Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czujność powstańcza

Jerzy Gorzelik
Norbert Rasch zaapelował o zaprzestanie mitologizowania powstań śląskich i... larum się podniosło okrutne

Zakończony właśnie letni sezon ogórkowy na arenie ogólnopolskiej zaznaczył się krucjatą na Krakowskim Przedmieściu. Na naszym regionalnym polu odżył na moment spór o interpretację górnośląskich dziejów. Wszystko za sprawą lidera opolskiej mniejszości niemieckiej, Norberta Rascha. Tenże ośmielił się wyrazić swoją krytyczną opinię wobec planowanych na rok 2011 obchodów dziewięćdziesiątej rocznicy wydarzenia nazywanego w Polsce III powstaniem śląskim, a w Niemczech polskim powstaniem na Górnym Śląsku.

Larum się podniosło okrutne. Jakże to tak? Kto dał prawo kwestionować nieskalaną szlachetność spontanicznego zrywu ludu śląskiego przeciw odwiecznym ciemiężycielom, których Herr Rasch jest przecie ideowym spadkobiercą? Zrywu w imię polskości - czystej jak łza i niezłomnej niczym skała.
Do władz Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców lawiną napłynęły protestacyjne listy młodzieży mniej lub bardziej narodowych i wszechpolskich. Opolska Platforma Obywatelska zagroziła zerwaniem koalicji w sejmiku, żądając od kamratów pana Rascha publicznego napiętnowania winowajcy.

Czymże tak podpadł lider górnośląskich Niemców, że lament poniósł się po całej naszej pięknej krainie, jak długa i szeroka? Norbert Rasch zaapelował o zaprzestanie mitologizowania powstań, przez lata wykorzystywanych przez komunistyczną propagandę, głoszącą hasła o "odwiecznie polskim Śląsku". Wskazał, że walki o Górny Śląsk dla wielu jego mieszkańców były rodzinną tragedią i "zbrojnym atakiem na integralność terytorialną suwerennego kraju".

A to żadna nowina
Z poglądami pana Rascha można się zgadzać lub nie. Różne są wszak interpretacje faktów i historyczne narracje. Święte oburzenie zawartymi w liście tezami świadczy jednak o tym, że bijący na alarm "patrioci" z dotyczącą powstań historiografią są, delikatnie powiedziawszy, nie na bieżąco. Norbert Rasch nie napisał w zasadzie niczego, co nie zostałoby już powiedziane w Rzeczpospolitej przez historyków czy ludzi kultury. Pionierem demitologizacji powstań był w Polsce Stanisław Bieniasz - pisarz z Zabrza, którego twórczość, także publicystyczna, traktowała o nabrzmiałych i drażliwych problemach Górnego Śląska. To on wprowadził do szerszego obiegu pogląd, że powstanie 1921 roku było w istocie górnośląską wojną domową. Konfliktem, który Niemcy i Polacy rozegrali rękami Górnoślązaków.
Przekonanie to podziela dziś wielu mieszkańców naszego regionu, którzy z przekazów rodzinnych poznali dramat podzielonych wspólnot lokalnych. Dla obrońców specyficznie pojmowanej polskości to zapewne żaden argument. A z Bieniasza - który na pytanie czy jest pisarzem polskim, czy też niemieckim, odpowiedział: "Górnośląskim, piszącym po polsku" - żaden dla nich autorytet.

Dlaczego jednak nie przekonał ich historyk z Zagłębia - prof. Zygmunt Woźniczka? W wywiadzie dla jednego z dzienników z kwietnia 2009 r. wyraził on opinię, że trzecie powstanie "było polskim powstaniem na Śląsku, a nie powstaniem śląskim". "To była profesjonalna robota polskiego wywiadu. Wykorzystano propolskie ciągoty części Ślązaków i zorganizowano oderwanie kawałka niemieckiego państwa i przyłączenie go do Polski" - dodał pan profesor. I spuentował: "powstania widziane ze śląskiej perspektywy były tragedią i wojną domową". To przecież toczka w toczkę tezy, zaprezentowane później przez Norberta Rascha! I, o zgrozo, przez rok nikt nie rozdzierał nad nimi szat ani nie próbował wyrzucić profesora Woźniczki z uczelni. Czyżby nasi strażnicy narodowych prawd objawionych i niepodważalnych zaspali? Nie zachowali czujności? Oj, wstyd.

Uniwersytety wiedzą, tylko politycy nie
Tym, którzy poniewczasie rzucili się do nadrabiania zaległości i gorączkowo szukają powiązań historyka z Eriką Steinbach czy sprawdzają jego udział w niemieckich programach stypendialnych, pragnę zakomunikować, że profesor Woźniczka to członek Ruchu Obywatelskiego "Polski Śląsk". Organizacyjny kolega Piotra Spyry - niestrudzonego bojownika o polskość Śląska, tę odwieczną i niewzruszoną. Trudno zatem będzie przypiąć mu łatkę intelektualnej V kolumny, choć na tym polu pomysłowość "prawdziwych Polaków" jest doprawdy imponująca.

