18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krytyka głosującego rozumu

Redakcja
O paradoksach demokracji, w przededniu wyborów prezydenckich, z dr. Maciejem Potzem, politologiem z Uniwersytetu Łódzkiego, specjalistą w dziedzinie teorii i filozofii polityki rozmawia Marcin Zasada

Po co ludzie idą na wybory?
Motywacje są bardzo różne. Niektórzy faktycznie uważają, że mają wpływ na ich wynik i swoim głosem mogą przesądzić o zwycięstwie danego kandydata. Inni kierują się pobudkami emocjonalnymi - wybierając się do urn chcą wyrazić swoje rozżalenie bądź sympatię dla działań rządu. W grę wchodzą jeszcze czynniki związane z prestiżem, obyczajami w dużej grupie społecznej, naciskiem społecznym (nie wypada nie głosować), identyfikacja z daną partią lub kandydatem i wiele innych.

Ludzie nie postępują racjonalnie, wierząc w moc swego głosu

Zastanawiam się, jak swoim głosem można przesądzić o zwycięstwie danego kandydata, skoro uprawnionych do głosowania jest dokładnie 30 mln 505 tys. 68 Polaków.
Nawet jeśli w wyborach weźmie udział połowa tej rzeszy, prawdopodobieństwo, że jeden człowiek przechyli szalę zwycięstwa, jest mniejsze niż trafienie szóstki w totka. Z matematycznego punktu widzenia szanse są niemal zerowe.

Ale jeśli popatrzymy na sytuację z perspektywy całych grup społecznych, decyzje w ujęciu zbiorowym mogą być dla losów wyborów kluczowe. Dlatego do różnych społeczności apelują autorytety - popierające udział w głosowaniu.
Liderzy opinii publicznej mogą wydatnie wpłynąć na te decyzje. O ile bowiem mój wpływ na innych wyborców jest stosunkowo znikomy (co z tego, że przekonam do głosowania swoją rodzinę), tak pogląd wygłoszony przez osobę wpływową na oczach milionów widzów ma zupełnie inną siłę oddziaływania, tym bardziej, że ludzie przecież najczęściej kierują się zdaniem innych. I tu mamy kolejny paradoks demokracji - z punktu widzenia przywódców politycznych nawoływanie do głosowania jest racjonalne, choć dla poszczególnych wyborców głosowanie pozostaje nieracjonalne.

Jeden głos nie dość, że niewiele znaczy, to oddanie go w drodze świadomego wyboru obarczone jest sporymi kosztami.
Ideałem demokracji jest świadomy, dobrze poinformowany wyborca, który nie stawia krzyżyka losowo, tylko rozumnie, czyli popiera kandydata zapewniającego największe prawdopodobieństwo realizacji celów, jakie wyborca stawia państwu. Aby było to możliwe, wyborca musiałby poświęcić mnóstwo czasu na zdobycie i przeanalizowanie potrzebnych informacji, takich jak programy partii i kandydatów, działania w poprzednich kadencjach, ich zgodność z deklaracjami... Taki wydatek należy rozpatrywać jak każdą inną inwestycję, czyli w kategoriach relacji zysków do strat. Przypuśćmy, że chcemy kupić 100 euro. Dokładnie porównujemy kursy i po godzinie znajdujemy kantor, w którym cena jest niższa o dwa grosze od pozostałych. Jaki jest bilans tego działania? Zyskaliśmy dwa złote, ale straciliśmy godzinę, w trakcie której mogliśmy zarobić na przykład 20 zł, wykonując inną pracę. Czyli inwestowanie w zdobywanie informacji opłaca się do tego momentu, gdy krańcowy przychód wytwarzany dzięki tym informacjom przewyższa krańcowy koszt ich uzyskania. Z perspektywy wyborcy, najbardziej racjonalnym posunięciem jest więc oparcie swojej decyzji na pozamerytorycznych czynnikach, bez studiowania programów i działań. Zwłaszcza, jeśli istnieje duże prawdopodobieństwo, że głos oddany "na skróty" pokryje się z decyzją podjętą w wyniku pracochłonnych analiz.
Głosowanie na program i argumenty jest ryzykowne, biorąc pod uwagę, że partie i kandydaci wcale nie muszą realizować swoich postulatów. Więc de facto wybieramy nie to, jak będzie się rządzić, tylko to, kto będzie rządził.
Gdy porównujemy programy wyborcze, dokonujemy kalkulacji opartej na założeniu, że te programy będę realizowane. A posłowie nie są związani wolą wyborców, jak było to choćby w przypadku Rzeczpospolitej szlacheckiej. Pamiętajmy też, że programy są pakietami, które trzeba przyjąć lub odrzucić w całości. Nie można wybierać poszczególnych punktów i uzupełniać je o postulaty innych partii. Ponieważ zaś niczyje poglądy, wyjąwszy najbardziej zagorzałych zwolenników poszczególnych partii, ślepo identyfikujących się z ich stanowiskiem, nie pokrywają się w pełni z żadnym programem partyjnym, to nawet przyjmując nierealistyczne założenie o sumiennym wypełnianiu przez rządzących ich wyborczych zobowiązań, realizowana polityka wcale nie musi odzwierciedlać preferencji większości elektoratu.

