Obaj już w ubiegłym roku podróżowali na jednośladzie. Wtedy było to jedynie "niewinne" 600 kilometrów wzdłuż Wisły, aż nad Bałtyk.
- Tym razem również wybraliśmy sobie za cel morze tyle, że nie Bałtyckie a Czarne - mówi Łukasz, który jest rowerowym zapaleńcem od wielu lat.
Rowerzyści mieli do pokonania 2400 kilometrów, a na siodełkach spędzili ponad 120 godzin. W tym czasie zwiedzili m. in. Preszów, Koszyce, Sighisoarę, Sybiń czy Lwów. Wiele przeżyć wywołało pokonanie jednej z najwyżej położonych dróg Rumunii, tzw. Szosy Transfogarskiej. - To było ciekawe doświadczenie. Droga biegnie bowiem na wysokości ponad 2000 metrów n.p.m., a żeby ją przejechać, trzeba pokonać liczne serpentyny, a na końcu długi, urokliwy zjazd - przyznaje Łukasz.
Finałem podróży była Odessa na Ukrainie. - Początkowo zakładaliśmy również powrót na dwóch kółkach na teren naszego kraju, jednak kilka czynników spowodowało, że zdecydowaliśmy się wracać pociągiem - mówi jeden z rowerzystów i dodaje, że główną przeszkodą były ponad czterdziestostopniowe upały.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?