Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieciowa bomba tyka

Redakcja
Żeby uniknąć ekologicznej katastrofy, trzeba śmieci utylizować w spalarniach
Żeby uniknąć ekologicznej katastrofy, trzeba śmieci utylizować w spalarniach Arkadiusz Ławrywianiec
Dziś w redakcji Polski Dziennika Zachodniego odbywa się pierwsza debata Śląskiej Akademii Ekologicznej, zorganizowana przez naszą redakcję i Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

Data pierwszej dyskusji nie jest przypadkowa - w miniony piątek przypadał Światowy Dzień Środowiska. Nieprzypadkowy jest również jej temat, czyli problem gospodarki odpadami w Polsce. Zdaniem wielu, zwały śmieci są bowiem kolejną bombą ekologiczną, zagrażającą naszemu regionowi. Wprawdzie nie tak spektakularną jak pozostałości zakładów chemicznych w Tarnowskich Górach czy składowisko azbestu w Ogrodzieńcu, lecz poprzez swoją skalę i swoistą "wszechobecność" równie (a może nawet bardziej) kłopotliwą. Nasza dzisiejsza debata wpisuje się także w zainicjowaną przez Ministerstwo Środowiska kampanię, zmierzającą do gruntownych zmian w przepisach dotyczących gospodarki odpadami. Kierunek postulowanych zmian budzi sporo kontrowersji, lecz czasu na znalezienie kompromisu nie mamy już wiele. Coraz bliższą staje się bowiem wizja gigantycznych kar, jakie grożą Polsce za ignorowanie unijnych zaleceń w zakresie gospodarki odpadami.

Jak wielka jest skala problemu? Według oficjalnych danych, mieszkańcy naszego województwa co roku produkują półtora miliona ton odpadów komunalnych (więcej mają na koncie tylko mieszkańcy Mazowsza). Oznacza to, że każdy z nas wyrzuca do kosza około 340 kilogramów różnego rodzaju odpadków, a prawdopodobnie ilość tę należy zwiększyć jeszcze o ok. 30 procent, które w ogóle nie trafiają do legalnego systemu. W czołówce największych śmieciarzy są: Katowice, Bytom, Gliwice, Sosnowiec i Częstochowa. Zdecydowana większość naszych śmieci ląduje na konwencjonalnych składowiskach. Te jednak nie są z gumy. Zaktualizowany Plan Gospodarki Odpadami dla województwa śląskiego wskazuje, że na Żywiecczyźnie pojemność składowisk może zostać osiągnięta jeszcze w tym roku (na Śląsku Cieszyńskim już to się stało). Za dwa lata podobny los może czekać powiaty: pszczyński, tyski, mikołowski i bieruńsko- lędziński, rok później zawierciański i myszkowski, a w roku 2016 - okolice Bielska-Białej. Teoretycznie mieszkańcy centralnej części regionu i ziemi częstochowskiej mogą spać spokojnie, ale nie całkiem. Swoje śmieci zaczną im bowiem zwozić sąsiedzi zza miedzy - o ile bowiem prawo zakazuje wywozu odpadów komunalnych poza granice województwa, to w obrębie regionu mogą one bez przeszkód krążyć.
By uniknąć ekologicznej katastrofy, pozostaje budować kolejne składowiska, albo ograniczyć trafiający na te już istniejące strumień odpadów. I właśnie to drugie rozwiązanie postuluje Unia Europejska. Wspólnotowe dyrektywy nakazują, by jeszcze w tym roku zmniejszyć o jedną czwartą (w stosunku do roku 1995) ilość trafiających na składowiska odpadów biodegradowalnych. W ciągu dekady odsetek ten musi spaść do 35 procent. Kto nie dostosuje się do tych wymogów, zapłaci karę - każdy dzień zwłoki kosztować ma 200 tysięcy euro! Choć znaliśmy zarówno termin wejścia w życie unijnych dyrektyw, jak też grożące za niedostosowanie się do nich kary, to zrobiliśmy niewiele, by zmniejszyć odsetek odpadów kierowanych na składowiska.

Dlaczego tak się stało? Opinie są podzielone. Zdaniem resortu środowiska oraz odpowiedzialnych za gospodarkę komunalną na szczeblu lokalnym samorządów, winne jest niedoskonałe prawo, które uczyniło z gospodarki odpadami przedmiot zwyczajnej gry rynkowej, gdzie decydującym kryterium jest zysk, a nie realizacja celów ekologicznych. Kluczowe znaczenie ma tu zapis czyniący właścicielem odpadów ich wytwórcę, czyli każdego z nas. Owo "prawo własności", wespół z samymi śmieciami sprzedajemy odbierającej odpady firmie, a ta pozbywa się ich tam, gdzie najtaniej, czyli na składowisku. Wszystko odbywa się zgodnie z prawem, ale wbrew wszelkim założeniom unijnej polityki ekologicznej. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, by firmy kierowały odbierane od mieszkańców odpady do sortowni, czy kompostowni, lecz budowa takich zakładów kosztuje, a na zyski trzeba długo czekać.

Jeśli chcemy więc uniknąć wizji rosnących gór śmieci, to trzeba odpowiedzialność za gospodarkę komunalną przerzucić na kogoś, kto nie będzie kierował się wyłącznie kryterium zysku, lecz będzie w stanie świadczyć misję na rzecz czystego środowiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!