18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalin miał siły, by ruszyć na Warszawę

Redakcja
Dla Kremla wybuch powstania był "polską głupotą" - mówi Nikołaj Iwanow w rozmowie z Marcinem Zasadą

Czekamy ciebie, czerwona zarazo, byś wybawiła nas od czarnej śmierci, byś nam Kraj przedtem rozdarłszy na ćwierci, była zbawieniem witanym z odrazą" - pisał o Sowietach zatrzymanych na brzegu Wisły poeta i powstaniec Józef "Ziutek" Szczepański. Dlaczego Warszawa nie doczekała "nienawistnego zbawcy"?
Zacznijmy od tego, że Armia Czerwona dotarła do południowych granic Warszawy już pod koniec lipca. Wtedy po drugiej stronie nie było żadnych wojsk niemieckich, zresztą wystarczy prześledzić łatwość, z jaką Sowieci zdobyli choćby przyczółek magnuszewski. Później dowódca 8. Armii Gwardii generał pułkownik Wasilij Czujkow był pewny, że jego żołnierze przełamią opór Niemców i wykonają zaplanowany wcześniej marsz na Warszawę. Czujkow dzwonił więc do Stalina i pytał: "Czy ruszyć na połączenie z braćmi Polakami?". Bynajmniej nie dowodziło to jego sympatii do powstańców, co więcej, żadnemu sowieckiemu oficerowi o zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy nazwać w ten sposób żołnierzy AK. Ale oprócz antyakowskiej propagandy, według której Polacy byli bandytami współpracującymi z Niemcami, w Armii Czerwonej działała też propaganda Polski lubelskiej, przedstawiająca powstanie jako zryw narodowy, w którym ważną rolę odgrywają komuniści. Tak czy inaczej, ze zgromadzonych dowodów wynika, że Stalin w żadnym wypadku nie planował wyzwolenia walczącej Warszawy. Według wspomnień generała Siergieja Sztemienki, Stalin chciał jedynie przeprowadzić "ograniczoną operację". Nie oznaczała ona nic więcej niż przedłużanie agonii powstania.

Stalin miał możliwość, żeby pomóc powstańcom, ale wolał wydać rozkaz: "Zatrzymać się przed Warszawą". Chciał, aby Armia Krajowa wykrwawiła się. W ten sposób niszczył polską elitę

Przez ponad pół wieku radzieccy historycy utrzymywali, że Armia Czerwona nie mogła przyjść powstańcom z odsieczą, bo napotkała potężną kontrofensywę niemiecką, a w dodatku borykała się z dużymi brakami w zaopatrzeniu.
To ewidentne bzdury porównywalne z działalnością komisji Burdenki powołanej przez władze radzieckie w celu rzekomego wyjaśnienia zbrodni katyńskiej. I Front Białoruski, nawet po ofensywie na Białorusi, miał wystarczające siły, aby podjąć skuteczną akcję wyzwolenia Warszawy. Stalin po prostu postanowił nie udzielać żadnej pomocy wykrwawiającemu się miastu. Powstanie określał jako "polską głupotę", Polaków obarczał też winą za zniszczenie swojej stolicy. W swojej książce przedstawiłem dowody, że zaopatrzenie Armii Czerwonej było pod Warszawą całkiem solidne.

Historyk Antony Beevor twierdzi, że właśnie tych zapasów byli pozbawieni - dlatego zatrzymali się na linii Wisły.
To proszę zwrócić uwagę, z jaką szybkością Sowieci odbudowywali zniszczone przez hitlerowców połączenia kolejowe, czym wzbudzali podziw nawet wśród Niemców. Poza tym I Front Białoruski miał pierwszeństwo w zaopatrzeniu. Natomiast wstrzymanie ofensywy na przedpolach Warszawy ze strategicznego punktu widzenia było absurdalne, bo dało czas Niemcom na przygotowanie obrony. Efektem tego były znacznie dotkliwsze straty czerwonoarmistów podczas ofensywy styczniowej, choć akurat ten argument do Stalina nie przemawiał w ogóle, bo życie własnych żołnierzy nigdy nie było przedmiotem troski w wojennej strategii ZSRR.
Podejrzewa pan, że Stalin wydał pisemny rozkaz: "Zatrzymać się przed Warszawą"?
Ten rozkaz mógł nie mieć formy pisemnej. Stalin mógł wydać go ustnie, tym bardziej nauczony doświadczeniami katyńskimi. Po odkryciu tej zbrodni Stalin był o wiele ostrożniejszy w podejmowaniu decyzji w sprawach polskich. Istnieje natomiast wiele dokumentów, w których otwarcie opowiada się przeciwko udzielaniu powstaniu jakiejkolwiek pomocy. Są to na przykład jego listy do przywódców Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, w których nazywa powstanie "nierozważną, straszliwą awanturą, która powoduje ogromne ofiary wśród ludności" i informuje, że "dowództwo sowieckie zdecydowało się odciąć od awantury warszawskiej".

