Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Supreme Commander 2 - wojna w skali XXL

Michał Kowal
Materiały prasowe firmy Cenega
Gigantyczne potyczki z udziałem setek jednostek to główny atut gry Supreme Commander 2. Czy jednak w tą kosmiczną strategię gra się dobrze, a nad tym wielkimi potyczkami udaje się zapanować?

Do Supreme Commander 2 podchodziłem dosyć niepewnie. Pierwsza część była naprawdę świetną grą strategiczną, ale tylko w wersji na PC. W wersji konsolowej okazała się niegrywalna. Dlatego pomyślałem, że testowanie Supreme Commander 2 w wersji na konsolę Xbox 360 może ocierać się o sado-masochizm. Na szczęście mocno się myliłem. No ale po kolei.

Na całego

Seria Supreme Commander to dziecko Chrisa Taylora. Ci, którzy elektroniczną rozgrywką interesują się od jakiegoś czasu na pewno grali (a przynajmniej słyszeli) o okrzykniętej już kultową grze Total Annihilation. Otóż ten tytuł jest duchowym pierwowzorem Supreme Commander. No dobra, ale o co właściwie w tej grze chodzi?

Supreme Commander jest grą RTS (strategią czasu rzeczywistego). Jak w innych grach tego typu gracz jest dowódcą, który prowadzi do zwycięstwa swoją armię. W tym celu najpierw musi wybudować bazę, zapewnić surowce (energię z generatorów i oraz surowiec masa z kopalni) oraz wyprodukować armię, którą następnie poprowadzi do zwycięskiej potyczki z wrogiem. To co odróżnia serię Supreme Commander od innych gier tego typu to przede wszystkim skala potyczek.

Tryb stratega

Wojna w Supreme Commander toczy się na ziemi, morzu i w powietrzu. Do walki stają czasem setki jednostek. Jak się w tym wszystkim połapać? Otóż Chris Taylor postawił na bardzo fajny patent. Pole walki możemy dowolnie oddalać i przybliżać w każdym momencie zabawy.

I tak grę możemy oglądać z perspektywy każdej jednostki, drepczącej pociesznie po polu walki oraz z widoku globalnego (coś jak kamera umieszczona gdzieś na satelicie, która obejmuje całą potyczkę). W widoku taktycznym jednostki zamieniają się jedynie w symbole i liczby (te drugie pokazują ile jednostek stoi obok siebie), a my mamy kontrolę nad całym polem bitwy. W każdym momencie możemy także przybliżyć pole walki i przenieść się do konkretnej potyczki. Dzięki temu mechanizmowi bez problemu zapanujemy nad równoczesną walką na kilku frontach. Patent jest po prostu genialny i działa bez najmniejszego zgrzytu.

Atomowe ACU

A co możemy posłać do walki? Podstawą każdej armii jest ACU (opancerzona jednostka dowodzenia). To wielki robot, w którym siedzi generał (a więc i gracz). ACU buduje budynki (a właściwie przywołuje je z orbity) oraz w razie potrzeby potrafi też poprowadzić atak (to naprawdę mocne bydle). Jest jednak pewien szkopuł. ACU zasilane jest reaktorem atomowym dlatego jego zniszczenie kończy się potężnym wybuchem zmiatającym z mapy wszystko na swojej drodze. Celem gry jest więc przeważnie zniszczenie ACU naszego wroga.

Jednak nie samym ACU Supreme Commander 2 stoi. Oprócz niego do wyboru mamy całą masę innych pojazdów. Są one zależne od frakcji jaką wybierzemy. I tak United Earth Federation (UEF) dysponuje najbardziej konwencjonalnymi wojskami takimi jak potężne czołgi, wielkie helikoptery, a na wodzie lotniskowce i niszczyciele. Iluminate to
prawdziwi miłośnicy nowoczesnej techniki. Stawiają na trochę mniejsze, ale bardziej mobilne jednostki oraz na gargantuiczne (bo gigantyczne to za mało) roboty, które są samowystarczalną armią. Inne jednostki często nie sięgają im nawet do kostek (to po prostu trzeba zobaczyć w akcji). Wisienką na torcie jest fakt, że Iluminate opanowali technologie teleportacji, więc potrafią w ułamku sekundy przerzucać swoje wojska po całej mapie. Ostatnia frakcja Cybran stawia na potężne, przypominające robale, krocząc roboty.

