Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Napieralski: Walczymy o drugą turę

Redakcja
Fot. Dariusz Gdesz
Z Grzegorzem Napieralskim, szefem SLD i kandydatem tej partii na prezydenta RP, rozmawia Aldona Minorczyk-Cichy

Stronnicy Platformy Obywatelskiej chcą słuchać o po-datkach, PiS-u o katastrofie. A o czym pan dyskutuje ze zwolennikami lewicy?
O przyszłości, o Polsce, jakiej do tej pory nie widzieliśmy. Chcę spory, które toczyły się między osobami, zamienić w spory o coś ważnego, o Polskę. Spierajmy się o funkcjonowanie edukacji, służby zdrowia, o gospodarkę, politykę zagraniczną. Spierajmy się tak, aby z tego wyszły projekty dobrych ustaw. Taka jest moja propozycja na tę kampanię.

Chciałbym, by Jarosław Kaczyński rozliczył się z IV RP. Ona przyniosła wiele negatywnych skutków. Straciliśmy wtedy Barbarę Blidę, naszą koleżankę

W Zagłębiu duże poparcie dla lewicy to już tradycja. Czy liczy pan na to, że podczas tych wyborów Zagłębiacy także gremialnie pana poprą?
Bardzo na to liczę. W Zagłębiu mamy bardzo dobrych lewicowych prezydentów Sosnowca i Dąbrowy Górniczej. Oni świetnie gospodarują i pokazują, jak solidnie pracuje lewica. Warto na kanwie doświadczeń i konkretnych rzeczy, które zrobili ci samorządowcy, pokazać, że także prezydentura lewicowa w całym kraju może być ciekawą kontrpropozycją dla sporów o samoloty i krzesła.
Jest pan zwolennikiem wyprowadzenia religii ze szkół. Czy to nie jest zbyt ryzykowny postulat?
Trzeba bronić swoich przekonań, poglądu na funkcjonowanie państwa. Nie chcę walczyć z religią. To powinna być indywidualna sprawa. A niestety, często jest wykorzystywana do bitwy politycznej. Chciałbym, by nasze państwo było neutralne światopoglądowo, by wszystkie religie traktowano równo, by żadna nie była uprzywilejowana. By szkoła, urząd, Sejm były miejscem dla wszystkich Polaków: wierzących i niewierzących. Zapewniam, że nikt nie chce nocą ściągać krzyży, kogoś szykanować. Nie o to chodzi.

Co w tej kampanii jest dla pana najtrudniejsze? Czy jest pan przyrównywany do zmarłego kandydata Jerzego Szmajdzińskiego?
Jest kilka rzeczy bardzo trudnych począwszy od tego, że musieliśmy podjąć decyzję, kto z SLD wystartuje w wyborach na urząd prezydenta. Dwa miesiące temu zdecydowaliśmy, że będzie to Jerzy Szmajdziński. Mieliśmy marzenia i on miał swoje marzenie, które zostało brutalnie przerwane przez tragedię. Kiedy rozmawialiśmy o tym w swoim gronie, było to dla nas trudne. Ktoś jednak musiał dokończyć jego dzieło. Trudna jest też walka z fałszywą tezą, która pojawiła się w tej kampanii, że jest tylko dwóch kandydatów, że jest tylko alternatywa: wybór między Kaczyńskim a Komorowskim. Z tym chcemy walczyć. Chcemy pokazać, że ci kandydaci to ta sama grupa polityków. Oni tak samo głosowali za CBA i IPN, za dekomunizacją, deubekizacją. To oni wspólnie zbudowali IV RP i tak naprawdę niczym się nie różnią. Prawdziwą alternatywą jest prawica-lewica. Tu prowadźmy spór o świeckie państwo, o gospodarkę, o model edukacji. Wierzę głęboko, że w czasie kampanii uda się ten fałszywy mit obalić.

Pana sztab wyborczy proponuje pakt na rzecz kampanii fair play. Na czym ma on polegać?

Grajmy fair, grajmy merytorycznie i uczciwie. Obawiamy się, a mamy bardzo cierpkie doświadczenia, kampanii haków i pomówień. Boimy się kampanii brudnej. Jest krótka. Będzie skondensowana w czasie. Boi-my się wykorzystywania tragedii smoleńskiej. Już mieliśmy tego próbkę w parlamencie. Mam na myśli rezolucję PiS w sprawie śledztwa, która pokazywała niechęć do strony rosyjskiej. Proponujemy debaty, rozmowy, dialog i grę fair play. Polacy tego oczekują.

