Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biurokraci liczą straty, a powodzianie czekają na pomoc

Teresa Semik
W Bieruniu oszacować trzeba straty w 380 zalanych budynkach
W Bieruniu oszacować trzeba straty w 380 zalanych budynkach Fot. Marzena Bugała
Śląski Urząd Wojewódzki nie przelał dotąd powodzianom ani złotówki z rządowych pieniędzy na remont i odbudowę domostw.

W wielu miejscach nie są bowiem oszacowane straty po powodzi. Rzeczoznawcy majątkowi, którzy zadeklarowali, że ocenią skalę zniszczeń i potrzebnych napraw, wycofali się z tej pracy, gdy usłyszeli, że za jeden zalany budynek otrzymają "tylko" 600 zł brutto. To za mało, mówią, a praca jest w trudnych warunkach, z komarami.

Póki tych szacunków nie będzie, powodzianie mają związane ręce. Muszą czekać aż przyjdzie rzeczoznawca, a dopiero później na pieniądze z budżetu. Problem w tym, że gminy mogą podpisać umowę na szacowanie strat po wielkiej wodzie tylko z rzeczoznawcami z listy wojewody. Jest tam 90 nazwisk.

Pełnomocnik wojewody śląskiego do spraw usuwania skutków powodzi Andrzej Szczeponek uważa, że to władze samorządowe opóźniają wypłatę pieniędzy, nie szukają kontaktu z rzeczoznawcami. Dwa dni temu rozesłał do zalanych gmin pisma, by solidniej zabrały się do szacowania strat, bo wniosków o pomoc finansową jest rzeczywiście mało, powodzianie nieustannie u niego interweniują.

W Bieruniu w woj. śląskim oszacować trzeba 380 zalanych budynków, a do niedawna pracowało tam zaledwie dwóch rzeczoznawców. - Dziś podpisaliśmy umowę z piątą osobą, a pierwsze operaty z kosztorysami, zgodnie z ich deklaracją, spłyną do nas do środy - informuje Jan Podleśny, zastępca burmistrza Bierunia.

Od początku było wiadomo, że rzeczoznawcy za wycenę strat z kosztorysem otrzymają z budżetu państwa 600 zł, a więc tyle, ile wynosi cena rynkowa tego typu usługi. Jedne gminy znalazły fachowców, inne - nie. Ostatnio spłynęły wnioski o wypłatę pieniędzy na remont budynków mieszkalnych z Czechowic-Dziedzic, Krupskiego Młyna, Chybia. Nie ma wniosków z Gierałtowic czy Bierunia. Wnioski te kierowane są następnie do Ministerstwa Finansów do akceptacji i dopiero wtedy pieniądze mogą otrzymać powodzianie.
Śląskie Stowarzyszenie Rzeczoznawców Majątkowych liczy prawie 400 osób. Nie powinno więc być trudności ze znalezieniem fachowców. - Do tych zadań potrzebni są rzeczoznawcy z uprawnieniami budowlanymi, wskazaliśmy wojewodzie takie osoby - mówi Andrzej Kalus, prezes stowarzyszenia. - Poprosiliśmy wojewodę o krótkie przeszkolenie tej grupy, przedstawienie kryteriów oceny strat po wielkiej wodzie. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Dyrektor Szczeponek twierdzi, że metody wyceny są uproszczone i bez problemu można codziennie oszacować straty w dziesięciu budynkach.

Wiceburmistrz Podleśny proponuje, żeby do wyceny zalanych domów dopuścić inspektorów budowlanych z urzędów. Znają się na tej pracy. Wojewoda musiałby sporządzić aneks do zarządzenia w tej sprawie. Zwłoka zafundowana powodzianom przez urzędników jest niezrozumiała.

Lepiej wygląda szacowanie strat przez ubezpieczycieli. - Będziemy się starali w ciągu najbliższych dni zamknąć proces oględzin wszystkich szkód powodziowych - informuje Agnieszka Rosa, rzecznik prasowy PZU. Rzeczoznawcy z terenów, które nie zostały zalane, zostali skierowani do likwidacji szkód powodziowych na południe Polski i Lubelszczyznę. - Obecnie pracuje tam 600 naszych przedstawicieli, a w normalnych warunkach 100-150 - dodaje Rosa.

