Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Składowisko pali się i smrodzi ludziom

Magdalena Nowacka
Kontrolujący teren urzędnicy wytknęli właścicielowi sporo niedociągnięć
Kontrolujący teren urzędnicy wytknęli właścicielowi sporo niedociągnięć fot. Olgierd Górny
Wczoraj na składowisko odpadów Eko-Utyl w Wojkowicach przyjechali przedstawiciele starostwa powiatowego, Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wojkowickiego magistratu, straży pożarnej i policji.

Powód? Podejrzenie, że składowisko stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Zakład ma pozwolenie na zbieranie i przetwarzanie odpadów, w tym niebezpiecznych, wydane przez Starostwo Powiatowe w Będzinie.

Nagromadzenie sporej ilości odpadów na jednej przestrzeni (nikt nie wie ile dokładnie), brak izolacji podłoża, brak oznaczeń odpadów, brak ogrodzenia i kwater na poszczególne odpady - to tylko niektóre z pierwszych wniosków specjalistów od ochrony środowiska.
Starostwo wszczyna postępowanie zmierzające do cofnięcia zgody na zbieranie odpadów (jednak nie na likwidację zakładu).

Problemem uciążliwym dla ludzi są częste pożary na składowisku. Od 2001 roku było ich osiemaście. Najbardziej cierpią z tego powodu mieszkańcy, którzy nawet zaczęli już podejrzewać samego właściciela o podpalanie.

- Te pożary to koszmar. Smród taki, że można się udusić. Słyszałem, że sąsiadka zemdlała - mówi mieszkający w okolicach ulicy Starej mężczyzna.

Strażacy podkreślają spore koszty akcji gaśniczych. - Jeden taki wyjazd to ponad 50 tysięcy złotych - mówi Dariusz Zawadzki, komendant Powiatowej Straży Pożarnej w Będzinie. I stwierdza, że pożary nie są dziełem przypadku. - To ewidentne podpalenia - mówi komendant.

Pomysł na wspólną lustrację na miejscu składowiska wyszedł od Adama Lazara, starosty powiatu.
- Pożary to koszty, ale przede wszystkim zagrożenie dla ludzi. Zatrucie powietrza. Chcę wstrząsnąć sumieniem właścicieli. Składają obietnice, że coś w tej sprawie zaradzą, ale na razie nic na to nie wskazuje - mówi starosta Lazar.

Tymczasem właściciel skadowiska twierdzi, że podpalacze są już zatrzymani. - Sprawa toczy się w sądzie. Podejrzani są dwaj mieszkańcy Żychcic. Odbyła się już pierwsza rozprawa, ale został właściwie tylko odczytany akt oskarżenia. Nie przyznają się. Kolejna rozprawa ma się odbyć na początku lipca - mówi Jan Borycki, właściciel firmy.

Twierdzi, że wszystko działa zgodnie z prawem i nie ma nic do ukrycia. Nie robił problemu, kiedy komisja postanowiła wziąć próbki niektórych płynów składowanych w tym miejscu. Kontrolerzy pytali o ogrodzenie.

- Było tu ogrodzenie, ale zostało pocięte i to wielokrotnie. Muszę postawić nowe, murowane ale do tej pory nie było na to pieniędzy. Ale znajdzie się - zarzeka się.

Jerzy Kopyczok z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wypowiada się ostrożnie, ale kilka niedociągnięć zauważył gołym okiem.

- Bałagan, niechlujstwo, nie jest izolowane podłoże na którym magazynowe są odpady. Naszym zadaniem jednak jest sprawdzić, czy w normalnej sytuacji, kiedy nie ma zagrożenia pożarowego, składowisko w takim stanie nie zagraża zdrowiu i życiu ludzi - mówi Jerzy Kopyczok.

Wiadomo, że właściciel ma czas do końca roku na uporządkowanie terenu.

Komisja w tym samym składzie zapowiedziała już kolejną wizytę w tym miejscu. Za miesiąc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!