Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląskie zaproszenie

Marek Szołtysek
Jest takie fajne powiedzonko, które nie dotyczy tylko śląskiej kultury, ale jest na Śląsku dosyć popularne. W każdym razie ja go bardzo lubię. Brzmi ono: Czemuś biedny - boś głupi, czemuś głupi - boś biedny!

I zawsze to powiedzonko przypomina mi się, jak słyszę o przygotowaniach do komersów, studniówek czy balów maturalnych. A ci, którzy niedawno mieli to wątpliwe szczęście, że finansowali swemu dziecku taką imprezę, wiedzą o czym mówię i już się pewnie odruchowo chwycili za kieszeń albo za portfel. Bo trzeba zapłacić za wynajęcie restauracji, opłacić udział swemu dziecku i osobie towarzyszącej.

Potem są jeszcze wydatki wiązane z ubraniem, fryzjerem i transportem takiego osobnika na miejsce imprezy. Pozostają jeszcze trudne do oszacowania koszta związane z przygotowaniami i paraliżem codziennego rytmu życia, kiedy to uczestnik imprezy zamiast uczyć się do matury, to tygodniami traci czas na jałowe czynności.

Czyli taka studniówka to czas pozbywania się pieniędzy i możliwości intensywnego kształcenia. A przecież te pieniądze lepiej można zainwestować w przyszłą wyższą edukację. Przykładowo na płatne studia czy kursy.

A piszę o tym na początku września dlatego, że zaczyna się rok szkolny i to jest czas, kiedy niektórzy rodzice i uczniowie wpadają na idiotyczne plany pobicia rekordu świata w organizowaniu wspaniałych studniówek czy komersów. Proponuję walczyć z tym między innymi przy pomocy zdrowego rozsądku oraz wspomnianego wyżej powiedzonka: Czemuś biedny i nie stać cię na edukację dzieci - boś głupi i wypłaciłeś się na rzeczy, które z wykształceniem nie mają nic wspólnego.
Natomiast chylę czoła przed rodzicami i krewnymi, którzy za dobrze zdany egzamin gimnazjalny czy świadectwo z paskiem, fundują dziecku zagraniczny kurs języka angielskiego albo kupują profesjonalny aparat fotograficzny i w ten sposób promują zainteresowania. A słyszałem o pewnej rodzinie, która za bardzo dobre zdanie matury i dostanie się na zaplanowane (!) studia, ufundowała córce tygodniowy kurs włoskiego języka i gotowania we Florencji. Brawo! Tak zainwestowane w dziecko pieniądze zwrócą się stukrotnie, w odróżnieniu od trwonienia pieniędzy na studniówki. Ale takie postępowanie wymaga niezwykłej odwagi pójścia pod prąd obyczajom i nie każdy ma siłę, by się udać w tym kierunku.

Jednak szkolne bale to kropla w morzu trwonienia pieniędzy, bo prawdziwym oceanem próżności są wesela. I o tym można w zasadzie napisać wielotomową książkę, ja jednak proponuję skupić się na pewnym śląskim wątku. Otóż zastanówmy się, jak śląska kultura może nam pomóc zmniejszyć i choć trochę złagodzić rujnujący portfele pęd do wystawnych wesel. Dlatego proponuję, by goście i młoda para ubrali się w śląskie stroje, bo potem przynajmniej ubrania te na coś mogą się przydać i jeszcze przy okazji promujemy śląski region. A może kołocz (nie kołacz!) weselny upiec samemu w domu, według tradycyjnego przepisu z książki "Kuchnia śląska", a potem etapami, przez kilka tygodni rozwozić go krewnym i znajomym.

W ten sposób informujemy ich o ślubie, ale nie zapraszamy na wesele, bo planujemy je w domu w kameralnym gronie. W ten sposób oszczędzamy pieniądze własne i rodziców, które przeznaczamy na rozbudowanie domu rodziców albo przyszły zakup mieszkania czy działki pod nowy dom.
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!