Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Wiejskiej na wieś, czyli nasi posłowie wracają, by walczyć o prezydentury

Bartłomiej Romanek
Co piąty śląski poseł podczas wyborów samorządowych będzie się starał o fotel prezydenta, burmistrza lub wójta.

Do bezpośrednich poselskich starć dojdzie w Rybniku, gdzie wystartują Grzegorz Janik (PiS) i Marek Krząkała (PO) oraz w Częstochowie, gdzie zmierzą się Izabela Leszczyna (PO) z Krzysztofem Matyjaszczykiem (SLD). W Bielsku-Białej wystartuje Stanisław Pięta (PiS), w Chorzowie Maria Nowak (PiS), w Zabrzu Mirosław Sekuła (PO), w Gliwicach Aleksander Chłopek (PiS), a w Koszęcinie Lucjan Karasiewicz (PiS). Start w wyborach rozważają także Waldemar Andzel (PiS) w Będzinie oraz Jarosław Pięta (PO) w Sosnowcu.

Powody tych decyzji są różne, ale decydujące są trzy czynniki: niezrealizowane ambicje, partyjne nadanie oraz powody osobiste. O pierwszych dwóch posłowie mówią jednym głosem. Wszyscy twierdzą, że są spełnieni politycznie i sami podejmowali decyzję o starcie. Wykluczają partyjne naciski, a swoją decyzję tłumaczą staraniem o dobro miasta i regionu.

- Jestem w komisji spraw zagranicznych i zajmuję się sprawami ważnymi dla naszego kraju - mówi poseł Krząkała.

- Byłem szefem sztabu Grzegorza Napieralskiego i doskonale się spełniłem, a na sercu leży mi dobro Częstochowy - twierdzi z kolei poseł Matyjaszczyk.

Tajemnicą poliszynela jest fakt, że Leszczyna, Matyjaszczyk czy Stanisław Pięta startują, bo ich partie nie mają lepszych kandydatów. Sekuła ma natomiast podobno walczyć o stołek prezydenta Zabrza w nagrodę za to, że... nie sprawdził się jako przewodniczący sejmowej komisji ds. afery hazardowej.

Niektórzy z posłów otwarcie przyznają, że mają dość wyjazdów do Warszawy, a o ich starcie w wyborach zadecydowały względy osobiste. - Urodziło mi się trzecie dziecko i chcę być na miejscu w Koszęcinie, z którym wiążę przyszłość mojej rodziny i o rozwój którego chcę zadbać - mówi Karasiewicz, którego start w wyborach na wójta Koszęcina nie za bardzo spodobał się prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Także Marek Krząkała mówi, że jego decyzja ucieszyła rodzinę. Posłów nie odstrasza nawet to, że pensje prezydenckie są 2-3 tysiące niższe niż poselskie diety.
Współpraca: MN, KD, MO, JB, AK, JH, JS, JD

Co może poseł

Do najważniejszych poselskich przywilejów należą: immunitet, prawo do interpelacji, zapytań i interwencji poselskich. Może także składać w parlamencie wnioski, a grupie 15 posłów przysługuje prawo do złożenia projektu ustawy. Poseł może wystąpić do NIK o kontrolę wskazanej jednostki.
Prezydent to jednoosobowy organ wykonawczy. Ma prawo przygotowania uchwał dla rady, ale bez jej przychylności nie może przeforsować żadnego pomysłu. Prezydent realizuje budżet przyjęty przez radę miasta.

Kieruje nimi głównie strach


Z prof. Jackiem Wodzem, socjologiem z Uniwersytetu Śląskiego, rozmawia Bartłomiej Romanek

Dlaczego śląscy posłowie chcą zrezygnować z mandatów i wystartować w wyborach samorządowych?
Istnieje kilka powodów takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, samorządy liczą się coraz bardziej. Wielu prezydentów i burmistrzów sprawdziło się w swojej roli i stawiam diamenty przeciwko orzechom, że większość z nich pozostanie na swoich stanowiskach. Z drugiej strony rośnie niechęć do Sejmu i Senatu. Posłowie nie wiedzą też, czy ich liczba w parlamencie się nie zmniejszy. Wtedy dla wielu z nich nie będzie alternatywy.

Czyli kieruje nimi strach?
Przede wszystkim. Są uzależnieni od prezesów partii, których jedno skinięcie może zakończyć błyskotliwą karierę. Wielu z nich po kilku latach w polityce przestaje się liczyć we wcześniej wykonywanych zawodach. Dlatego próbują sił w samorządzie, który daje realną władzę, prestiż, niezłe pieniądze i niezależność.

Ta moda nie dotyczy jednak senatorów.

Mandat senatora to spokojna polityczna emerytura. Poza tym partie kierują się zimną kalkulacją. Wygrana senatora spowodowałaby koniecznością wyborów uzupełniających, a to generuje koszty i ]zniechęca wyborców. Poza tym mandat może wpaść w ręce konkurencji.

Posłowie błyszczą głupotą

Z Edwardem Maniurą, burmistrzem Lublińca i byłym posłem PO, rozmawia Bartłomiej Romanek

Dlaczego w 2006 roku wystartował pan, mając mandat posła, w wyborach na burmistrza Lublińca?

W ławie poselskiej zasiadałem przez kilka lat i doskonale poznałem parlamentarne realia. Jest 30-40 medialnych posłów, których głos się liczy, a reszta stanowi tylko partyjną maszynkę do głosowania. W Sejmie najłatwiej zabłysnąć przez głupotę. Trudno realizować tam swoje plany i marzenia. Poza tym prestiż posła z roku na rok maleje.

Czyli w samorządzie najbardziej kusi realna władza?
Sprawdza się po prostu powiedzenie, że pan na zagrodzie równy wojewodzie. Jeżeli ktoś chce działać i rzeczywiście pracować, to powinien zrezygnować z mandatu i poszukać swojej roli samorządzie. Dlatego nie dziwię się posłom, którzy podążają moim śladem.

Nigdy nie żałował pan tej decyzji?
Nie, poza tym będę się starał o ponowny wybór w Lublińcu. Praca w charakterze burmistrza daje więcej satysfakcji.

Wyborcy, którzy głosowali na pana jako posła, nie oskarżyli pana o zdradę?
Faktycznie było kilka takich osób, ale wyborcy mieli takie same pretensje, kiedy w Sejmie zapadały niekorzystne dla nich decyzje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!