Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy koszykarze wygrali w katowickim Spodku z Bułgarią

Jacek Sroka
Marcin Gortat
Marcin Gortat Marzena Bugała
W swoim przedostatnim meczu w eliminacjach mistrzostw Europy reprezentacja Polski koszykarzy po dramatycznej końcówce pokonała czterema punktami Bułgarię (dwa tygodnie wcześniej w Sofii przegraliśmy w takim samym stosunku) 75:71 (18:16, 20:14, 15:17, 22:24).

Droga do zakwalifikowania się przez podopiecznych Igora Griszczuka do przyszłorocznych finałów EuroBasketu na Litwę jest jednak jeszcze daleka. Muszą oni nie tylko wygrać niedzielny wyjazdowy pojedynek z Belgią, a także liczyć na czwartkową porażkę Belgów w Bułgarii.

- Spodek wygląda bardzo fajnie. Podczas ubiegłorocznego EuroBasketu w Polsce niestety nie mieliśmy okazji tu zagrać, ale mam nadzieję, że teraz będzie on dla nas szczęśliwy. Chociaż to szczęście to my musimy sobie sami wypracować - stwierdził przed meczem Marcin Gortat.

Biało-czerwonym mieli pomóc polscy kibice, ale ci, po niespodziewanej porażce kadry w Portugalii, nie bardzo mieli ochotę oglądać popisy drużyny trenera Griszczuka. Trybuny katowickiej hali nie wypełniły się kompletem publiczności, choć najtańsze bilety dla dzieci kosztowały zaledwie 5 zł. Atmosfera na widowni też nie przypominała tej, jaką potrafią w Spodku stworzyć siatkarscy fani i choć 7,5 tys. kibiców nie żałowało gardeł, to i tak daleko było do wspaniałej zabawy znanej wszystkim z meczów Ligi Światowej.

Naszym lekarzom udało się postawić na nogi Macieja Lampe. Najskuteczniejszy polski koszykarz tych eliminacji w sobotę zachorował na grypę żołądkową i ani razu nie trenował z drużyną w Katowicach, ale w poniedziałkowy wieczór wybiegł na parkiet i tradycyjnie już stanowił jeden z najsilniejszych punktów drużyny narodowej. To właśnie skrzydłowy Uniksu Kazań zdobył pierwsze cztery punkty dla Polski i razem z Marcinem Gortatem decydował o obliczu kadry. Dość powiedzieć, że początkowo w naszym zespole do kosza trafiały wyłącznie słynne polskie dwie wieże i praktycznie tylko na nich opierała się nasza gra.

Przez większą cześć II kwarty Gortat odpoczywał i dopiero wówczas punkty zaczęli zdobywać również inni nasi zawodnicy. Polacy grali jednak nierówno i kilka razy przydarzały im się tak proste błędy jak nie oddanie rzutu przez 24 sekundy, choć Bułgarzy wcale nie imponowali grą obronną. Kiedy na początku III kwarty po dwóch akcjach Gortata objęliśmy prowadzenie 42:30 wydawało się, że losy spotkania są już przesądzone.

Ambitni rywale wykorzystali jednak kolejny przestój w naszej grze i dzięki rzutom Filipa Widenowa systematycznie odrabiali straty. W przedostatniej minucie przegrywali już tylko jednym punktem (69:70). Wtedy najpierw trafił Lampe, ale później Thomas Kelati sfaulował Czawdara Kostowa i Bułgarzy mieli trzy rzuty wolne. Na szczęście trafili tylko dwa, a rzut Kelatiego za trzy pkt na 11 sek. przed końcem zapewniło nam zwycięstwo.

Nasza wygrana mogła być nieco wyższa, lecz sędziowie nie uznali wsadu do kosza Lampego równo z ostatnią syreną. - Mogliśmy wygrać różnicą 15 pkt, ale jak się ma 16 strat u siebie, to jest to po prostu niemożliwe - kręcił głową trener Igor Griszczuk, a Thomas Kelati gorąco dziękował za wsparcie katowickiej publiczności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!