Czy nie jest tak, że z punktu widzenia jednostki, bardziej opłaca się głosować, gdy frekwencja jest niższa? Wartość każdego oddanego głosu rośnie z każdym głosem, który zostaje w domu.
Głos jeden ze stu jest więcej wart niż jeden z miliona - to oczywiste. Z drugiej strony, więcej głosujących daje pełniejszą legitymację zwycięzcom wyborów, choć pamiętajmy, że są rozwinięte demokracje, w których niska frekwencja nie jest wcale świadectwem bezsilności czy społecznej apatii. W Szwajcarii czy Stanach Zjednoczonych niejednokrotnie ludzie, nie idąc do urn, okazują swoje zadowolenie z istniejącej sytuacji politycznej.

Ale u nas, jak mówi ludowe porzekadło, gdyby każdy tak myślał, to nikt by nie poszedł do wyborów.
To nieracjonalny slogan stworzony na potrzeby przedwyborczej propagandy. Ciekawe dlaczego wszyscy mieliby tak pomyśleć? Czy między ludźmi istnieje jakaś telepatyczna więź? Równie absurdalne jest twierdzenie, że niegłosujący nie mają prawa krytykować wybranych w głosowaniu. Taka argumentacja dowodzi całkowitego niezrozumienia istoty liberalnego państwa i relacji, jakie zachodzą między władzą a obywatelami. Demokracja liberalna tym między innymi różni się od autorytaryzmu, że obywatele mają w niej przede wszystkim prawa, a liczba ich obowiązków została zredukowana do minimum. Odzwierciedla to służebną rolę państwa wobec obywateli. Jednym z owych praw - zaiste, wielką zdobyczą demokracji - jest możliwość uczestnictwa w wyborach. Odpowiada mu symetryczne prawo do powstrzymania się od głosowania. Realizacja któregokolwiek z tych uprawnień nie wpływa na utratę żadnych innych obywatelskich przywilejów, w tym w szczególności prawa do krytyki władzy. Ci, którzy chcieliby tego prawa (moralnego, rzecz jasna) pozbawić niegłosujących, dzielą obywateli na dwie kategorie: lepszych (elektorat) i gorszych (niegłosujących). Nie dostrzegają przy tym, że ustanawiają w ten sposób zasadę odpowiedzialności rządzących przed wyborcami, a nie przed obywatelami, co sprzyja skrajnemu upartyjnieniu władzy i jej instrumentalizacji w celu maksymalizacji poparcia. Taki obraz sytuacji jest wprawdzie bliższy rzeczywistości, ale za to całkowicie nieprzystający do ideału demokracji (jej formuły legitymizacyjnej), w imię którego występują prowyborczy agitatorzy.

Ludzie często postępują nieracjonalnie. Dlaczego warto więc pójść w niedzielę do urn?
Należy podkreślić, że samo istnienie demokracji jest pozytywne. Rządzi w niej ten, który został wybrany, a nie ten, który władzę sobie przywłaszczył. Istnienie wolnych wyborów to globalna korzyść, bo obywatele mają dzięki nim jedyną okazję do wyrażenia swoich poglądów. Mogą też (co prawda w dość złudny i bardzo umowny sposób) wpływać na losy państwa. Pamiętajmy przy tym, że nasz model demokracji nie jest jedyny i doskonały. Nowe możliwości daje nam internet. Dzięki niemu możliwe jest stopniowe odchodzenie od demokracji przedstawicielskiej w kierunku bardziej obywatelskiej, uczestniczącej.

W niedzielę, wbrew racjonalnym argumentom, weźmie pan udział w wyborach?
Jeśli tylko nie będzie wiązało się to ze zbyt dużymi wyrzeczeniami (śmiech). Przy swoim kandydacie zaznaczę krzyżyk, przy innych dopiszę na karcie swoje opinie. Do tego też obywatel ma prawo i wcale nie unieważnia to jego głosu.
***
Dr Maciej Potz pracuje jako adiunkt w Katedrze Systemów Politycznych Uniwersytetu Łódzkiego. Zajmuje się teorią i filozofią polityki oraz socjologią religii. Jest autorem książki Granice wolności religijnej. Stypendysta Fundacji Nauki Polskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!