Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto na wakacjach

Marek Szczepański
Latem ochoczo porzucamy nasze miasta. Czekają na nas skaliste szczyty, morskie fale, słoneczne plaże i oczka jezior. A przecież właśnie o tej porze roku przestrzeń metropolii i mniejszych miejscowości staje się szczególnie atrakcyjna. Miasto też ma wakacje. Zmienia się i potrafi nas zaskoczyć. Jedno zaskakuje pozytywną zmianą, inne - staje się jeszcze bardziej odpychające, ba, nawet odrażające.

Narzekamy, kiedy zmuszeni jesteśmy spędzić urlop w domu. Zazdrościmy przyjaciołom i krewnym pobytu na egzotycznych lądach i wyspach. Z przygnębieniem i nutą goryczy śledzimy w mediach cudze przygody w odległych krajach. Łakomie chwytamy te kąski inności, docierające w postaci medialnych obrazków do nas - więźniów betonowych dżungli. A przecież, gdy przedzierzgniemy się w miejskich włóczęgów i zapuścimy w letnią codzienność tak dobrze znanych uliczek i placów, szybko dostrzeżemy, że miasto najbardziej atrakcyjne jest właśnie latem. Nie bez powodu światowa turystyka zmienia swój kierunek i coraz więcej biur podróży oferuje wycieczki nie tylko na łono natury, ale także do metropolii, miast i miasteczek, rozrzuconych po świecie.

Kusi nas już nie tylko dzika przyroda, o którą zresztą coraz trudniej - ukształtowani od małego na wzór mieszczucha (homo urbanus) poszukujemy nowych miejskich wrażeń także gdzie indziej. Jesteśmy miejskimi miłośnikami i powinniśmy się z tym pogodzić. Czasami jednak stajemy się ludźmi dwóch światów i wówczas część roku spędzamy w mieście, a później utrudzeni zaszywamy się w wiejskich zaściankach.

Jednak również w obrębie własnych murów latem możemy spodziewać się miłych zaskoczeń. Nasze miejscowości odsłaniają inne, opalone oblicze. Samo miasto oddycha głębiej, poszerza się perspektywa, wydłużają centralne aleje, niewypełnione już tak gęsto skłębionym tłumem spieszącym w posępnym milczeniu do pracy. Zabawa przejmuje rządy na dwa letnie miesiące, a obowiązki schodzą na dalszy plan. Ekspansja ludyczności widoczna jest na ulicach i placach - kawiarniane ogródki bez skrupułów zajmują przestrzeń publiczną. Nie dzieje się to jednak z wielką szkodą dla nas, bo w Polsce na co dzień to przestrzeń niczyja. Teraz staje się oazą dla zmęczonych wędrówką mieszkańców i turystów.

Chodników nie zastawiają już zastępy zaparkowanych z ułańską fantazją samochodów. Jest ciszej, słabnie miejski zgiełk, w naukowym żargonie nazywany fonosferą. Potrafimy wreszcie wychwycić dźwięki, które umykają nam przez większą część roku - głosy ptaków, rozmowy toczone na podwórkach, skrzypce ulicznego grajka czy początkującego gitarzysty. Ale bywa inaczej, niezwyczajne dźwięki harfy czy szopenowskie akordy na placu Baczyńskiego w Tychach, w niedzielne popołudnie, zmuszają do przerwy w miejskim maratonie i refleksyjnego wytchnienia.

Także wieczory wyglądają inaczej - miasto wypełnia światło i ludzie leniwie wędrujący w poszukiwaniu nocnych atrakcji. Za to w dzień centra wydają się puste, znane przestrzenie zyskują zupełnie nową wartość. Może najwyraźniej różnica ta widoczna jest właśnie w miastach dużych, które wyludniają się znacznie bardziej niż mniejsze miejscowości, otulone cały rok odrobinę senną atmosferą. Jednak tętniące życiem śródmieścia metropolii w letnich miesiącach stają się zupełnie innymi przestrzeniami. Właściwie nieznanymi nam przestrzeniami, co ze zdumieniem odkrywamy, jeśli zdarzy nam się pozostać latem w mieście.

Nawet w zgoła nieturystycznych miejscowościach odczuwa się ten inny rytm. Jesteśmy spokojniejsi, chętniej się uśmiechamy - to z pewnością także zasługa słońca, którego w naszej części kontynentu brakuje przez większą część roku. Zmieniają się również formy naszej mobilności. Częściej pokonujemy przestrzeń miejską na piechotę. Spacerujemy bez celu - nierzadko poznając przy okazji miejsca nigdy wcześniej nieodkryte. Taka forma ruchu wymusza też zupełnie nowy typ obserwacji - widzimy to, co umyka nam podczas szybkiej jazdy samochodem, czego nie zauważamy zza okien zatłoczonych środków komunikacji publicznej.

Na zakończenie drobny akcent zapachowy. Po lipcowej burzy pojawia się najbardziej miejski z letnich zapachów - woń deszczu parującego z rozgrzanych trotuarów. Warto poczuć latem miasto, wwąchać się w jego intensywność, posmakować i posłuchać. Możemy wówczas odkryć, że przez kilka letnich tygodni, nie opuszczając swojego miejsca na ziemi, żyjemy w zupełnie innym zakątku świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Miasto na wakacjach - Dziennik Zachodni