Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urwali się ze stryczka

Redakcja
Daniel Onyekachi znów zagrał o punkty w barwach GKS Katowice
Daniel Onyekachi znów zagrał o punkty w barwach GKS Katowice fot. arkadiusz gola
Po fatalnym występie w Turku zespół GKS Katowice znalazł się w arcytrudnym położeniu.

Kolejna porażka, z Kmitą w Zabierzowie, oznaczałaby już bolesną weryfikację planów na obecny sezon. Niewiele brakowało, by ten czarny scenariusz znalazł potwierdzenie w rzeczywistości, ale ekipa Jana Żurka rzutem na taśmę uratowała jeden punkt, równoznaczny z zastrzykiem optymizmu, jakże niezbędnym w kontekście środowego meczu ze Zniczem Pruszków (godz. 18), którym katowiczanie przywitają się z własną publicznością.

Trener Jan Żurek, który przejął drużynę za pięć dwunasta, szuka jej optymalnego ustawienia. W porównaniu z inauguracyjnym spotkaniem dokonał w wyjściowej jedenastce kilku zmian. Większość z nich była jednak wymuszona: przed wyjazdem do Zabierzowa problemów nie brakowało. Najpoważniejszy był brak pauzującego za czerwoną kartkę Krzysztofa Markowskiego. Do boju zostali posłani między innymi Grzegorz Bonk, Gabriel Nowak, powracający po odpokutowaniu cza żółte kartki Damian Mielnik i debiutujący (choć grał już przed laty w GKS) Daniel Onyekachi.

Gra katowiczan wyglądała nieco lepiej niż tydzień wcześniej, ale pierwsza połowa nie przyniosła wielu wrażeń, choć piłkarzom sprzyjała pogoda: tropikalny upał został ostudzony przez ulewny deszcz.

Prawdziwy zimny prysznic spotkał jednak katowiczan tuż po rozpoczęciu drugiej odsłony. Dariusz Romuzga dośrodkował z rzutu rożnego, a Hubert Kościukiewicz udowodnił, że GKS zbyt pochopnie zrezygnował z niego po przeprowadzanych w zimie testach i pokonał wyróżnionego opaską kapitana, Jacka Gorczycę.

- Piłka musnęła jeszcze Grzegorza Bonka, te rykoszety nas ciągle prześladują - kręcił głową bramkarz GKS. - A to, że akurat on nam strzelił specjalnie mnie nie dziwi, bo w takich spotkaniach zawodnicy wychodzą na boisko dodatkowo zmobilizowani.

Na domiar złego goście stracili nie tylko bramkę, ale także stopera Adriana Napierałę, który opuścił boisko z rozciętą głową.

Stracony gol pobudził GieKSę do żywszej gry: z dystansu strzelali Mielnik i Prasnal, a ten drugi miał nawet sytuację sam na sam, ale piłka ostatecznie przeszła jedynie wzdłuż linii bramkowej.
- Naciskamy, naciskamy! - krzyczał trener Żurek, widząc, że jego zawodnicy wreszcie złapali wiatr w żagle.

Ostatecznie gol padł po rzucie wolnym wykonanym przez Bonka, podyktowanym po faulu Romuzgi na Grzegorzu Domżalskim.

W końcowych fragmentach spotkania oba zespoły poszły na wymianę ciosów, ale wynik nie uległ już zmianie. - W środę pomoże nam już dwunasty zawodnik, czyli nasi kibice. Czas na zwycięstwo - zapowiadają katowiczanie.Podjęliśmy walkę na całym boisku. Szkoda straconej bramki. Strzał był znakomity, ale jednak nasz bramkarz nawet nie zareagował. Przyjechaliśmy po zwycięstwo, wyjeżdżamy z remisem osiągniętym z dobrym przeciwnikiem. Chwilami nasza gra była niezła, ale przede wszystkim widać, że czeka nas bardzo dużo pracy.

Kmita Zabierzów 1 GKS Katowice 1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!