Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Alan Wake - interaktywny horror w mistrzowskim wydaniu

Michał Kowal
fot. materiały prasowe
Alan Wake to gra, na której premierę przyszło czekać ponad pięć lat. W końcu trafiła do sklepów. Przez ten czas zmieniło się wiele, nawet sama koncepcja zabawy. Ostatecznie otrzymaliśmy naprawdę mocny horror stworzony z hollywoodzkim rozmachem. Było na co czekać.

Alan Wake reklamowany jest jako psychologiczny dreszczowiec akcji. Ci którzy spodziewali się gry przygodowej mogą poczuć się rozczarowani. Otóż gra to głównie strzelanina, a precyzyjniej survival horror z wielkim ładunkiem akcji. Takie katalogowanie może być dla gry mocno krzywdzące. Wszystko za sprawą gęstego klimatu i świetnie poprowadzonej fabuły. Zresztą Remedy Entertainment już w serii gier Max Payne pokazało, że potrafi tworzyć świetny klimat. Alan Wake to tylko potwierdza.

Poznajcie Alana
Alan Wake to pisarz, autor bestsellerowych horrorów, gwiazda bulwarówek i przystojniak czarujący widownię, gdy występuje jako gość w amerykańskich talk-shows. Niestety od dwóch lat cierpi na całkowitą blokadę twórczą. Od ostatniej książki Wake nie napisał niczego więcej niż autografu na okładce.

Wake razem ze swoją piękną żoną Alice wyrusza do małego miasteczka Bright Falls. Tam mają odpocząć nad spokojnym jeziorem. Niestety bardzo szybko ta planowana idylla zamieni się w horror. Alice znika, a Alan nie potrafi sobie przypomnieć co robił przez ostatni tydzień. Co gorsza w miasteczku zaczynają się dziać coraz dziwniejsze rzeczy. Alan co chwila znajduje stronę z tajemniczej powieści, którą prawdopodobnie napisał sam. To kolejny horror, a to co jest na papierze wydarza się także w rzeczywistości. Powoli całe Bright Falls zamienia się w scenerię powieści grozy, której głównym bohaterem staje się sam Alan Wake. Pisarz musi rozwiązać tą tajemnicę. A może tak naprawdę to tylko on sam oszalał?

King i przyjaciele
Fabuła brzmi znajomo? Powinna. Alan Wake garściami czerpie z prozy Stephena Kinga. Ta gra to wielki hołd złożony pisarzowi. Żeby nie było wątpliwości, cała przygoda zaczyna się cytatem ze Stephena Kinga.

Jednak nie samym Kingiem horror i dreszczowiec żyje. W grze można znaleźć całą masę innych inspiracji. Przez przyzwoitość wypada wspomnieć chociaż o Lovecrafcie, czy Poe. Coś dla siebie znajdą tu także miłośnicy "Miasteczka Twin Peaks". Otóż samo Bright Falls swoimi widokami i pokręconymi mieszkańcami bardzo przypomina serial Davida Lyncha. Po prostu każdy miłośnik horrorów i dreszczowców znajdzie tu coś dla siebie i co chwila uśmiechnie się pod nosem rozpoznając kolejną scenę, cytat, lub nawiązanie.

Wisienką na tym popkulturowym torcie jest fakt, że w telewizorach w grze można oglądać serial " Night Springs" wzorowany na klasycznej "Strefie Mroku". Ja zatrzymywałem się przy każdym telewizorze i oglądałem kolejne odcinki. Naprawdę warto.
Noce i dnie
Gra jest bardzo ciekawie skonstruowana, otóż zapożycza ona wiele z... seriali! I tak podzielona jest na kilka odcinków. Każdy z nich kończy się szokującym zawieszeniem akcji, a przed rozpoczęciem kolejnego możemy zobaczyć, krótki skrót "poprzednio w Alanie Wake". Świetny patent, sprawdza się w stu procentach i nawet na moment nie pozwala oderwać się od konsoli. Przejście każdej części może zająć około dwóch godzin. Całą grę ukończymy mniej więcej w dziesięć godzin.

Rozgrywka dzieli się wyraźnie na dwie fazy rozgrywane w dzień i noc. I tak za dnia biegamy po miasteczku, rozmawiamy z jego mieszkańcami itp. W nocy zaczyna się walka o przeżycie. Wtedy będziemy się głównie zajmowali przemierzaniem mrocznych lasów Bright Falls i walką z opętanymi.

No tak, opętani. Otóż są to ludzie opanowani przez tajemniczą, mroczną siłę. Opętani mogą poruszać się tylko w ciemności. Naszych adwersarzy spowija mrok, który jest gęsty i nieprzenikniony jak smoła. Żeby ich pokonać musimy najpierw pozbyć się tej mrocznej osłony. W tym celu przez odpowiedni czas trzeba świecić na nich latarką. Dopiero po chwili będziemy mogli użyć broni palnej. Ta mechanika sprawdza się doskonale, a walka co chwilę podnosi puls.

Zresztą sami opętani są świetnie zaprojektowani. To normalni mieszkańcy miasteczka, którymi zawładnęła mroczna siła. Resztka ich świadomości każe im powtarzać ostatnie zdanie, które mówili za życia. Wyobraź sobie taką scenę: Środek nocy. Cichy las. Nagle słyszysz zdeformowany krzyk "'Przestrzegaj higieny pracy", a na przeciw Ciebie staje potężny drwal, ściskający w dłoni siekierę. Gęsty klimat, aż wylewa się z telewizora.

