Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co czeka PiS po przegranych wyborach prezydenckich

Teresa Semik, Marcin Twaróg
Wybory w Gliwicach
Wybory w Gliwicach Mikołaj Suchan
Prawo i Sprawiedliwość wychodzi z przegranych wyborów prezydenckich z olbrzymim kapitałem poparcia na przyszłość i z wiatrem w żagle - pisze Teresa Semik. Przegrany prezes PiS zamiast całkowicie uzasadnionej zapowiedzi podania się do dymisji twierdzi, że jego wynik to zwycięstwo - pisze Marcin Twaróg

Czy po przegranych wyborach Prawo i Sprawiedliwość stać na zryw w następnych wyborach, czy może straci członków zawiedzionych kolejną porażką. Co czeka tę partię polityczną w najbliższym czasie? Przeczytaj przewidywania.

Teresa Semik, felietonistka
Prawo i Sprawiedliwość wychodzi z przegranych wyborów prezydenckich z olbrzymim kapitałem poparcia na przyszłość i z wiatrem w żagle. Jestem przekonana, że za wszelką cenę utrzyma ten kurs do jesiennych wyborów i dalej, do przyszłorocznej kampanii parlamentarnej, by sięgnąć po realną władzę w kraju. Ma ku temu wszelkie podstawy.

NAJNOWSZE WYNIKI WYBORÓW PREZYDENCKICH

Wbrew zwolennikom Platformy Obywatelskiej, wygrana Bronisława Komorowskiego nie jest tak imponująca, jakby tego oczekiwali. Polska znów pękła na pół. Przeciwnicy obecnych rządów tworzą sporą armię, w dodatku dobrze zorganizowaną, która pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego doszukuje się swojej szansy życiowej. Za PiS-em wciąż stoi przecież rzesza dawnych działaczy Solidarnościowych, którzy po 1989 roku nie skonsumowała sukcesu opozycji, nie dostała się do żadnej władzy i z latami pogłębia się jej frustracja. Za partią Jarosława Kaczyńskiego stoi też w dużej mierze zacofana wieś, ubogie peryferia miast, którym Kaczyński obiecuje, że Polska musi być solidarna, to znaczy, że trzeba teraz, niczym Janosik, zabrać bogatym i dać biednym, bo im się słusznie należy. Jesteśmy narodem roszczeniowym i takie obiecanki zawsze padną na podatny grunt. Im mniej skuteczna będzie teraz PO, tym bardziej zmobilizowany PiS. Mogą w każdej chwili armię Kaczyńskiego zasilić w znacznej części uśpieni wyborcy, którzy teraz powiedzieli obu kandydatom powiedzieli nie! I nie poszli do wyborów.

Nie wierzę w metamorfozę Jarosława Kaczyńskiego. To wciąż wilk tyle że w owczej skórze, gotowy nawet na sojusz z diabłem, byle przyniósł władzę. Już w niedzielny wieczór wyborczy usłyszeliśmy znany sprzed miesięcy język podejrzeń i insynuacji, gdy nawiązywał do smoleńskiej katastrofy: Z ich tragicznej, męczeńskiej śmierci wyrósł ten ruch i PiS teraz będzie szukał odpowiedzialnych w wymiarze moralnym, politycznym, prawnym.

Nigdy nie miałam wątpliwości, że moralnie odpowiedzialny jest za tę tragedię Lech Kaczyński i Pałac Prezydencki organizator tego wyjazdu. Jak już wiemy, wyjazdu zorganizowanego nieodpowiedzialnie.

Marcin Twaróg, redaktor
PiS przegrał z kretesem. To fakt i nie zmieni tego nawet niewielka 2-3 procentowa różnica pomiędzy kandydatami. Przegrana partia w każdym normalnym kraju musiałaby zadać sobie ważne pytanie: co zepsuliśmy, że dostaliśmy łupnia. Czy lider był kiepski, czy sztabowcy zawalili na całej linii.
W każdym kraju, ale nie w naszym.

Partia Jarosława Kaczyńskiego nie rozpacza, nie ma sobie nic do zarzucenia. Wręcz przeciwnie. Z porażki wyciąga wniosek - jedyny słuszny - że w najbliższych wyborach parlamentarnych odniesie miażdżące zwycięstwo. Na jakiej podstawie? Bóg mi świadkiem, podstaw do takich przewidywań nie widzę.

Odwołam się tutaj do przykładu sprzed dwóch lat, do wyborów prezydenckich w USA, gdzie zresztą polscy emigranci większością głosów poparli prezesa PiS.
Barack Obama zdobył 52,92 proc., a jego kontrkandydat 45,66. Wynik może być zbliżony do wyniku z naszych wyborów.

Kto dziś pamięta nazwisko kontrkandydata Obamy? Kto wie, jak nazywał się szef jego sztabu wyborczego? Czy nadal para się polityką, czy zbiera grzyby i handluje nimi na przydrożnym straganie? Taka jest polityka - przegrani są przegranymi i tracą na znaczeniu, powoli odchodzą w cień zapomnienia.

U nas, przyznaję, jest zdecydowanie inaczej. Szefowa sztabu wyborczego Kaczyńskiego zamiast łez zwątpienia, bez zmrużenia oczu i z promiennym uśmiechem na twarzy opowiada w telewizji, że jest bardzo zadowolona z wyniku wyborczego. Przegrany prezes PiS zamiast całkowicie uzasadnionej zapowiedzi podania się do dymisji twierdzi, że jego wynik to zwycięstwo.

Dlatego twierdzę, że najbliższe tygodnie i miesiące będą dla PiS potwornie trudne. Najpierw partia straciła władzę w rządzie, teraz nie ma swojego prezydenta. Wróżę, że w najbliższym czasie albo czekają ją poważne przeobrażenia włącznie z szukaniem nowego lidera - co jest mało prawdopodobne, albo generalny rozłam i skazanie na niebyt, bo aspirujący do głównych ról w PiS młodzi członkowie wreszcie zrozumieją, że rola głębokiej opozycji nie jest dla nich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Co czeka PiS po przegranych wyborach prezydenckich - Dziennik Zachodni