Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat umęczonej ziemi

Michał Smolorz
Przez blisko 70 lat w polskim myśleniu i pisaniu o plebiscycie, III powstaniu i przecięciu Górnego Śląska polsko-niemiecką granicą, obowiązywał swoisty paradygmat ukształtowany jeszcze w czasach sanacji, a potem skrupulatnie przestrzegany w PRL-u.

Mimo przemian politycznych 1989 r., niuanse wydarzeń na Górnym Śląsku długo traktowaliśmy jako tabu. Nawet poważni historycy, profesjonalnie zajmujący się najnowszą historią, woleli tego paradygmatu powstańczego nie naruszać, jakby w obawie o naruszenie narodowych symboli.
Pierwszą rysę na tym wizerunku zrobił w 1999 r. Adam Pęzioł, żaden tam liberalny rewizjonista, lecz prawicowy wojewoda opolski z nominacji AWS (obecnie w PiS). Podczas obchodów rocznicy III powstania niespodziewanie (także dla własnego środowiska politycznego) wezwał do modlitwy za ofiary... śląskiej wojny domowej. Wojewoda Pęzioł słusznie przerwał tabu, bo rzeczywistość tamtego czasu była daleko bardziej skomplikowana niż pokazywał obowiązujący czarno-biały schemat. Dziś, gdy dawno umarł ostatni powstaniec, gdy w wiek dojrzały wkroczyło czwarte pokolenie, stać nas na dystans, spokojną refleksję i weryfikację utrwalonej mitologii.

Zgubna spekulacja Dmowskiego
Przyjrzyjmy się samemu plebiscytowi. Pomysł ten nie był ani polski, ani niemiecki, lecz... amerykański. To delegaci Nowego Świata wnieśli na konferencję pokojową swoje demokratyczne idee, by pierwszy raz w historii Europy o przynależności spornych terytoriów nie decydowały mocarstwa, lecz sami mieszkańcy. Jak wiemy, Polska przegrała plebiscyt stosunkiem głosów 40:60, a obowiązująca doktryna głosi, że to "z powodu oszustwa Niemców, którzy przywieźli swoich obywateli urodzonych na Śląsku, a dawno tu nie mieszkających". Tymczasem zapis, by w plebiscycie mogli brać udział wszyscy tu urodzeni, choćby już tu nie mieszkali, został wprowadzony na życzenie strony... polskiej. To ekipa Romana Dmowskiego domagała się tego rozwiązania, licząc na sprowadzenie z Zagłębia Ruhry 150 tysięcy górnośląskich emigrantów. Niestety, polscy politycy przeliczyli się, śląscy górnicy z Ruhry nie dopisali, nawet nie zarejestrowali się na listach, więc Polska przegrała plebiscyt trochę na własne życzenie. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na imponującą frekwencję: do urn poszło 97 procent uprawnionych - wynik dziś nie do pomyślenia !

Warto też przypomnieć, że głosy oddawano bez ścisłego związku z narodowością głosujących. Spis powszechny z 1910 r. wykazał, że proporcje ludności polskojęzycznej i niemieckojęzycznej były na tym terenie dokładnie odwrotne niż wyniki głosowania w plebiscycie. Za przynależnością do Polski głosowa-ło wielu Niemców, ulegając polskiej propagandzie (nie pozbawionej racji), że państwo niemieckie czekają gigantyczne reparacje wojenne, więc poziom życia gwałtownie spadnie. Za Niemcami głosowało ok. 200 tysięcy polskich Ślązaków, którzy jak ognia bali się "polnische Wirtschaft".

