We wtorek bezsilna jak dotąd policja w Żywcu poprosiła mieszkańców powiatu o pomoc w ustaleniu właściciela zwierzęcia, które zaatakowało Irka. Prokuratura Rejonowa wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego spowodowania trwałego oszpecenia ciała Irka.
Mimo że od wypadku w żywieckiej dzielnicy Kocurów minęło już kilkanaście dni, rodzina pogryzionego chłopca nadal nie potrafi się otrząsnąć z tego, co się stało. Wszyscy powtarzają, że to był koszmar. Irek też strasznie to przeżył.
- To było 24 kwietnia w samo południe na ulicy Sosnowej. Żona wychodziła z synem do naszego drugiego domu. Irek otworzył bramę i usłyszałem krzyk, bo niespodziewanie pies przechodzący ulicą rzucił się na niego - opowiada Czesław Pezdek, tata Irka.
Wraz ze starszym synem próbowali oderwać psa od chłopaka, kopali zwierzę, ale pies nie ustępował.
- W końcu złapaliśmy leżący w pobliżu dywan i zawinęliśmy psa w ten dywan - dodaje Pezdek.
Poranionego i zakrwawionego Irka zawieźli do szpitala w Żywcu, a stamtąd karetka zabrała go do bielskiego szpitala pediatrycznego. Dziecko miało m.in. mocno naderwane ucho, nos i poszarpaną głowę. Lekarze założyli mu 98 szwów.
- Przez tydzień mieszkaliśmy w szpitalu. Syn dużo wycierpiał, przeszedł trzygodzinną operację - mówi Halina Pezdek, mama Irka.
Chłopak wrócił do domu. Stopniowo dochodzi do zdrowia.
Pies trafił do schroniska dla zwierząt w Żywcu.
- Został poddany obserwacji, nie miał objawów wścieklizny. Nie wiadomo, kto jest jego właścicielem. Pozostanie w schronisku - tłumaczy Jerzy Styrapyn, prezes żywieckiej spółki Beskid, prowadzącej schronisko dla zwierząt.
Policjantom nie udało się znaleźć właściciela psa. Dlatego poprosili mieszkańców o pomoc w ustaleniu tożsamości jego opiekuna.
- Zdajemy sobie sprawę,że właściciel, którego czeka odpowiedzialność karna, prawdopodobnie nie zechce się przyznać, iż pies należy do niego. Liczymy na świadków. Może się też okazać, że pies nie ma właściciela - mówi Paweł Roczyna, rzecznik policji w Żywcu.
Paweł Kania, weterynarz zajmujący się szczepieniem psów, podkreśla, że dotarcie do właściciela psa będzie trudne, bo zwierzę nie miało czipa umożliwiającego identyfikację.
- To około 3-letni rudy mieszaniec. Policja była u mnie i wytypowaliśmy kilka takich psów. Sprawdziliśmy je. Okazało się, że wszystkie są u właścicieli - twierdzi Kania. Dodaje, że nikogo nie można zmusić do zaczipowania czworonoga. Jedynie miejscy radni mogliby wydać taki nakaz specjalną uchwałą. Na razie na nic takiego się nie zanosi.
3 lata więzienia
Jeśli zwierzę zrobiło komuś krzywdę, to jego właścicielowi grozi kara nawet 3 lat więzienia.
Z ustaleń żywieckich weterynarzy wynika z kolei, że w mieście około 70-80 proc. właścicieli w ogóle nie szczepi swoich psów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Wzruszające chwile byłego premiera. Pożegnany owacjami na stojąco - WIDEO
- Z tego okręgu KO jeszcze nigdy nie uzyskała mandatu do PE. Deklaracja „jedynki”
- Sikorski ostro skrytykował politykę PiS. Wiceszef MSZ punktuje poprzedników
- Mężczyźni o tych imionach są najgorszymi mężami. Mają trudny charakter [LISTA]