Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nominacja do encyklopedii

Michał Smolorz
Za starego porządku każda encyklopedia miała dwa niezależne komitety redakcyjne: jeden naukowy, drugi partyjno-polityczny. Najpierw ten pierwszy starannie dobierał hasła według klucza merytorycznego.

Po czym ten drugi dokonywał skreśleń zjawisk lub osób nieprawomyślnych i nieakceptowanych przez wszechwładną partię i dopisywał do listy nazwiska, które z politycznej nominacji powinny się w encyklopedii znaleźć.

W ten oto sposób komunistyczne leksykony, zamiast być nośnikami uniwersalnej wiedzy i opisywać wszystkie zdarzenia, zjawiska i postaci ważne dla dziejów świata - stawały się kompendiami wiedzy akceptowanej przez partię i spisami osób tej partii miłych, nawet jeśli były to miernoty bez żadnego dorobku. Jeśli weźmiemy dziś do ręki encyklopedie z lat 60. czy 70., próżno w nich szukać np. wielu wybitnych postaci z historii II Rzeczpospolitej, polskiego Kościoła czy Armii Krajowej, za to "działaczy ruchu robotniczego" o naciąganych lub wręcz sfałszowanych życiorysach mamy tam na pęczki.

Przykro mi to pisać, ale takie właśnie mam skojarzenia, gdy przeglądam internetową Encyklopedię Solidarności, firmowaną przez IPN, katowickie Stowarzyszenie "Pokolenie" i Wydawnictwo Volumen. Spojrzałem na to przedsięwzięcie tylko pod kątem naszego śląsko-zagłębiowskiego podwórka i już na starcie przeniosłem się do mentalnego PRL-u. Jak na dłoni widać, że całą listę układano z PiS-owskiej perspektywy, skutecznie eliminując wszystkich, którzy tej partii są obcy, oraz dopisując zastępy nikomu nieznanych osób, o których w latach pierwszej Solidarności nikt nie słyszał, za to dziś bliskie są partyjnemu kierownictwu.

W indeksach tej kuriozalnej pseudoencyklopedii nie znalazłem bardzo wielu osób, które na Śląsku zakładały Solidarność we wrześniu 1980 roku, gdy u władzy pozostawał jeszcze bezwzględny PZPR-owski bonza Zdzisław Grudzień; które w 1982 roku były przez wiele miesięcy internowane, a potem szykanowane i skazywane na zawodową banicję - ludzi, którzy dali dowód osobistej odwagi w chwili, gdy było to cenne i rzadko spotykane dobro.
Za to z lubością czytałem kolejne biogramy "rewolucjonistów" urodzonych w latach 60., którzy w tym czasie byli pryszczatymi harcerzykami, zaś dotykające ich komunistyczne represje polegały na tym, że woźny przyłapał ich w szkolnej szatni z opuszczonymi spodniami. Bez liku jest tam notatek o bohaterach z ostatniego wagonu, którzy do pociągu rewolucji wsiedli w chwili, gdy już niczym to nie groziło (rozkoszny element biografii: w 1989 roku był korespondentem podziemnej gazety - sic!). I na okrasę nazwiska osób tak głęboko zakonspirowanych, że nikt nigdy o nich nie słyszał, bo ujawnili się dopiero po Okrągłym Stole.

Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy potrafią sobie wymyślić dowolną biografię, wstawić do niej dowolne bohaterskie czyny, a potem bez cienia wstydu zanoszą to do partyjnej komórki, aby ich umieszczono w encyklopedii.

Nie od dziś wiemy, że zastępy kombatantów rosną wraz z upływem czasu od historycznych wydarzeń, gdy cena odwagi lawinowo spada. Józef Piłsudski na kolejnych zjazdach legionistów drwił, jak bardzo przybywa mu kamratów. Nie brakowało powstańców śląskich i wielkopolskich urodzonych w 1910 roku, powstańcy warszawscy też są coraz młodsi, przez lata rosły szeregi partyzantów bliżej nieokreślonych formacji. Trudno się dziwić, że i dziś PiS-owscy hunwejbini ze Stowarzyszenia Pokolenie oraz ich koledzy, których Pan Bóg pokarał przekleństwem późnego urodzenia, też chcą figurować w encyklopedii.

To niestety smutna reguła: jeśli trudno wylegitymować się zawodowym, twórczym lub naukowym dorobkiem, bo nie stało talentu, wiedzy lub choćby tylko pracowitości, zawsze można życie przejść na skróty i zostać kombatantem. Wystarczy napisać sobie heroiczny życiorys i poprosić partyjnych dysponentów o posadę w publicznych mediach, na kolei lub na poczcie. Za PRL-u rozmowy toczyły się tak: A wy jaką uczelnię kończyliście? Ależ towarzysze, moją szkołą były lasy kabackie!

Smutna to refleksja na 30-lecie powstania Solidarności: mam wrażenie, że towarzystwo aktualnie świętujące, to całkiem inne grono osób od tego z sierpnia i września 1980 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!