Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewolnice miłości

Redakcja
Fot. Wojciech Krzyżanowski
Vivian była prostytutką w Las Vegas. Biznesmen Edward zabrał ją z ulicy. Zakochali się w sobie. Historia z hollywoodzkim happy endem: żyli długo i szczęśliwie. Pamiętacie? To scenariusz filmu "Pretty woman" z Julią Roberts i Richardem Gere. Życie takich scenariuszy nie pisze. O horrorze uprowadzonych kobiet - Justyna Przybytek

Co myślisz widząc Bułgarkę przy drodze na Warszawę? Wiele, ale mało w tym współczucia.
Ania (imię fikcyjne - przyp. aut.) została niewolnicą-prostytutką na ponad rok. Nie wolno jej było nawiązywać kontaktów ani z rodziną, ani z klientami. Posiłek miała wyznaczony raz dziennie. Strój z góry ustalony. Obowiązkowo zażywała środki wczesnoporonne. Wyjazd za granicę wyglądał na niewinny. Pojechała do pracy. Dostała mały, ale czysty pokój z łazienką. Rano po pierwszej nocy zauważyła, że zniknęły jej rzeczy. Prostytutką być nie chciała, została przehandlowana. Zbuntowała się. Została zgwałcona. To był pierwszy raz. Potem oprawcy nie tylko ją gwałcili, ale też profilaktycznie bili po głowie. To praktyczne. Pod włosami nie widać ran i siniaków.

Siostra Bałchan ostrzega: biorą cię na miłość lub łatwy zarobek, a potem lądujesz w burdelu. Ucieczka?
To nie takie proste

Sporo czasu zajęło, zanim przystosowała się do wolności. Trzeba też było długiej terapii, aby Ania nie bała się powiedzieć, że lubi kolor niebieski, a nie brązowy. I jeszcze. Trzeba było też Anię nauczyć poprawnie pisać, bo od razów w głowę, straciła tę umiejętność.
To, że wdepnęły w g..., nie znaczy, że nim są

- Nie pisz o dziewczynach prostytutki. Pisz na przykład uprawiające prostytucję - upomina mnie siostra Anna Bałchan, szefowa Stowarzyszenia im. Marii Niepokalanej na Rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom w Katowicach. Stowarzyszenie jest jedynym w południowej Polsce ośrodkiem zajmującym się pomocą ofiarom handlu ludźmi.

Dlaczego?
- Bo przypinasz im łatkę! Jak wdepniesz w psie odchody, to jesteś psimi odchodami, czy po prostu w nie wdepnęłaś? - pyta retorycznie siostra.

- Wiesz, jaka jest najbardziej chamska metoda werbowania kobiet? Na miłość! Nie wiem, co jest w tych babkach, że nie widzą faceta na oczy, ale potrafią się w nim zakochać po kilku godzinach rozmowy telefonicznej i wyjechać na drugi koniec Europy - mówi siostra Anna.

A co za granicą? - Po dwóch tygodniach kończą się miody i sielanka. Kobieta słyszy, że koniec utrzymywania i musi iść do pracy. Ona na to: Jasne, poszukam czegoś, w okolicy w pizzerii szukają kelnerki. Facet, że nie, bo do agencji - opowiada dalej. I zaczyna się horror. Bicie, gwałty, poniżenie i permanentne upokorzenie.
Definicja
"Handel ludźmi" oznacza werbowanie, transport, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osób, z zastosowaniem gróźb lub użyciem siły, lub też z wykorzystaniem innej formy przymusu, uprowadzenia, oszustwa, wprowadzenia w błąd (...). Wykorzystanie obejmuje (...) wykorzystywanie prostytucji innych osób (...), pracę lub usługi o charakterze przymusowym, niewolnictwo lub praktyki podobne do niewolnictwa, zniewolenie albo usunięcie organów. Zgoda ofiary handlu ludźmi na wykorzystanie nie ma znaczenia.

Z kacem i bez nerki
- Pamiętam dziewczynę, której usunięto nerkę. Została porwana z dyskoteki. Zabrało ją kilku mężczyzn, wśród nich facet, który ją podrywał. Po tygodniu znalazła się na jakimś przystanku, już bez nerki. Operacja została wykonana precyzyjnie - opowiada siostra Bałchan.
Handel organami to opłacalny biznes, jednak w Polsce nie prowadzony jeszcze na taką skalę co na Wschodzie - dodaje siostra.

Za to zagłębiem handlu ludźmi Polska jest od kilku lat. Jesteśmy krajem tranzytowym i coraz częściej docelowym. Kierunek? Polacy jadą na Zachód: Włochy, Niemcy, Holandia, Grecja, Cypr. Sporo też do Turcji. Do Polski przywożone są dziewczyny z Albanii, Ukrainy, Białorusi, całego dawnego bloku wschodniego. Dalej na Zachód? A po co, dla nich tu jest Ameryka. Na Śląsk trafiają Bułgarki.

