Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szkoła ziomków zza miedzy

Michał Smolorz
Nie od dziś boleję, jak skutecznie zapominamy, że za południową granicą też rozpościera się Śląsk - i to tak realny, żywy, z wyrazistą tożsamością, podbudowaną luterańskim etosem.

Można powiedzieć, że wszystko tam jest bardziej śląskie niż po polskiej stronie, bo zakonserwowane przez blisko 90 lat granicznego kordonu, szczególnie dokuczliwego w czasach PRL-u. Jeśli gdzieś jeszcze istnieją tradycyjnie śląskie wartości, na które tak chętnie powołujemy się przy okazji debat o naszym "ja" (kult pracy, rzetelność, obywatelska odpowiedzialność i rodzinna kindersztuba), to właśnie tam, a nie pośród zdegenerowanej katowicko-bytomskiej ruiny, gdzie pojęcia te dawno przeszły do kategorii mitów.

Nie będę w tym miejscu ponawiać przykładu prof. Jerzego Buzka, który mógłby być wzorcem klinicznym z tamtego świata, a cały ów śląski kapitał rodzinny i regionalny otworzył mu drzwi do europejskiego świata (choć po prawdzie profesor dopiero od niedawna zaczął się do niego przyznawać, jednak darujmy mu tę słabość). Ale przewodniczący europarlamentu został już powszechnie doceniony, liczba przyznawanych mu honorowych doktoratów i obywatelstw rośnie w postępie geometrycznym, więc ten przykład jest oczywisty.

Zatrzymam się za to na dwóch artystkach wyrosłych w tym samym kręgu kulturowym, które zrobiły w ostatnich latach kariery w Polsce: to Halina Mlynkova i Ewa Farna. Pochodzą z różnych generacji, pierwsza (ur. 1977) wyrosła jeszcze w komunistycznej Czechosłowacji, druga (ur. 1993) jest już dzieckiem wolnej Europy, wychowała się w odnowionej Republice Czeskiej, gdzie konstytucyjnie przywrócono tradycyjny trójpodział na Czechy, Morawy i Śląsk.

A przecież obie - choć różne pod względem artystycznym - mają podobne przymioty osobowości, właśnie te wyniesione ze śląskiej tradycji : dobrą kindersztubę, potrzebę rzetelnego wykształcenia i poczucie uczciwej roboty. Ani Mlynkova, dziś już stateczna żona i matka, ani Farna, wciąż buchająca temperamentem nastolatka, nie zapisały się w polskim życiu estradowym żadnymi skandalami towarzysko-obyczajowymi, jakimi sycą się tabloidy i plotkarskie portale.
Nic tak nie stymuluje kariery estradowej, jak pozyskiwanie i porzucanie kochanków, suto zakrapiane imprezy, goła pupa na estradzie lub odsłonięta pierś w kuluarach festiwalu. Nasze poczciwe Ślązaczki w sposób naturalny i niewymuszony postawiły na talent podbudowany efektywną pracą, do każdego występu są po prostu gruntownie przygotowane. Oglądałem żywe występy jednej i drugiej - za każdym razem miałem wrażenie, że mimo całej otoczki współczesnej estetyki, jestem w świecie dobrej roboty, jakże znanym z lat dawno minionych. Bez chodzenia na skróty, bez szokowania, bez grania na prymitywnych instynktach podochoconej gawiedzi - a przecież skutecznie i twórczo.

Choć po naszej stronie granicy wyrosło wiele znanych i wybitnych gwiazd estrady, to przecież z żadnej nie bije tak autentyczna szlachetna śląskość, jaką czuje się u przybyszów zza miedzy. Doceńmy to. I nade wszystko przestańmy mówić i pisać bzdury o artystkach "pochodzących z Czech" albo o "Polkach z Zaolzia". Nie tylko dlatego, że za granicą nie ma żadnych "Czech", tylko też jest kawał Śląska i Morawy, a województwo śląskie w ogóle z Czechami nie graniczy (jak kto nie wierzy, niech zajrzy do mapy administracyjnej i konstytucji Republiki Czeskiej). Mlynkova i Farna to po prostu pełnokrwiste Ślązaczki. Nic dodać, nic ująć.

A teraz post scriptum. Tydzień temu obwieściłem z tego miejsca, że w wyborach uzupełniających do Senatu oddam nieważny głos, protestując przeciwko "ustawianiu" wyników przez partyjnych baronów i przepychaniu do parlamentu prowincjonalnych lokajów. Mam wielką satysfakcję, bo podobną decyzję podjęło aż 25.812 wyborców - tak wynika z oficjalnego protokołu. Był to wielki, świadomy i precedensowy protest obywatelski przeciwko wyborczemu szachrajstwu, który powinien panu Tomczykiewiczowi i jego kamratom z PO dać wiele do myślenia.

Śląski wyborca przestał być bezwolnym "elektoratem", szarą masą, którą można bezkarnie manipulować. Potraktujcie to - partyjni bonzowie - jak żółtą kartkę. Nic nie jest dane raz na zawsze, następna może być czerwona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!