- Gdy tu trafiłem, piłkarze siedzieli w szatni ze spuszczony głowami. Teraz tańczą i śpiewają. Mam nadzieję, że przeprosiliśmy kibiców i częściowo odzyskaliśmy ich zaufanie - mówił trener gospodarzy Wojciech Stawowy.
Takiej euforii w Katowicach nie byłoby, gdyby nie Rafał Sadowski. To on wszedł na boisko przy stanie 2:2 i zaczął robić ogromne zamieszanie. Na trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu meczu "szufladkowy" pomocnik zakręcił trze-ma zawodnikami gości (w tym byłym piłkarzem GKS-u, Arturem Andruszczakiem), wjechał w pole karne i z ostrego kąta pokonał Sławomira Janickiego. Z trybun rozległo się głośne "Messi, Messi!", bo Sadowski przypomina sylwetką i sposobem gry gwiazdę Barcelony.
- Leo Messi jest tylko jeden, bardzo dużo mi do niego brakuje - bronił się przed takim porównaniem zawodnik pozyskany z Wigier Suwałki. - Lubię grać jeden na jednego, a że szczęściu trzeba pomóc, zdecydowałem się na taką akcję. To najładniejszy gol jaki do tej pory strzeliłem.
Trener Stawowy nie krył zachwytu rajdem, po którym Sadowski zdobył gola. - Takiej akcji nie powstydziłby się nawet prawdziwy Messi. Może warto wysłać do Barcelony kasetę z naszego meczu, żeby słynny Argentyńczyk to zobaczył - uśmiechał się szkoleniowiec, dodając: - Wejście smoka miał też Kaliciak. Mieliśmy w Katowicach "Monikę Olejnik II", czyli kropkę nad "i", którą postawił GKS strzelając na 4:2.
- Przegraliśmy na własne życzenie. Nie można tracić takich bramek - irytował się trener GKP, Krzysztof Pawlak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?