Oprócz opętanych zmierzymy się także ze stadami kruków (wspominałem już o nawiązaniach do Poe?) oraz z mrocznymi siłami, które opanowują różne przedmioty. Przygotujcie się więc na naprawdę ostrą jazdę. Chwilami wokół Alana zaczynają latać ławki, beczki i rury. Czasem nawet gdzieś wyląduje jakiś statek, czy łódź... Mroczna siła ciska tymi wszystkimi śmieciami w bohatera z dziką złością. W tych momentach naprawdę czuć że mierzymy się z czymś starym, potężnym i ogromnie wkurzonym.

Alan to jednak nie bezbronny grafoman. Wake potrafi pokazać swoim adwersarzom, że nie ma zamiaru skończyć jak jeden z opętanych. Oprócz latarki i rewolweru potrafi posłużyć się także potężnymi reflektorami, racami i granatami błyskowymi. Jak myślicie, jak istota, która żyje w mroku reaguje na strzał z pistoletu na race?

Oprócz tego Alan posłuży się także strzelbami, których w okolicach nie brakuje (w końcu w Bright Falls zbliża się "Festiwal Jelenia", czyli zjazd myśliwych z całego stanu).

Kilka razy podczas gry Alan zasiądzie też za kierownicą samochodu. Połączenie reflektorów i stalowej maski działa na opętanych jak kosiarka na trawę. Efekt murowany, a i model jazdy całkiem przyjemny.
Klimat gęsty jak ciemna smoła
Panom z Remedy należy się ogromne uznanie za wykreowanie tak przekonującego świata gry. Dawno nie widziałem tak sugestywnych lokacji. Bright Falls zdaje się żyć własnym życiem. I wciąga jak bagno.

I to właśnie najsilniejsza cecha Alana - gęsty klimat. Gracz już po pierwszej części zabawy siedzi przed telewizorem jak jeden z opętanych. Tutaj wszystko dopracowane jest do poziomu najmniejszego detalu. Każda lokacja obwieszona jest plakatami, a na półkach poustawiane są książki i zdjęcia. Nie ma pustych przestrzeni. Wspominałem już o telewizorach? Gdzieniegdzie także znajdziemy radio, z którego audycji możemy usłyszeć co dzieje się w Bright Falls.

Świetne są także strony powieści, które znajdujemy w różnych miejscach. Możemy w nich przeczytać o różnych ciekawych wydarzeniach, których świadkiem w grze będziemy dopiero za jakiś czas. Czasem też tworzą tło dla całej przygody. Zresztą Alan po mistrzowsku prowadzi fabułę. Nie ma tu jasnego podziału na akcję i ekspozycję historii. Naprawdę jest to zrobione bardzo dobrze i pozwala na wczucie się w grę.

Oprócz Alana poznamy paru innych bohaterów. Najciekawszy z nich to agent i przyjaciel pisarza, nowojorczyk Barry, któremu nawet na moment nie zamyka się jadaczka. Barry jest akcentem komediowym, zresztą dobrego humoru w grze nie brakuje. Tu po prostu jak w dobrym filmie (albo raczej w serialu) wszystko dostarczone jest w idealnej proporcji.

Przed zabawą z Alanem warto też obejrzeć serial "Bright Falls" w internecie. To darmowy, sześcioodcinkowy obraz wyprodukowany specjalnie na potrzeby gry. Jego bohaterem jest dziennikarz, który do miasteczka przybywa tydzień przed Alanem. Zresztą i sam Alan pojawia się w paru odcinkach tego dziełka. Świetny klimat i pełny profesjonalizm w wykonaniu. Naprawdę warto obejrzeć go przed rozpoczęciem zabawy z grą. W charakterze zachęty załączam pierwszy odcinek (tylko dla ludzi o mocnych nerwach). Resztę znajdziecie w internecie:

Bogowie z Asgardu
W grze posłuchamy naprawdę niezłej ścieżki muzycznej. Szczególnie przypadły mi do gustu kompozycje zespołu Old Gods of Asgard. Zresztą dwóch zdziadziałych muzyków z tego wymyślonego na potrzeby gry bandu poznamy także podczas rozgrywki.

Wizualnie Alan Wake to majstersztyk. Szczególne uznanie budzi mistrzowska gra światła i cienia. Świetnie wygląda także otoczenie. Ogromne uznanie za projekt większości lokacji. Mimo, że Alan Wake to gra liniowa, to wcale tego nie czuć. Ciągle widać daleki horyzont, raczej nie natrafiamy na niewidzialne ściany, a poza tym mamy wrażenie, że okolica wcale nie jest tak ograniczona.

Na tym tle niestety gorzej wypada mimika twarzy bohaterów i ich animacje. Widać, że ten element jest niedopracowany. Szkoda. Szczególnie rzuca się to w oczy podczas rozmów i różnych przerywników rozgrywki. Na początku to denerwuje. Z czasem jednak można się przyzwyczaić.

Niestety Alan Wake nie ustrzegł się paru wad. Najpoważniejsza to fakt, że czasem walka z opętanymi zaczyna za bardzo dominować nad resztą rozgrywki i staje się wręcz monotonna. Przemierzanie lasu z latarką jest straszne, ale jak długo można?

Nie do końca także został wykorzystany potencjał wszystkich postaci. Chwilami niestety widać wyraźne dziury fabularne. Motywacja niektórych bohaterów pozostawia wiele do życzenia. Szkoda, ponieważ wpływa to na odbiór całości historii.

Pomimo tych wad Alan Wake i tak pozostaje świetną grą. To zdecydowanie jeden z najlepszych (jeśli nie najlepszych) horrorów z ostatnich lat. Jeżeli lubicie poczuć dreszczyk grozy po Alana sięgajcie bez wahania. Tym bardziej, że gra ukazała się także w polskiej, kinowej (z napisami) wersji językowej.

PS
Alan Wake ukazał się tylko w wersji na konsolę XBox 360.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Alan Wake - interaktywny horror w mistrzowskim wydaniu - Dziennik Bałtycki