Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To szaleństwo na torach zaczyna być groźne dla życia

Marcin Kasprzyk
Stan kolei w Polsce często był tematem moich drwin. Zawsze bawiło mnie, już na wstępie skazane na porażkę, szukanie sensu w decyzjach menedżerów poszczególnych spółek kolejowych, którzy od lat ambitnie podcinają gałąź, wspólnie na niej siedząc.

Podejrzewałem nawet, że kolejowa centrala, gdziekolwiek istnieje i ktokolwiek w niej zasiada, ogłosiła konkurs na zakładowy absurd roku. Na mojej top liście była decyzja o tym, żeby z dworców kolejowych wyrzucić kasy. Na drugim miejscu była próba pozbawienia pociągów prawa do wjazdu na tory.

Choć o tych absurdach zgodnie informowały wszystkie media w Polsce, kolejowi menedżerowie na temat trwającego szaleństwa na szynach niechętnie się wypowiadali, licząc chyba, że ludzie w końcu się przyzwyczają.

I faktycznie wyglądało na to, że lud przywyknie się do pociągów, które nie mogą wjeżdżać na tory, a zamiast kupować bilet na dworcu, będzie płacił kary u konduktora.

Do tej pory to wszystko było mniej lub bardziej zabawne, ale to co stało się dwa dni temu w Dąbrowie Górniczej sprawiło, że czas powiedzieć: żarty się skończyły.

Jeśli lenistwo, brak piątej klepki czy cokolwiek czego brakuje wspomnianym menedżerom doprowadza do tego, że korzystanie z infrastruktury kolejowej w Polsce grozi śmiercią (czytaj na stronie 8), to nie jest mi do śmiechu. Dwa dni temu kolejową kładką nad torami szedł człowiek, kładka była spróchniała i załamała się pod ciężarem mężczyzny, który wpadł w dziurę, dotknął znajdującej się poniżej trakcji kolejowej i zginął.

I czyja to wina? Dwa dni trwa ustalanie, kto jest właścicielem kładki. W normalnym kraju to byłoby proste, bo kładka, przypominam, wciąż znajduje się nad torami, które przecież służą do tego by jeździły po nich pociągi. Z tego można wysnuć logiczny wniosek, że należy do instytucji, która (lub które) transport kolejowy organizuje(ą).

U nas, mimo moich podpowiedzi, nie wiadomo do kogo należy kładka, a rzecznicy spółek bronią swoich chlebodawców, jak mogą.

Ten obiekt nigdy nie był składnikiem majątku trwałego PLK. Spółka posiada jedynie dokumentację przekazaną przy tworzeniu nowych spółek kolejowych
- mówi jeden z nich.

Prawda to czy nie, tą wypowiedzią chyba nieświadomie w sposób bardzo prawdziwy pan rzecznik przedstawił sytuację na kolei.

A za śmiertelny wypadek odpowiadają wszyscy, którzy doprowadzili do takiego właśnie bałaganu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: To szaleństwo na torach zaczyna być groźne dla życia - Dziennik Zachodni