Walka z wiatrakami
Pod koniec czerwca tego roku śląscy policjanci wspólnie z włoskimi karabinierami zatrzymali pięciu członków międzynarodowej grupy przestępczej, zajmującej się handlem ludźmi. Werbowali Polki i sprzedawali je do domów publicznych we Włoszech, Grecji i Japonii. Polki docierały za granicę na własną rękę. Na miejscu zabierano im paszporty i bilet powrotny. "Opiekunowie" co noc zawozili je do klubów nocnych, gdzie musiały się prostytuować. Były bite i straszone. Rozpracowanie grupy trwało od końca 2008 r.! W efekcie kryminalni z katowickiej komendy wojewódzkiej zatrzymali dwóch mężczyzn i kobietę. W ręce włoskich karabinierów wpadło 16 osób. Ilu spośród zamieszanych w proceder pozostaje na wolności? Nie wiadomo.

Skala
Podobno tylko na seksbiznesie zarabia się więcej niż na handlu bronią. Tak mówią. Jak jest naprawdę? Nikt nie wie na pewno. To co jest ujawniane, to wierzchołek góry lodowej. Najmniej jest przypadków, które skończyły się w sądzie. Jest armia kobiet, którym udało się uciec lub zostały deportowane, ale nigdy faktu o zmuszaniu do niewolniczej pracy nie ujawniły. Jeszcze więcej tych, które straciły życie. Nie wiadomo, ile jest zaginionych.

Statystyki? Organizacje pozarządowe szacują, że tylko w Polsce handel ludźmi dotyczy rocznie ok. 300 tys. osób. Według ONZ , rocznie na świecie od 2 do 4 milionów osób staje się ofiarami handlu żywym towarem. Parlament Europejski wyliczył, że w Europie proceder ten dotyczy rocznie ok. 200 tys. osób, w tym w Polsce 15 tys. Prokuratura Krajowa oszacowała tymczasem, że od 1995 r do 2008 r. ofiar było zaledwie 3170. Komenda Główna Policji podaje, że w 2009 r. było tylko 59 ofiar.

- Statystyki są niewiarygodne, bo ofiara trafia do nich dopiero po zakończonym śledztwie. A śledztwa i sprawy w sądzie trwają po kilka lat. Inna rzecz, że Polacy, którzy zostali ofiarami handlu za granicą w ogóle nie figurują w polskich statystykach. A większość ofiar ucieka i nikomu nic nie mówi - tłumaczy Irena Dawid- Olczyk z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada.

Werbownik - artysta
Jest werbownik i jest ofiara. Miejsce werbowania. Miejsce docelowe. Werbownicy to zawodowcy. Wiedzą, czy dziewczyna ma w domu problemy, jakie kłopoty w pracy, że marzy o karierze modelki, czy na randkę lepiej zabrać ją do dobrej restauracji, czy na spacer do centrum handlowego. Cel? Zbajerować i rozkochać. Wybierają dziewczyny niewykształcone, samotne, po nieudanym związku, załamane, dobre są też małolaty na gigancie, a jeszcze lepiej dziewczyny z domów dziecka.
- Facet ogłasza się w internecie. Kobieta - przed 30., wygląda jak średnia krajowa, wykształcona, zna angielski. Brakuje jej tylko drugiej połówki. Każdy przecież szuka miłości - opowiada siostra Bałchan. Odpowiada na ogłoszenie. Nawiązują kontakt. Najpierw internet. Potem telefony. Facet przyjeżdża. Namawia do wyjazdu, bo skoro oboje kochają, powinni być razem. Jeśli kobieta ma rodzinę - awantura, bo jak to tak nagle. Jeśli werbownik jest cwany, to uprzedza dziewczynę, żeby nikomu nic nie mówiła. To metoda na miłość. Równie niezawodny bywa mechanizm długu.

- Nie masz pieniędzy? Co za problem! Zarobisz. Jest robota. Pilna, trzeba się decydować. Wyjazd sponsoruję, a jak zarobisz, to oddasz - to ten schemat. I koniecznie: tylko nie mówi nikomu!
Kobiety jadą też same.

- Pracowałam z dziewczyną, która sama się zdecydowała wyjechać do agencji. W Polsce żyła na zapadłej wsi z wielką rodziną w barakach. Dosłownie w barakach. Plan był taki, że wyjeżdża, prostytuuje się i wysyła pieniądze rodzinie. Miała pecha. Stała się niewolnicą. Pracowała na okrągło. Nie miała z tego ani grosza - opowiada siostra Anna.