Ta kampania to test dla polityków, na ile przetrwały deklaracje z okresu żałoby na-rodowej. Pana zdaniem, politycy zdadzą ten egzamin?
Chciałbym, aby tak było, ale obawiam się, że może być inaczej. Może nie sami kandydaci - mówię o Komorowskim i Kaczyńskim - ale ich środowiska mogą rozgrywać kampanię tragedią smoleńską. Chciałbym się mylić.
Rodziny ofiar zaapelowały o niewykorzystywanie katastrofy w kampanii. Paweł Poncyljusz nazwał to grą polityczną, bo pod listem podpisały się rodziny generałów, pilotów, osób związanych z PO. Co pan o tym sądzi?
Jeśli ten list pojawił się, to jest szczery. To była ogromna tragedia. W takiej sytuacji polityka drażni każdego. Cieszę się, że w sondażach za każdym razem okazuje się, że to PiS i PO wykorzystują tragedię, a nie SLD. Cieszę się, że najbliższe rodziny trojga naszych zmarłych parlamentarzystów powiedziały: "Grzegorz, wspieramy cię w tej kampanii. Przyjaźniłeś się z Jolą, Izą. Nie możemy zrobić inaczej. Pomagałeś Jurkowi w kampanii". Takie deklaracje się pojawiły, ale my wizerunku tych osób nie wykorzystujemy.

Joanna Senyszyn powiedziała dziś o Jarosławie Kaczyńskim: "Traktuje trumnę brata jak Piłsudski kasztankę i na niej chce wjechać do pałacu prezydenckiego". Też pan tak uważa? Mamy do czynienia ze strony PiS z kampanią opartą na trumnach?
Joanna patrzy na tę kampanię z boku, z rezerwą. Jako euro-deputowana nie jest zaangażowana. My jesteśmy w środku i wielu rzeczy nie dostrzegamy. Ale pojawia się coraz więcej takich głosów, że PiS próbuje tę tragedię wykorzystać. Rezolucja dotycząca odebrania Rosjanom śledztwa pokazuje, że coś w tym jest, że te głosy nie są bezpodstawne, że jest próba gry na emocjach. Mam nadzieję, że to był wypadek przy pracy i że to się więcej nie powtórzy.

Czy wierzy pan w przemianę Jarosława Kaczyńskiego?

Słuchałem wystąpienia do przyjaciół Rosjan i przyznaję, że jeśli byłoby szczere, to przyjąłbym je z uznaniem, ale... Analizuję kilka dni wcześniejszych, choćby tę rezolucję. Spoglądam na całą kadencję Lecha Kaczyńskiego, który ani razu nie był w Rosji, który nie spotkał się ani razu z prezydentem Miedwiediewem. Analizuję to i wątpię w szczerość. Wiadomo przecież, że PiS zbudował swoją pozycję na niechęci do Rosji. Przyjrzyjmy się reklamówkom wyborczym Lecha Kaczyńskiego z roku 2005. Obawiam się, że mamy do czynienia z trickiem wyborczym.

Czy jest pan gotowy do debaty z przeciwnikami?

Zaproponowałem, zamiast billboardów, debaty w różnych konfiguracjach. Najciekawsza byłaby ta złożona z polityków reprezentujących ugrupowania, które są w Sejmie. Moglibyśmy wprost powiedzieć Polakom, co się udało zrobić, a czego nie. Za czym byliśmy, czemu się sprzeciwialiśmy. W tak krótkiej kampanii byłoby to najbardziej uczciwe. Najcenniejsza jest debata, w której jest kilku kandydatów, gdzie jest dialog i zderzają się poglądy.

O co zapytałby pan Bronisława Komorowskiego?
Mam z nim doświadczenie, jako z marszałkiem Sejmu, który przechowywał w zamrażarce ustawy i blokował niektóre rozwiązania. Chciałbym spytać go o ustawy dotyczące płacy minimalnej i o in vitro. Chciałbym zapytać też, dlaczego nie dyskutujemy o programie budowy przedszkoli, choć wchodzą pod obrady Sejmu sprawy takie, jak zmiana ustawy o IPN czy ustawa antyhazardowa przeforsowana szybko, bo taka była potrzeba polityczna.

A jakie pytania zadałby pan Jarosławowi Kaczyńskiemu?
O relacje z Rosją, o to jak chciałby je budować jako prezydent. Zapytałbym w ogóle o politykę zagraniczną. Zapytałbym, dlaczego - skoro jest politykiem socjalnym - wprowadzał ustawy liberalne, obniżał podatki, ale przede wszystkim najbogatszym, a nie tym, którzy tego najbardziej potrzebowali. Chciałbym, żeby rozliczył się z IV RP. Ona przyniosła wiele negatywnych skutków. My jako SLD straciliśmy w tragicznych okolicznościach naszą koleżankę Barbarę Blidę.

Jaki wynik w I turze byłby dla pana satysfakcjonujący i czy wierzy pan w drugą turę ze swoim udziałem?

Walczymy o drugą turę. Sondaże dają nam dzisiaj trzecie miejsce. Mamy kilka procent poparcia, ale to jest dopiero początek. Tak samo Donald Tusk, jak i Lech Kaczyński w 2005 roku, zaczynali z niewielkim wynikiem. Ta kampania jest inna, trudna. Niełatwo cokolwiek przewidzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!