Oprócz jednostek można także budować ofensywne budynki. Tutaj wybór także jest spory. Podstawą są standardowe wieżyczki przeciw lotniczei przeciw lądowe, ale występują tu też takie cuda jak potężne działa mogące uderzyć w każde miejsce na mapie, wyrzutnie głowic nuklearnych (tak, tak naszemu wrogowi, który nie wybuduje silosów przechwytujących możemy zgotować atomowe piekło), działo wystrzeliwujące nasze jednostki do bazy wroga, czy budowla mogąca przejmować wojska przeciwnika. Jak sami widzicie jest więc bardzo różnorodnie. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
[yt]ClBgQxZcBmg[yt]

Historia jak z gumy balonowej

Niestety Supreme Commander rozczarowuje pod względem fabularnym. Do rozegrania mamy trzy kampanie (po jednej dla każdej strony konfliktu), które składają się z 6 misji. Łącznie jest to 18 misji. Wszystko jest wzbogacone fabułą, ale jest ona wrzucona na siłę. Generalnie wszystko sprowadza się do tego, że frakcje za sobą nie przepadają i rzucają się sobie do gardła w walce o pewien tajemniczy artefakt. Nic szczególnego. To taki sam stopień skomplikowania historii jak ten z komiksów dołączanych kiedyś do gum balonowych.

Na tym tle o wiele lepiej wypada sama rozgrywka. W kampanie dla pojedynczego gracza gra się bardzo dobrze, choć jest troszkę za łatwo i zbyt schematycznie. W większości misji zaczniemy od budowy struktury wydobywczej (aby gromadzić minerały), następnie szczelnie obwarujemy naszą bazę wieżyczkami i na zapleczu zaczniemy produkować wielką armię, która w ostatecznym ataku zmiecie naszego przeciwnika. Standard.

Supreme Commander 2 to zdecydowanie najlepiej skonstruowany interfejs w konsolowym RTS w historii. Ta gra pod tym względem zjada nawet osławione Halo Wars. Wszystko jest tutaj intuicyjne i szybkie. W końcu pad udanie zastępuje myszkę.

Grafika wielkiej skali

Może i gra nie jest brzydka (całkiem ładnie wypada woda i wszelkie efekty wystrzałów, wybuchów itp.) to jednak już jednostki to przeważnie małe, tandetne, często wyglądające plastikowo robociki. Zdecydowanie brakuje im tekstur, poligonów i dodatkowych animacji. Z drugiej strony właśnie dzięki takim uproszczeniom gra chodzi płynnie nawet podczas największych potyczek. Zresztą w ruchu i z odpowiedniego oddalenia wszystko prezentuje się bardzo dobrze. A tak naprawdę rzadko będziemy tracić czas na dokładnym przyglądaniu się naszym wojskom.

Kampania dla pojedynczego gracza to tylko przygrywka. Prawdziwa zabawa zaczyna się potem. W Supreme Commmander 2 na jednej mapie może walczyć do czterech graczy w trybie online (w trybie skirmish możemy zmierzyć się z komputerami). Tutaj dopiero zaczyna się szalona zabawa dla prawdziwych taktyków.

Podsumowanie

Supreme Commander 2 nie jest grą bez wad. Jeżeli chcecie w nią zagrać na PC i znacie dobrze pierwszą część możecie się poczuć rozczarowani. Gra jest mocno uproszczona i ułatwiona w stosunku do poprzedniczki. Dzięki temu rozgrywka staje się dużo bardziej dynamiczna.

Supreme Commander 2 to gra przygotowana głównie z myślą o konsolach, a nie o komputerach osobistych. I właśnie na tym rynku gra rządzi. Jeżeli więc kochasz RTS, lub chcesz rozpocząć swoja przygodę z tym gatunkiem gier, a twój komputer odmawia posłuszeństwa i nie pograsz sobie na nim ani w Dawn of War 2, ani w zbliżającego się Starcrafta 2 to biegnij do sklepu po Supreme Commander 2 na konsolę. Jeżeli jednak szukasz rozbudowanej strategii na PC lepiej zastanowić się nad kupnem innej gry.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Supreme Commander 2 - wojna w skali XXL - Dziennik Bałtycki