Mit powstańczy
Kampania przedplebiscytowa była zawzięta po obu stronach (!). Propaganda polska działa-ła równie ostro i bezwzględnie jak niemiecka; przy niej dzisiejsze gierki polityków pokroju Jacka Kurskiego, to dziecinada. W zbiorach muzealnych są się plakaty, ulotki i gazetki agitacyjne obu stron - warto je obejrzeć, to pouczające studia. Niestety, bojówkarskich incydentów też nie brakowało, zachowało się wiele raportów zagranicznych obserwatorów opisujących po równo niemieckie i polskie burdy.
Jest wreszcie pogmatwany mit samych po-wstań. Trzeba oddzielić dwa pierwsze zrywy z lat 1919-1920, które miały czysto klasowy charakter (była to taka mała rewolucja proletariacka). Dopiero III powstanie było precyzyjnie zorganizowaną wojną, w której z jednej i z drugiej strony brały udział zorganizowane formacje zbrojne, wystawione przez rywalizujące państwa pod przykrywką organizacji społecznych (ani Polska, ani Niemcy nie mogły oficjalnie wchodzić w konflikt zbrojny, bo groziło to utratą praw do obszaru plebiscytowego). Pod tym względem wojewoda Pęzioł miał rację: była to wojna domowa, w której spierały się Polska i Niemcy rękami samych Ślązaków. W tym bratobójczym konflikcie po obu stronach w dobrej wierze walczyli tutejsi, często sąsiedzi lub krewni prowadzeni do boju przez zawodowych wojskowych polskich i niemieckich.

Nie brakuje historyków, którzy odrzucając pogląd o rzekomej niechęci Piłsudskiego do Śląska, uznają , że III powstanie było jego misterną intrygą. W kadrze dowódczej prym wodzili zaufani oficerowie Marszałka, w tym późniejszy wojewoda Michał Grażyński. A Korfa-nty, zwolennik rozwiązań pokojowych i dyplomatycznych, ogłosił się dyktatorem insurekcji w obliczu faktów dokonanych, by zapobiec przejęciu inicjatywy przez piłsudczyków.

Przegrani Ślązacy
Tak naprawdę nic nie wiemy o ludziach, którzy stali "po drugiej stronie". Nasze podręczniki do dziś przemilczają postać i rolę politycz-ną ks. Carla Ulitzki, wybitnego Raciborzanina, który wpierw optował za utworzeniem samodzielnego państwa górnośląskiego, a kiedy w
Paryżu odrzucono takie rozwiązanie, stanął na czele zwolenników przynależności do Niemiec. Był to kapłan światły, taki "niemiecki Korfanty", który później, po podziale Śląska, odważnie walczył o prawa polskiej mniejszości po niemieckiej stronie. Po dojściu do władzy nazistów, był przez nich tak samo znienawidzony, jak Korfanty przez sanację - napadały nań bojówki SA, w końcu trafił do Dachau.
Ciągle przed nami uczciwa ocena skutków podziału Górnego Śląska. Na pewno skorzystało na nim państwo polskie, zyskując jedyny w II RP rozwinięty okręg przemysłowy. Zyskały górnośląskie miasta, bo skutkiem polsko-niemieckiej rywalizacji po obu stronach granicy wznoszono imponujące gmachy publiczne, rozwijał się przemysł, drogi, kolej, kultura. Ale dla samych Górnoślązaków - niezależnie od opcji narodowej - był to wielki dramat. Ponad 200 tys. ludzi opuściło swoje domy, udając się w nieznane, po obu stronach nasilały się polityczne represje, obaj historyczni przywódcy Ślązaków: Korfanty i Ulitzka zostali zniszczeni przez własne państwa. Władzę po obu stronach sprawowali funkcjonariusze "przywiezieni w teczkach", zaś autochtoni stali się obywatelami drugiej kategorii.

Pora refleksji
Czas najwyższy na solidny namysł nad naszą historią, na pełny ogląd tego, co zdarzyło się w latach 1921-1922 na Górnym Śląsku. Jeśli będziemy powtarzać propagandowe kalki sanacyjno-komunistyczne, własne dzieje zapamiętamy tylko w postaci mitologiczno-literackiej, jak Krzyżaków - z utworów Sienkiewicza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!