołodziej.
Bohaterem koledzy nazywają Romana Kocieniowskiego. 51-latek, górnik przodowy, przez wiele lat ratownik, 12 kwietnia stał się liderem akcji ratowniczej ze strony odciętych górników.
- Człowiek patrzy, czy wszyscy cali. Wszyscy, więc trzeba myśleć, co dalej. Było jak w wojsku, nikt nie panikował - wspominał Kocieniowski.
Nie wszystko w Siltechu skończyło się jednak tak szczęśliwie. 12 kwietnia w wyniku zawału serca zmarł 59-letni nadsztygar, który jako pierwszy stwierdził zawał wyrobiska i powiadomił o uwięzionych kolegach dyspozytora kopalni. Ok. godz. 16.45 mężczyzna zasłabł. Mimo podjętej reanimacji zmarł.
Przyczyny wypadku w kopalni Siltech nadal bada Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?