Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar zamiast fety. Górnik Zabrze - Warta Poznań 2:3

Rafał Musioł
Fot. Mikołaj Suchan
Górnik Zabrze na awans do ekstraklasy musi jeszcze poczekać. Mecz z Wartą Poznań miał być formalnością, tymczasem stał się koszmarem.

- Gdzie jest ta feta? - śpiewali w szatni piłkarze gości, którzy wygrali 3:2 i wywieźli z Roosevelta trzy punkty.

A przecież poprzeczka szła wczoraj w dół. Przed spotkaniem z Wartą zabrzanie potrzebowali do pełni szczęścia zwycięstwa, gdy wychodzili na drugą połowę wystarczał im remis, bo Sandecja nie zdołała pokonać u siebie Wisły Płock.

- Nie powiedziałem chłopcom o tym wyniku, bo nie chciałem, żeby zagrali na remis - przyznał później trener Górnika Adam Nawałka.

Tymczasem po 45 minutach gospodarze przegrywali 1:2, a ich zmorą był Piotr Reiss. Dwa trafienia zawodnika, który musiał opuścić Lecha Poznań ze względu na swój udział w aferze korupcyjnej, mocno zmąciły nastrój fety, jaki panował na trybunach przy Roosevelta. Szczególnie gol na 1:2 wywołał konsternację nie tyle ze względu na swoją urodę - bo uderzenie z rzutu wolnego było przedniej marki - co okoliczności. Zabrzanie wywołali bowiem do muru stojącego na linii bramkowej Mariusza Magierę, a ułamek sekundy później w opuszczonym przez niego miejscu wylądowała piłka.

- On nie miał wchodzić do bramki i zrobił się bałagan - tłumaczył bramkarz Sebastian Nowak.
I właśnie dlatego posiadający wyraźną przewagę Górnik do przerwy notował debet.

Po zmianie stron napór gospodarzy przybierał już monstrualne rozmiary. Nic więc dziwnego, że gdy Tomasz Zahorski strzelił swoją drugą bramkę uznano ją za kropkę nad i postawioną pod wnioskiem o awans.
- Szczerze mówiąc myślałem wtedy, że remis to wszystko, co możemy wywieźć - nie ukrywał Reiss.
W euforii utwierdził kibiców Nawał-ka dokonując zmian, które miały jeszcze wzmocnić siłę ognia. Tymczasem na faworytów spadł deszcz równie lodowaty, jak ten, który kilka dni wcześniej zalał klubowy magazyn i sprawił, że kamizelki fotoreporterów były nie tylko wilgotne, ale także roztaczały specyficzny zapach. Sprawcą sportowego prysznica był Szymon Kaźmierowski. Napastnik Warty, wyraźnie wyczerpany i snujący się po murawie w oczekiwaniu na zmianę znalazł siły na celny strzał z dystansu.
- Sami strzelamy sobie bramki - równie celnie skomentowano tę akcję na trybunie honorowej.

Takiej precyzji brakło za to w 85 min. Adrianowi Świątkowi w sytuacji sam na sam z Łukaszem Radlińskim, chociaż w poprzednich meczach napastnik Górnika wykorzystywał takie okazje z zamkniętymi oczami. Gospodarzom nie pomogła dość długa liczebna przewaga w doliczonych pięciu minutach, gdy broczący krwią ze złamanego nosa Przemysław Otuszewski nie był wpuszczany na boisko przez arbitra technicznego.

Sensacyjna porażka Górnika kwestię awansu pozostawiła otwartą. Drużyna Nawałki - zakładając, że Sandecja wygra swoje dwa ostatnie mecze - wyjazdowy z GKS Katowice i u siebie z Gorzowem - nadal potrzebuje jednego punktu (gra na wyjazdach z Dolcanem i Widzewem). Jak się w środę okazało ten ostatni krok bywa jednak najtrudniejszy.
Górnik Zabrze - Warta Poznań 2:3 (1:2) 0:1 Piotr Reiss (6), 1:1 Tomasz Zahorski (31). 1:2 Piotr Reiss (43-wolny), 2:2 Tomasz Zahorski (65), 2:3 Szymon Kaźmierowski (73)

Awans w Ząbkach

Z Adamem Banasiem, kapitanem Górnika Zabrze, rozmawia Rafał Musioł

Pewnie w najczarniejszych snach nie spodziewał się pan takiego wyniku?
Oczywiście, że nie. Mieliśmy wyjść na boisko i wygrać, chcieliśmy awansować przed własną publicznością. Niestety, nie wyszło. A już trzy stracone bramki to naprawdę kiepska sprawa.

Może za wcześnie ogłoszono fetę z okazji awansu?
Sami pompowaliśmy ten balon ostatnimi meczami. Wygrane w Szczecinie i w Łodzi sprawiły, że awans był i jest ciągle bardzo blisko. Musimy sprawę załatwić w Ząbkach, nie zostawiać jej do ostatniego meczu na Widzewie.

A nie macie poczucia, że awans się może wymknąć?
Taka firma jak Górnik nie może się bać meczu z Dolcanem, chociaż oczywiście szanujemy ten zespół. Stać nas, żeby tam wygrać i zamierzamy to zrobić.

Znaliście wynik meczu Sandecji?
Nie, w trakcie spotkania nie przekazano nam wyniku Sandecji. To nie ma jednak znaczenia. Patrzymy na siebie, nie na innych. I to się nie zmieniło, bo ciągle wszystko jest w naszych rękach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!