18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byli prezesi SM w Rydułtowach na ławie oskarżonych

Barbara Kubica
Oskarżeni Czesław M. i Iwona Z. nie mają sobie nic do zarzucenia
Oskarżeni Czesław M. i Iwona Z. nie mają sobie nic do zarzucenia Fot. Agnieszka Materna
Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Iwonie Z. i Czesławowi M., byłym prezesom Spółdzielni Mieszkaniowej Orłowiec w Rydułtowach.

Śledczy zarzucają im działanie na szkodę spółdzielni oraz wyłudzenie poświadczenia nieprawdy od notariusza.

- Oskarżeni nie przyznają się do winy, twierdzą, że działali dla dobra spółdzielni. Jednak naszym zdaniem dowody są mocne. Grozi im do 5 lat więzienia - potwierdza Rafał Figura, zastępca prokuratora rejonowego w Wodzisławiu Śląskim.

Doniesienie do prokuratury w tej sprawie złożył obecny zarząd SM Orłowiec. - Krótko po tym, jak przejęliśmy stery w spółdzielni, członkowie poprzedniego zarządu wprowadzili w błąd notariusza, twierdząc, że to oni są pełnoprawnymi reprezentantami władz Orłowca. Poinformowali zresztą o tym wszystkich notariuszy w regionie. W efekcie przez blisko dwa tygodnie praca spółdzielni była sparaliżowana. Nie mogliśmy podpisywać z lokatorami umów o wykupie mieszkań - mówi Mariusz Ganita, obecny prezes spółdzielni.

Z wyliczeń prokuratury wynika, że z powodu działalności byłych prezesów spółdzielnia straciła około 40 tysięcy złotych.

Drugi zarzut, jaki ciąży na Iwonie Z. i Czesławie M., dotyczy świadomego działania na szkodę spółdzielni. - Byli prezesi nie zrealizowali postanowienia ugody sądowej, zawartej z jednym z wierzycieli. W efekcie nasze konto zajął komornik, a całe późniejsze postępowanie kosztowało nas 3,5 tysiąca złotych - mówi Ganita.
Oskarżony o działalność na szkodę spółdzielni Czesław M. podkreśla, że nie czuje się winny.
- Jestem zaskoczony tym oskarżeniem, bo działałem zgodnie z prawem. Żadnego notariusza nie wprowadziłem w błąd. Zresztą to samo zezna w sądzie nasz notariusz. A co do drugiego zarzutu, to planowałem zrealizować postanowienie ugody przedsądowej, byłem już nawet po wstępnych rozmowach z wierzycielem. Niestety zabrakło mi czasu na doprowadzenie tej sprawy do końca, bo zostałem odwołany ze stanowiska - tłumaczy Czesław M. Z Iwoną Z., drugą oskarżoną nie udało nam się skontaktować.

To nie pierwsza sytuacja, kiedy obecny zarząd rydułtowskiej spółdzielni spotka się w sądzie ze swoimi poprzednikami. Wojna między obiema grupami toczy się od momentu, kiedy blisko dwa lata temu część mieszkańców osiedla Orłowiec wszczęła bunt przeciwko ówczesnym szefom spółdzielni. Poszło o zawyżone, zdaniem mieszkańców, ceny wykupu mieszkań. Wówczas na stanowisku prezesa zasiadał Czesław M., a jego zastępcą była Iwona Z.

Dziś ster w spółdzielni dzierżą właśnie zbuntowani mieszkańcy. Poprzednie procesy dotyczyły między innymi rzekomych nieprawidłowości przy wyborze nowej rady nadzorczej. - Wszystkie sprawy zakończyły się na naszą korzyść. Ostatnia rozprawa miała miejsce w miniony wtorek. Były zarząd i osoby z nimi związane, nie mają już możliwości odwołania się od korzystnych dla nas wyroków - podkreśla Ganita. - Nasze doniesienie na byłych prezesów nie jest wynikiem szukania na nich haków. Wszystkie sprawy wychodzą podczas normalnej pracy spółdzielni. Nie zlecałem kompleksowej kontroli wszystkich dokumentów, bo nie wiem, co bym w nich jeszcze znalazł - dodaje.

Jednak z powodu ciągłych konfliktów na linii stary, a obecny zarząd wśród lokatorów mieszkań należących do SM Orlowiec, także utworzyły się już dwa obozy.

- Nowym władzom zawdzięczam to, że mogłam w końcu wykupić swoje mieszkanie. Kiedy prezesem był pan M. wyceniono je na 6 tysięcy złotych. Po zmianie zarządu zapłaciłem niecałe 2 tysiące - mówi nam pani Maria Skrypczyk. - Ale wiem, że są też tacy, którzy wykupili swoje lokale przed zmianą władzy, po wyższej cenie i oni nie zostawiają suchej nitki na nowym prezesie. Twierdzą, że powinien im tę różnicę zwrócić - dodaje.

To nie koniec kłopotów Iwony Z. i Czesława M. Prokuratura w Wodzisławiu sprawdza także, czy byli prezesi sprzedawali także bez przetargu mieszkania spółdzielcze. - Każde takie lokum musi być sprzedane w drodze przetargu, innej opcji nie ma. Do tej pory w dokumentach znaleźliśmy informacje o dwóch takich mieszkaniach. Jedno w Pszowie zostało sprzedane za 9 tysięcy. Drugie, prawie 70 metrowe lokum w Rydułtowach, poszło za 23 tysiące. Normalnie takie mieszkania idą za około 120 tysięcy złotych. Były zarząd twierdzi, że przetargi na te mieszkania były, ale w dokumentach spółdzielni nie ma o nich wzmianki. Brakuje protokołów i list obecności z nazwiskami członków komisji przetargowej - mówi Ganita.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!