Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląscy separatyści marzą o fotelach i władzy

Witold Naturski
Odkrywają powoli swoje polityczne karty głosiciele powrotu autonomii Śląska. Ich wódz, Jerzy Gorzelik, stwierdził niedawno, że tej jesieni jego głównym celem będzie zajęcie kilku foteli radnych wojewódzkich.

Groźba to dla naszego regionu całkiem realna, bo już 4 lata te-mu, separatyści ci byli blisko przekroczenia progu wyborczego. Od tego czasu organizowane przez nich marsze i agitki oraz pełna demagogiczno-historycznych porównań publicystyka, namieszały w głowach wielu ludzi pokrzywdzonym przez los, komunę lub jej upadek.

Panowie Roczniok, Gorzelik i kilku ich kolegów rozmyślnie wmawiają go-rzej wykształconym, że powrót autonomii polepszyłby szybko ich los. To mit, bo gdyby im wierzyć, przedwojenni górnicy i hutnicy żyliby na poziomie co najmniej urzędniczej klasy średniej, a tak nie było. Odnosi się też ta kilkuosobowa "elita" do przykładów współczesnych krajów federalnych, które powstały w ostatnich kilkuset latach - inaczej niż Polska - jako zlepek księstw czy kantonów. Na pierwszy rzut oka brzmi to gładko, ale jest tylko grą na ludzkich sentymentach i niezadowoleniu.

Parcie pana Gorzelika na sejmik dziwi tym bardziej, że przez lata wytykał tej instytucji słabości, niemoc i brak odwagi. Wie jednak pan doktor dobrze, że aby dać tej samorządowej izdebce prawdziwą władzę, potrzeba większości na Wiejskiej. A na to liczyć nie można.

Dlaczego za główny cel polityczny obrali sobie separatyści właśnie sejmik, gdzie - prócz buńczucznych i nic nie-znaczących uchwał - nie będą mogli ziścić niczego, co postulują? Nie chodzi im chyba o te 2 tysiące złotych miesięcznej diety przez 4 lata? Nie liczą też raczej na to, że zdobędą większość, by rządzić województwem. A jeśli nawet, to i wtedy stosowne ustawy nie pozwalałyby im realizować swojego separatystycznego programu.

Można więc przypuszczać, że chodzi właśnie o trybunę, a nie o władzę. O to, by poszerzyć front swojej propagandy, a nie coś realnie zmienić. Tym bardziej że pytany ostatnio w wywiadzie katowiczanin Jerzy Gorzelik: czy zechce ubiegać się o prezydenturę w swoim mieście, jasno odmówił. Dziwne, bo to właśnie ten urząd, jak żaden inny w samorządzie, daje maksimum realnego wpływu na rzeczywistość.
Wolą jednak nasi separatyści mieć pozorny udział w rządzeniu województwem niż blisko stuprocentowy w kierowaniu sprawami jego stolicy. A może boi się pan Jerzy sromotnej porażki w Katowicach? W końcu tych 180 tys. osób, na które co rusz się powołuje, a którzy podczas ostatniego spisu powszechnego określili się jako wyłącznie Ślązacy, to ledwie 3 proc. wszystkich mieszkańców regionu. Łatwiej będzie pozbierać ich głosy w okręgu obejmującym kilka miast i wsi, niż przekonać szerszy elektorat wielkomiejski, że nie jest się wyłącznie populistycznym demagogiem z dużą wiedzą historyczną.

Na szczęście autonomiści tracą po-woli wsparcie Unii Europejskiej. Decydenci w Brukseli doszli bowiem ostatnio do wniosku, że lansowane przez lata hasło Europy regionów zaognia nastroje separatystyczne w wielu częściach wspólnoty. Postanowili więc zastąpić je postulatem wspierania wielkich ośrodków miejskich. Te raczej nie będą chciały ogłosić autonomii lub secesji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląscy separatyści marzą o fotelach i władzy - Dziennik Zachodni