Wyświadczając tym samym ostatnią przysługę Hitlerowi. Zresztą Niemcy zdołały się odwdzięczyć, wymyślając mit o odparciu Armii Czerwonej przed Warszawą, który Stalin zręcznie wykorzystał.
Dokładnie tak. W sierpniu i wrześniu 1944 roku na dwa miesiące odżył pakt Ribbentrop-Mołotow. Niemcy, widząc zbliżające się wojsko, byli przekonani, że na drugi dzień znajdzie się ono w mieście. Gdy do tego nie doszło, hitlerowska propaganda, której potrzebny był jakiś sukces na froncie, wymyśliła historię o skutecznej kontrofensywie. W ten sposób Goebbels sprawił wielki prezent Stalinowi. Wódz Związku Sowieckiego miał gotowe alibi.

Część historyków utrzymuje, że Stalin dysponował bardzo słabym rozpoznaniem w Warszawie. Miał podejrzewać nawet, że za wybuchem powstania kryje się wywiad brytyjski. Dziwił się, jak nieuzbrojeni partyzanci mogą przeciwstawiać się Niemcom przez tyle tygodni. Ponieważ nie wiedział, co się dzieje, wolał się nie angażować.
Nie zgadzam się. Stalin miał bardzo rzetelne rozpoznanie, wiedział o akcji "Burza", poza tym miał swoich agentów nie tylko w wywiadzie brytyjskim, lecz także w polskim rządzie. Wiele decyzji podjętych w Londynie szybko trafiało na jego biurko. Fakt, był zaskoczony, że powstanie trwa tak długo. Ale nie zapominajmy, że Stalin miał w pamięci cud nad Wisłą z 1920 roku, obawiał się, że Polacy są zdolni do heroicznych zwycięstw wbrew rozsądkowi.

Dlatego w perfidny sposób wydłużał konanie powstania?
Stalin chciał unicestwić ważny ośrodek sił niepodległościowych cudzymi rękami, maksymalnie wykrwawić Armię Krajową, możliwie jak najdotkliwiej zniszczyć polską elitę, która po wojnie na pewno nie podporządkowałaby się sowietyzacji. Każdy dodatkowy dzień powstania to dla Stalina kilka tysięcy problemów mniej. Ważne są słowa Stalina kierowane do PKWN: "Polacy wreszcie poczuli, co to znaczy prawdziwa wojna. My mamy zniszczony Stalingrad i Mińsk, więc nie żal i Warszawy". Stalin długo nie pozwalał na lądowanie na sowieckich lotniskach samolotów alianckich dokonujących zrzutów broni. Dotarłem też do rozkazu dla radzieckiego lotnictwa, w którym jednoznacznie zakazano wykonywania lotów bojowych nad Warszawą, dając tym samym wolną rękę znacznie słabszej Luftwaffe. Sowieci byli na tyle mocniejsi, że w kilka dni mogli rozwiązać problem bombardujących miasto sztukasów. Stalin działał z premedytacją i świadomie wybierał bierność.

A jak reagował, gdy sprawa powstania nabrała światowego rozgłosu?
Zorganizował samobójczą akcję polskich żołnierzy dowodzonych przez generała Berlinga. Zgodnie z oczekiwaniami, upozorowany desant zakończył się klęską. Później propaganda sowiecka oskarżała Bora-Komorowskiego o wydanie rozkazu niewspółpracowania z Berlingiem. W końcu Rosjanie zaczęli też zrzucać broń dla powstańców. Ta pomoc była hojniejsza niż wsparcie aliantów, ale jej pobudki nie były szlachetne. Stalin chciał, by Polacy bili się do ostatniego człowieka.

Ponoć Stalin był w pewnym momencie skłonny do negocjacji. Myśli pan, że Zachód mógł u niego coś wytargować i uratować Warszawę?
Nie sądzę. Na pewno nie było to możliwe w 1944 roku. Wymowny jest przykład rozmów Stalina z Churchillem, w których wódz ZSRR oburzał się, że Wielka Brytania może zbroić AK, która jest radzieckim wrogiem. I wiosną 1944 roku Chruchill zdecydował o ograniczeniu dostaw broni. Stalin nie ruszył się pod Warszawą, bo pokazał Anglikom, kto tu rządzi. Moim zdaniem, Polacy stracili swoje szanse dużo wcześniej. W 1941 roku Stalin myślał, że przegrywa wojnę. Wtedy po porozumieniu Sikorskiego z Majskim była szansa nawet na utargowanie kwestii granic RP. Według mnie,
Stalin brał pod uwagę możliwość "finlandyzacji" Polski. Kluczowy być może byłby udział polskich żołnierzy pod Stalingradem. Tymczasem armia Andersa została wycofana, co uważam za błąd. Rozumiem, że była to niewyobrażalnie trudna decyzja, walka po stronie swojego kata. Ale po Katyniu Stalin zrozumiał, że dla komunizacji Polski nie ma alternatywy.
Zatem to kolejny dowód, że powstanie warszawskie było skazane na klęskę od samego zarania. Czy pańskim zdaniem, to ostatni taki polski zryw romantyczny?
W pewnym sensie to kontynuacja romantycznych powstań - styczniowego i listopadowego - przeprowadzona przez ludzi, którzy w pewnym sensie byli spadkobiercami tej tradycji. Powstanie warszawskie nie mogło zmienić losu kraju, bo był on już przesądzony. Ale według mnie, krew przelana w Warszawie nie poszła na marne. Uważam, że powstanie zagwarantowało Polsce wprowadzenie gomułkowskiego systemu komunistycznego, znacznie łagodniejszego od radzieckiego czy rumuńskiego. Powstańcy pokazali Stalinowi, że w Polsce nie da się rządzić tak jak w ZSRR. Uważam, że pamięć o powstaniu była ostrzeżeniem dla Rosjan w czerwcu 1956 roku czy w czasach Solidarności. Pamiętali, że Polacy są zdolni do najbardziej beznadziejnego powstania, którego stawką może być choćby godność, że Polacy to nie Czesi. Mit o powstaniu zaważył na stosunkach między Polską i ZSRR na długie lata.

