Ludzie są coraz bardziej oburzeni. A w Urzędzie Miasta rozkładają ręce i twierdzą, że niewiele mogą.
Zresztą nie tylko oni, bezsilne jest wobec wyrastających jak grzyby po deszczu sklepów także Ministerstwo Zdrowia. Górą są sprzedający.
- To już jest skandal! Otworzył się kolejny sklep z dopalaczami na ulicy Moniuszki w Katowicach. Mam córkę, którą ostatnio z nimi nakryłam. Piszę do Państwa ze swoimi przyjaciółmi, którzy też mają dzieci i się o nie obawiają - zaalarmowała nas pani Małgorzata. Dopalacze to substancje psychoaktywne, działają podobnie jak narkotyki - odurzają. Zasadnicza różnica jest jedna - można je kupić legalnie.
Z problemem nie radzi sobie Ministerstwo Zdrowia, które chce dopalaczy zakazać. To jednak zabawa w kotka i myszkę, bo nazwy sprzedawanych środków zmieniają się nawet codziennie. Dodatkowo dopalaczami najczęściej handluje się jako artykułami kolekcjonerskimi, z zastrzeżeniem, że produkty nie nadają się do spożycia przez ludzi, choć doskonale wiadomo, że specyfiku smoke (125 zł), albo diablo xxx (40 zł) nikt nie kupuje do klasera.
Interes się kręci. Biznes działa na zasadzie franczyzy. Przykładowy całkowity koszt otwarcia sklepu partnerskiego o powierzchni ok. 50 m kw. wraz z pierwszym zatowarowaniem wynosi ok. 20 tys. zł, samo przystąpienie do sieci sklepów partnerskich jest bezpłatne.
Przy wyborze lokalizacji sklepów partnerskich zwraca się uwagę na to, aby znajdowały się w miarę blisko potencjalnego odbiorcy, czyli najlepiej w okolicach szkół. Na przykład gimnazjum. W ubiegłym roku po tym, jak w okolicach Gimnazjum nr 8 na os. Tysiąclecia pojawił się smile shop wybuchła wrzawa. Przestraszyli się rodzice i nauczyciele.
- Pisaliśmy do różnych instytucji, domagaliśmy się kontroli, ale sprawa nie była prosta. Mimo to sklep został zlikwidowany na początku tego roku, a pomogła nam interwencja pełnomocnika prezydenta ds. rozwiązywania problemów uzależnień - mówi Lucyna Ślęczka, dyrektor G8 w Katowicach.
Pełnomocnik ds. rozwiązywania problemów uzależnień Maciej Maciejewski przyznaje, że wtedy się udało, ale zazwyczaj urzędnicy pozostają bezradni.
- Dokładnie sprawdziliśmy sklep z os. Tysiąclecia i okazało się, że obiekt był podnajmowany bez zgody Urzędu Miasta, a taka zgoda jest wymagana. Z powodu niedopełnienia tej formalności musiał zostać zamknięty - opowiada. Potwierdza, że do urzędu coraz częściej zgłaszają się zaniepokojeni nowym biznesem mieszkańcy. Jedyne co pozostaje urzędnikom, to nękanie sklepów kontrolami. - Możemy też wystąpić z prośbą do sanepidu i Państwowej Inspekcji Pracy o dokładne skontrolowanie tych punktów - dodaje Maciejewski.
Zmasowana kontrola skarbowa sklepów kolekcjonerskich została przeprowadzona pod koniec czerwca w całym kraju. Na Śląsku sprawdzono 46 punktów, w pięciu kontrola się nie udała, bo były zamknięte.
- Został wystawiony tylko jeden mandat - podsumowuje Joanna Kruz, rzecznik prasowy Urzędu Kontroli Skarbowej w Katowicach.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?