Słabość wystąpienia lidera opolskiej mniejszości niemieckiej polega nie na brakach merytorycznych, lecz na błędnej diagnozie sytuacji, którą Norbert Rasch chce zmienić. Przysłuchując się jego wypowiedziom można odnieść wrażenie, że po roku 1989 na polskich uczelniach nie dokonały się żadne zmiany. Że instytuty historii wciąż opanowane są przez twardogłowych nacjonalistycznych agitatorów. Tymczasem tak nie jest. W publikacjach naukowych badaczy młodszego pokolenia widać zdecydowanie krytyczny stosunek do płaskich interpretacji wielu starszych kolegów. Biorąc udział w pracach nad syntezą dziejów Górnego Śląska, przygotowywaną przez naukowców z RP, RFN i Republiki Czeskiej, doświadczyłem efektów tej przemiany.

Rozdział, który miał prezentować polsko-czesko-niemieckie kontrowersje, przybrał postać zasadniczo odmienną od przewidywanej. Okazało się bowiem, że rozbieżności między opiniami zaangażowanych w projekt historyków są stosunkowo niewielkie.
Narodowcom nauka nie na rękę
To w środowisku akademickim Norbert Rasch mógłby znaleźć wsparcie dla swych starań o nadanie obchodom rocznicy walk 1921 roku charakteru wolnego od pseudopatriotycznego zadęcia. I w ten sposób zawstydzić swoich koalicjantów z sejmiku województwa opolskiego, reagujących na jego list okrzykiem "Bij Niemca!". Nie od dziś wiadomo jednak, że opolska mniejszość niemiecka ma pewne opory przed bliższymi kontaktami z polskim światem nauki. Może okopanie się na narodowych pozycjach jest jej liderom na rękę?

Tymczasem problem jest realny. W sierpniu uczestniczyłem w otwarciu wystawy poświęconej drugiemu powstaniu, zorganizowanej na ulicy Mariackiej w Katowicach. O ile wystawie trudno cokolwiek zarzucić, o tyle sama uroczystość przeniosła mnie w klimat szkolnych akademii z czasów PRL. Reprezentanci władz wojewódzkich i miejskich epatowali garstkę zgromadzonych - wśród których obok dziennikarzy najliczniejszą grupę stanowili członkowie Ruchu Autonomii Śląska - podniosłymi przemowami.

Wyświechtany frazes o "powrocie do Macierzy" powracał w nich z nieznośną regularnością. W nastrój ten idealnie wpisał się głos księdza, prowadzącego uroczystości pogrzebowe przed pobliskim kościołem. Dźwięk dzwonów co pewien czas zagłuszał prominentów, jakby sam Bóg w swym nieskończonym miłosierdziu pragnął oszczędzić zgromadzonym przynajmniej części wygłaszanych banałów.

Nadchodzi czas chałturników
Tym razem tej akademijnej zbrodni dopuszczono się na nielicznych i za niewielkie pieniądze. W przyszłym roku skala obchodów będzie jednak większa, bo i drugiemu powstaniu daleko rozmachem do trzeciego. Istnieje realne niebezpieczeństwo, że strumień publicznego grosza popłynie do kieszeni rozmaitych dyżurnych chałturników, którzy na zamówienie tzw. regionalnych elit zapewnią nam spektakl tandetny tak w formie, jak i treści. Zaserwują opowieść pełną wydumanych sytuacji i papierowych postaci. I jak zwykle wśród zużytych sloganów i fałszywych tonów zgubi się refleksja nad losem mieszkańców tej ziemi, którzy rzucili się w wir narodowego konfliktu lub zostali przezeń wciągnięci. Nad ich często zawiedzionymi nadziejami i niespełnionymi obietnicami, którymi wabiły obie strony. Zabraknie miejsca dla faktów. Może wręcz ktoś powie: a co tam historycy wiedzą! Może zabraknie i miejsca dla owej "śląskiej perspektywy", o której mówił profesor Zygmunt Woźniczka.

Perspektywy, która jest w tym przypadku zarazem najbardziej uniwersalna, skupia się bowiem na uwikłaniu jednostek w historię. Nie podnosząc przy tym pretensji do rozstrzygania o czyichkolwiek racjach.
Jest jeszcze czas, by zapobiec kolejnemu festiwalowi historycznego zdziecinnienia. I dowieść zdolności do dojrzałego przeżywania naszych dziejów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Czujność powstańcza - Dziennik Zachodni