Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powodzianie z Bierunia poszli do urn

Sławomir Cichy
Lucyna Nenow
Czy pójdę na wybory? Na razie sprawdzam z wnuczką Andżeliką, czy droga na suchy ląd po workach jest bezpieczna. Jeśli nie będzie padać, to potraktujemy wyprawę jak spacer - mówiła nam rano Anna Żarska.

Mieszka w Bieruniu w bloku przy ul. Hodowlanej 4. Tam nadal domy stoją w wodzie. W sobotę strażacy ułożyli worki z piaskiem, robiąc prowizoryczną kładkę, żeby można się wydostać do cywilizacji i pójść głosować. Wcześniej - tak jak pod sąsiedni blok - można się było dostać tylko łódką, pilotowaną przez strażaków.

- Ale w tamtym bloku pod "trójką" nikt teraz nie mieszka. Czasem przyjadą zobaczyć, co z mieszkaniami i odjeżdżają. Z wnuczką pilnuję dobytku naszego i sąsiadów. Strachu nie ma, bo strażacy wypompowują wodę z rozlewiska dzień i noc - mówi.

Od czterech dni ma prąd, wcześniej trzeba się było zadowolić reflektorami wozów strażackich i świeczkami. Gaz w butli się skończył, a woda jest tylko butelkowana.

- Mówią, że to rozlewisko wokół naszych domów, to wina kopalni, bo teren się obniżył i wody gruntowe wybijają na powierzchnię. Mieszkamy jak na środku jeziora - dodaje pani Anna.

Teren przy ul. Hodowlanej wygląda nierealnie. Dwa typowe, kilkuklatkowe socjalistyczne klocki, postawione na środku wielkiej wody. Z tyłu, na górce, rośnie żyto poprzecinane rurociągiem odprowadzającym wodę z niecki. Z boku, przy namiocie, koczują mundurowi. Palą ognisko, aby ogrzać się, gdy zaczyna padać deszcz. Mł. brygadier Piotr Szojda, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej z Tychów, który jest na miejscu akcji, nie potrafi podać nawet przybliżonego terminu wypompowania wody.

- Pracujemy na okrągło. Pompy dużej wydajności nie są wyłączane ani na chwilę. Nasze zadania to nie dopuścić do zwiększenia rozlewiska i w miarę możliwości ograniczyć jego zasięg. Czasem wydaje się, że wygrywamy i woda opada, ale przychodzi następny dzień i na wodowskazie jest więcej niż było - mówi dodając, że o szczegóły należy pytać geodetów z Kompanii Węglowej, którzy kierują akcją.
Ci jednak nie są rozmowni. - Od udzielania informacji jest rzecznik Kompanii Zbigniew Madej - recytują formułkę, jakby zapominając, że domy przy Hodowlanej stoją w wodzie od miesiąca. Już nawet drzewa zaczęły od tego umierać.

Z innych ulic Bierunia woda już zniknęła. Tam życie toczy się w miarę normalnie. Przy ul. Licealnej, sporo przed szóstą rano ruch jak w środku dnia, a przecież nie dosyć, że wcześnie, to jeszcze niedziela. Ale dziś nie jest jak zwykle. Za kilkanaście minut otwarty zostanie lokal wyborczy. Jeden z 25 tysięcy, jakie w całej Polsce postawiono do dyspozycji w wyborach prezydenckich 2010.

Grzegorz Zieliński, szef Obwodowej Komisji nr 1, po raz ostatni sprawdza, czy wszystko jest tak jak trzeba. Karty do głosowania są przygotowane i ostemplowane, długopisy na miejscu, kabiny dla tych, którzy lubią decydować za kurtyną. Jeszcze tylko komisyjne zaplombowanie urny i można otwierać drzwi. Punktualnie o godz. 6 pierwszymi wyborcami są Róża i Edward Syrkowie, Cecylia Grasica i Łucja Mika.

- W każdych wyborach głosujemy wcześnie rano. Potem robimy sobie spacer po Bieruniu w drodze na mszę o siódmej - mówi pani Róża i wspomina, jak kiedyś dostała kwiaty.

- Ale czasy się zmieniają i nie mamy już goździków dla pierwszych wyborców - wzrusza ramionami przewodniczący Zieliński, który oprócz tego, że czuwa nad prawidłowością wyborów, to jeszcze musi regularnie słać do ratusza raporty o frekwencji. Tam robią zbiorówkę z miasta i wysyłają do PKW. Takie raporty trzeba słać co trzy godziny.

Niespełna dwieście metrów od lokalu wyborczego płynie rzeka Mleczna. Mała struga, która miesiąc temu napędziła mieszkańcom sporo strachu. Do dziś na nasypie przy mostku leżą worki z piaskiem.
- Gdyby wylała, cały rynek byłby pod wodą. Nikt nie chciał ryzykować i prewencyjnie umocniono nabrzeże - mówi pan Tadeusz, który choć o kulach, to daje radę wyjść po schodach, żeby oddać głos na nowego prezydenta.

Bieruń leży między trzema rzekami: Wisłą, Gostynką i Przemszą, które stanowią jego naturalne granice. Jakby tego było mało, środkiem miasta płynie właśnie Mleczna. Niezwykle urokliwe i atrakcyjne widokowo miejsca, w maju stały się przekleństwem dla mieszkańców. Ewakuowano Czarnuchowice, Kopań, część Bijasowic, Jajosty. Dramat przeżywali mieszkańcy ulicy Warszawskiej w Nowym Bieruniu i Kopciowic, walczący o utrzymanie rzeki Gostynki w korycie.

Kwadrans po dziewiątej głosował burmistrz Ludwik Jagoda. - Choć Bieruń mocno ucierpiał podczas powodzi, nie miałem ani przez chwilę wątpliwości, że uda się lokale przygotować na czas. Od lat komisje są w tych samych punktach, niezagrożone wodą - mówi. Nie liczył, w ilu głosowaniach w ciągu swojego życia wrzucał karty do urn.

- Najlepiej pamiętam swoje pierwsze głosowanie, choć wówczas trudno było mówić o demokracji - wspomina.

Falami, po każdej mszy, w lokalach przybywa głosujących. Brakuje miejsca na samochody, a i trzeba odstać swoje w kolejkach po karty, bo w Bieruniu oprócz prezydenta wybierają też następcę tragicznie zmarłej senator Krystyny Bochenek.

- Gdyby głosowały tylko starzyki jak my, to frekwencja byłaby z 90 proc. Patrz pan, same ludzie w kwiecie wieku stoją, młodzieży jak na lekarstwo - komentuje ktoś z boku.

Rzeczywiście, takich wyborców jak Małgorzata i Grzegorz Jarzmikowie, małżeństwo przed trzydziestką, jest naprawdę niewielu. Oni zresztą też pierwszy raz stanęli przy urnie.

- Wcześniej w ogóle nas polityka nie interesowała. Teraz jednak doszliśmy do wniosku, że trzeba iść, wybrać najlepszego kandydata - argumentuje pani Małgorzata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!