Baśka uciekaj!
Ucieczka? To nie takie proste. Ofiary są trzymane pod kluczem. Jeśli mają trochę swobody - czyli same chodzą do klubu albo na ulicę, albo do pracy - są pilnowane i mają wyliczony czas na powrót. Jest paraliżujący, obezwładniający strach po setnym pobiciu albo gwałcie. Czasem przeszkodą jest syndrom sztokholmski, czyli stan psychiczny ofiary, która przewrotnie solidaryzuje się ze swoim oprawcą. - Przecież zaczęło się od miłości, tak? Więc kobieta wmawia sobie, że wszystko jest w porządku, bo przecież facet ją kocha. A to tylko przejściowe kłopoty. Zupa za słona, więc lanie się należało - to ten tok myślenia. Oberwałam, ale jutro już będzie dobrze - opowiada siostra Bałchan.

Bywa, że szok jest zbyt wielki, aby racjonalnie myśleć. Basia (imię fikcyjne - przyp. aut.) pojechała za ukochanym do Niemiec. Zmusił ją, aby się prostytuowała. Robiła, co kazał. Udało jej się zadzwonić do siostry. Ta zażartowała: uważaj, bo jeszcze cię tam sprzedadzą do jakiejś agencji. To był impuls. Basia zaczęła szlochać do słuchawki. Siostra powiedziała jedno słowo: Uciekaj! Udało się.

Po powrocie - Gumisie
Jak się pracuje z ofiarami? - Zależy co przeżyły i co wyniosły z domu. Najtrudniej z dziewczynami, które wyszły z domów dziecka. To masakra. Sutener, jakikolwiek by był, lepszy jest niż ośrodek. Dziewczyna nigdy w życiu nie miała oparcia w rodzinie, więc sutener jest czymś stałym. Raz powiedziałam takiej dziewczynie, że przecież może żyć inaczej, chcieć czegoś więcej. Ona na to, że jej o "Gumisiach opowiadam. Tyle że Gumisie widziała w telewizji, więc są bardziej rzeczywiste - wyjaśnia siostra Bałchan.

Milczą? - Chciałyby wrócić do normalnego życia. Tak się nie da. To jest jak bomba z opóźnionym zapłonem, wybucha po pół roku. Człowiek nie potrafi pracować, wpada w depresję, ma stany lękowe, boi się dźwięku podjeżdżającego samochodu. Bliskim się nie mówi, bo to zbyt bolesne i wstyd. Człowiek zostaje sam - tłumaczy siostra Anna. - Sporo jest zastraszonych - dodaje.

2009 r. Bielsko-Biała. Motel przy ul. Czerwonej. Policja dostaje cynk, że więzione są tu kobiety. Robi nalot. Dwie Bułgarki (18 i 26 lat) zwerbowane do pracy na targowisku, były zmuszane do prostytucji. Są zatrzymani - dwóch Bułgarów i Polka - to handlarze. Rusza śledztwo. Jedna z Bułgarek zeznaje. Wraca do kraju. Po dwóch miesiącach kontaktuje się z adwokatem. Wycofuje zeznania.

Ofiary handlu, jeśli przebywają w Polsce nielegalnie, a tak jest z większością cudzoziemców z bloku wschodniego, mogą zostać tylko na czas prowadzonego śledztwa, potem są deportowane. Dla porównania we Włoszech, gdzie handel ludźmi podobnie jak w Polsce odbywa się na dużą skalę, działają specjalne ośrodki, w których kobiety, zeznające w sprawach o handel ludźmi, mają szansę na adaptację do normalnego życia. Nawet jeśli są cudzoziemkami, otrzymują obywatelstwo, uczą się języka, odbywają szkolenia zawodowe, potem mogą liczyć na pracę. W Polsce są jedynie dwa ośrodki z miejscami dla ofiar handlu ludźmi. Jeden prowadzi fundacja La Strada, drugi katowickie Stowarzyszenie. To ostatnie ma zaledwie 15 miejsc i zawsze komplet. - Kobieta nie rodzi się prostytutką, nie prostytuuje się też z lenistwa. Gdzieś leżą przyczyny i te bywają dramatyczne. Raczej bym zapytała, kto z usług tych dziewczyn korzysta, co z tymi facetami jest nie tak! Bo skoro jest popyt, to jest i podaż. A jak podaż rośnie, to i popyt musi się zwiększyć - komentuje siostra Bałchan.

Więzione dziewczyny często proszą o pomoc klientów. Pomagają nieliczni. Większość płaci za usługę i do widzenia.

Gdzie szukać pomocy?

Werbownicy działają przez cały rok, ale szczególnie aktywni są w wakacje. Instytucje, pomagające kobietom
* Stowarzyszenie im. Marii Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom www.magdalena-katowice.eu, siedziba w Katowicach przy ul. Krasińskiego 21
* Fundacja Itaka - www.zaginieni.pl, 24-godzinna linia wsparcia - 801 247 070, +48 22 654 70 70 - z zagranicy i telefonów komórkowych
* La Strada - Fundacja Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu, telefon zaufania: +48 22 628 99 99.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!