- Ponad połowa zgłoszonych szkód jest już po oględzinach rzeczoznawców. Oznacza to, że nasz ekspert obejrzał szkodę, dokonał pomiarów, wyliczeń oraz sporządził dokumentację fotograficzną i kosztorys - mówi Agnieszka Rosa. W wyniku tegorocznego zalania zgłoszono do PZU w całej Polsce ponad 105 tys. szkód. Zdaniem ubezpieczyciela skala tegorocznej powodzi jest znacznie większa niż ta, która miała miejsce w 1997 roku.

Szybciej z tymi pieniędzmi!

Musimy sobie poradzić z różnymi nieszczęściami, które nas dotykają. Duże opady śniegu, Smoleńsk, dwie powodzie... Kiedy żaliłem się Chińczykom, powiedzieli ze zrozumieniem, że mamy teraz, wedle ich kalendarza, Rok Smoka. Musimy to przeżyć - pocieszał wczoraj szefów wszystkich śląskich pośredniaków marszałek województwa Bogusław Śmigielski. Sam musi przeżyć politycznego pecha - pobyt na Expo w Szanghaju w czasie kulminacji wielkiej fali.

Wczorajsza robocza narada w Wojewódzkim Urzędzie Pracy sprowokowana była głównie tym, że Śląskie ma przyznaną przez resort pracy górę pieniędzy: niemal 14 mln zł dla gmin, które dotknęło nieszczęście powodzi.

- Dzięki błyskawicznemu opracowaniu wniosków przez 22 powiatowe urzędy pracy jako pierwsi złożyliśmy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej wnioski na wykorzystanie pieniędzy z rezerwy ministra i dlatego dostaliśmy 13,7 mln zł - wyjaśnia Mieczysław Płaneta, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy. To więcej niż otrzymało ciężko doświadczone Opolskie (tylko 8,5 mln zł) czy Podkarpacie (7,9 mln zł).
- Najważniejsze jest teraz szybkie przekazanie pieniędzy - marszałek Śmigielski przypomniał starą prawdę, że kto szybko daje, ten dwa razy daje. Ich rozdzielenie nie będzie proste - skoro PUP dostały wczoraj aż 1,5 tygodnia tylko na wypełnienie tabelki wedle wzoru: skutki klęski, zakres prac, szacunkowe straty. Tymczasem żywiołem dotkniętych jest 75 proc. województwa - w sumie 123 gminy.

Tam trzeba odbudować infrastrukturę lub rozebrać zniszczone budynki - z pomocą bez-robotnych zatrudnionych do prac interwencyjnych i robót publicznych. Dźwignąć z zapaści firmy handlowe, usługowe i produkcyjne, czyli wesprzeć przedsiębiorców. Wyposażyć stanowisko pracy bezrobotnemu tworzącemu sobie samemu miejsce pracy i pomóc tym, którzy je utracili nie ze swej winy. Pytań i postulatów nie brakuje. Hanna Becker, dyrektor PUP w Siemianowicach Śląskich od marszałka Śmigielskiego domagała się zabiegów o przywrócenie pośredniakom prawa do dotowania działalności gospodarczej górną kwotą 40 tys. zł. Iwona Woźniak-Bagińska z PUP w Rudzie Śląskiej ma dramatyczne bezrobocie, ale tam nie było powodzi. Czy może wykorzystać rezerwę ministra pracy? Okazuje się, że może - ale trzeba nagimnastykować się przy wypełnianiu papierów. Drugi wniosek - że w ślad za pieniędzmi nie zawsze dociera do urzędników powiatowych wystarczająco mocna informacja.
O tym, iż są specjalne fundusze unijne - dla absolwentów szkół, kobiet, osób po 45-50. roku życia - przekonywała szefów PUP-ów Paulina Cius.
- Dajcie nam te pieniądze - w odpowiedzi skandowali dyrektorzy śląskich urzędów pracy.

Dla kogo rezerwa ministra pracy?

całe województwo - przyznano 14 mln zł

1729 osób zostanie objętych wsparciem m.in. w:
PUP Częstochowa 250 osób, 1,44 mln zł (roboty publiczne, staże),
PUP Siemianowice Śl. 223 osoby, 2,45 mln zł (roboty publiczne, dotacje na działalność gospodarczą)
PUP Kłobuck
150 osób, 555 tys. zł (roboty publiczne, staże)
PUP Rybnik 130 osób, 1,05 mln zł (roboty publiczne, staże, dotacje na działalność gospodarczą, refundacja kosztów wyposażenia i doposażenia stanowisk pracy)
PUP Tychy 100 osób, 907 tys. zł (roboty publiczne, staże)
Beata Sypuła

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!