Miejscowy PKS jako jeden z nielicznych w województwie znajduje się w dobrej kondycji finansowej. Od czterech lat przynosi zyski i ciągle odnawia tabor - rocznie przynosi 100 tysięcy złotych zysku.
- Nie chcieliśmy, żeby przedsiębiorstwo przejął jakiś prywaciarz i wszystko zepsuł - zaznacza starosta Adam Hajduk. - Nasz PKS funkcjonuje bardzo dobrze i nie będziemy niczego zmieniać. Nie chcemy od spółki ani grosza, ale też nie zamierzamy do niej dopłacać, bo i nie mamy z czego - zaznacza Hajduk.
Ale mimo że firma jest na finansowym plusie, są problemy.
- W marcu gwałtownie spadły przychody. Coraz mniej osób podróżuje autobusami. Młodzi robią zrzutkę i kupują stare auta sprowadzane z zagranicy. W pierwszych dniach maja sprzedaliśmy o 626 miesięcznych biletów szkolnych mniej niż przed miesiącem, a w kwietniu sprzedaliśmy ich o 160 mniej niż w marcu, a to oznacza spadek dochodów - mówi Kazimierz Kitliński, prezes PKS w Raciborzu.
- Na szczęście mamy nowy tabor. Z końcem ubiegłego roku kupiliśmy kolejnych dziesięć autobusów. Są bardzo oszczędne. Dzięki temu, że nasze pojazdy nie palą 28 litrów na 100 kilometrów, tylko 14 do 17, w ubiegłym roku zaoszczędziliśmy pół miliona złotych - mówi.
Zapowiada jednak, że także raciborskie przedsiębiorstwo będzie musiało szukać oszczędności. Z rozkładu jazdy wypadł między innymi jedyny kurs do Katowic. Mieszkańcy nie są z tego zadowoleni.
- Z początkiem maja zlikwidowano wiele kursów. W soboty nie mam teraz możliwości dojazdu do szkoły w Wodzisławiu - mówi Aneta, mieszkanka Raciborza.
W PKS-ie bezradnie rozkładają ręce.
- Będziemy likwidować nierentowne kursy. Z Raciborza do Katowic, tam i z powrotem jest 180 kilometrów, a z biletów mamy 150 złotych. Trzeba opłacić paliwo, a także pół dnia pracy kierowcy. W tej sytuacji nie możemy dłużej utrzymywać m.in. tej linii. Trudno, ludzie będą jeździć do Katowic pociągiem- mówi Kitliński.
Prezes przyznaje, że likwidacja nierentownych tras wiąże się ze zwolnieniami (PKS ma 134 etaty). - Jednak liczymy, że poszczególne gminy będą zainteresowane tym, by do nich jeździć i trochę pomogą. Możemy kursować do każdej miejscowości, ale ktoś musi za to zapłacić - mówi Kitliński dodając, że cieszy się, że nadzór nad firmą będzie miało starostwo.
Do 2011 r. Skarb Państwa zamierza pozbyć się wszystkich PKS-ów. Te, których nie przejmują samorządy, wystawiane będą na sprzedaż. Jeśli nie znajdą się chętni, będą likwidowane.
Łatwiej o kasę
Jako pierwszy w województwie śląskim skomunalizowany został PKS w Bielsku-Białej, który pod opieką starostwa ma się nieźle. - To dobre rozwiązanie, które dla wielu spółek w kraju przyszło jednak zbyt późno. Wiele samorządów nie będzie już chciało przejąć podupadłych firm- mówi Marek Małacha, prezes bielskiego PKS-u. A korzyści z przejęcia firmy przez starostwo jest wiele. Powiatowi dużo łatwiej walczyć na przykład o unijne dofinansowanie na wymianę taboru. - Tak jest w naszym przypadku. Urzędnicy z powiatu wywalczyli pieniądze na zakup nowych pojazdów - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?