Załóżmy, że jakimś cudem powstanie by się powiodło i Armia Czerwona wjechałaby do biało-czerwonej Warszawy.
Generał Komorowski jeszcze przed wybuchem powstania wiedział, że nawet jeśli zakończy się ono zwycięstwem, on sam skończy w radzieckim więzieniu jak generał Wilk, szef AK w Okręgu Wileńskim. Wszyscy Polacy to wiedzieli. Ale gdyby dowódcy nie podjęli decyzji o rozpoczęciu walki, powstanie rozpoczęłoby się i tak. Gdyby zakończyło się sukcesem, Warszawa byłaby cała, zginęłoby 200 tysięcy ludzi mniej. Ale Polska nie miała już szans na zmianę swojego strategicznego położenia. Stalin chciał budować nowy ład, nie mógł pozwolić, by rządzili nią ludzie znający prawdę o Katyniu.

Więc tak samo jak powstanie przegraliśmy całą wojnę. Sowiecki totalitaryzm zawładnął tą częścią Europy na lata.
Zastanówmy się, co byłoby, gdyby wojnę wygrał Hitler. Czy nie byłoby jeszcze gorzej? System stalinowski był potworny, ale jeszcze bardziej makabryczną machinę stworzył Hitler. Dla Polski było to zwycięstwo niepełnowartościowe, ale było to zwycięstwo nad czymś gorszym. Przecież 95 procent Polaków podczas wojny zabili Niemcy, Polacy byli drudzy - po Żydach - w kolejce do Oświęcimia. Zawsze powtarzam, że Sowieci zabijali wam duszę, a Niemcy - i duszę, i ciało.
Jakie znaczenie dla Europy miało powstanie warszawskie?
W PRL jego znaczenie było minimalizowane. Jego historia nie przebijała się do świadomości innych narodów. Zresztą do dziś powstanie warszawskie jest nagminnie mylone z powstaniem w getcie. Pamięć o tym zrywie została zaprzepaszczona.

A jak przedstawiano ją w Rosji?
Powtarzając kłamstwa, czasem absurdalne. Na przykład, że powstanie było antyrosyjskie i takie poglądy generalnie obowiązują do dziś. Sam próbuję pokazywać prawdziwe oblicze i rolę ZSRR w powstaniu warszawskim. Nazywam rzeczy po imieniu: to była zbrodnia. Ale Rosja zawsze miała całe mnóstwo bolesnych czy wstydliwych spraw, których nie wyjaśniła ze swoim narodem. Katyń? To kropla w morzu krwi przelanej w ramach stalinowskiego systemu represji. Dziś, po katastrofie smoleńskiej, wiele się w Rosji zmieniło. W przyszłym roku w Rosji ukaże się moja książka "Powstanie warszawskie widziane z Moskwy". Mam nadzieję, że skłoni ona moich rodaków do dyskusji na ten temat.

Mimo dziesiątek książek i prac naukowych historia powstania i jego kulisy wciąż mają wiele luk. Czy sądzi pan, że w rosyjskich, brytyjskich i amerykańskich archiwach są jeszcze dokumenty, które wyjaśniłyby wątpliwości historyków?
Te trzy kraje na pewno mają takie dokumenty. Co roku piszę listy do Archiwum Prezydenta Federacji Rosyjskiej i archiwum FSB z prośbą o ich udostępnienie. Dostaję grzeczne odpowiedzi i sporo mało znaczących pism i druków.

Jak czczenie klęskowego powstania w Polsce odbiera się za granicą?
Nikt się nad tym nie zastanawia. Dla reszty świata to temat nieznany, raczej ciekawostka historyczna. Kiedyś Stalin mówił o powstaniu: "To lokalna awantura, nieistotna rzecz". Jeśli popatrzymy na odbiór tego wydarzenia na świecie, wyjdzie, że wódz sowiecki miał rację. Cóż za ironia losu.

***
Nikołaj Iwanow jest rosyjskim historykiem od wielu lat mieszkającym w Polsce. Właśnie wydał książkę "Powstanie warszawskie widziane z Moskwy". W przyszłym roku ma się ona ukazać w Rosji"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!