Zapałczarnia chce uchronić się przed plajtą i liczy, że miasto albo zgodzi się na przekształcenie zakładu w centrum hotelowo-logistyczne, albo kupi działkę należącą do fabryki.
Pożar wybuchł w maju na jednej z dwóch linii produkujących zapałki. Wybuchła tzw. masa łebkowa w stojącym obok maszyn wiadrze. Ogień natychmiast zajął gotowe już zapałki znajdujące się na drugim automacie. Pożar zniszczył też halę i uszkodził zabytkowe maszyny.
- Zabytkowy park maszynowy jest odbudowany. Turyści już mogą zwiedzać fabrykę. Grupy powyżej dziesięciu osób oprowadzamy także w soboty i niedziele po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu - mówi Eugeniusz Kałamarz, prezes Częstochowskich Zakładów Przemysłu Zapałczanego. - Pozostałe skutki pożaru na razie nie są usuwane. Nie ma sensu teraz w to inwestować, skoro chcemy przeprowadzić modernizację firmy.
W fabryce, która jest jednocześnie muzeum, można prześledzić cały tradycyjny proces produkcji zapałek. Zakład znalazł się na Śląskim Szlaku Zabytków Techniki. Jest światowym unikatem kultury technicznej i ten potencjał chce wykorzystać.
- Maszyny nie mogą stać bezczynnie, bo staną się martwymi eksponatami. A kapitałem tej fabryki są ludzie, którzy umieją je obsługiwać - podkreśla Kałamarz.
Jest przekonany, że zapałczarnia ma szansę stać się perełką na skalę europejską, magnesem przyciągającym turystów, drugą najważniejszą atrakcją miasta po Jasnej Górze. W zakład kilkadziesiąt milionów złotych chce zainwestować krakowski przedsiębiorca, Lesław Piekło, który niedawno został prezesem Rady Nadzorczej zapałczarni. Chciałby zrobić tu hotel oraz centrum logistyczne z galerią i salą widowiskowo-konferencyjną. Ma zostać utrzymana produkcja zapałek na zabytkowych maszynach, ale nie na skalę przemysłową, a jedynie jako atrakcja turystyczna.
Miasto jednak nie wydało pozwolenia o warunkach zabudowy, bo teren przy zapałczarni chce wykorzystać do budowy przedłużenia ulicy Sobieskiego z Krakowską, a następnie z Drogą Krajową nr 1. Zapałczarnia zaskarżyła tę decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które zwróciło sprawę do ponownego rozpoznania.
- Jestem zainteresowany inwestowaniem w zapałczarnię - deklaruje Piekło. - Jeśli nasz projekt koliduje z planami miasta, jesteśmy skłonni do kompromisu i przeniesienia inwestycji w inne miejsce. Liczę, że uda się uzyskać rozwiązanie.
Zakłady są gotowe sprzedać zapałczarnię, ale po cenie zbliżonej do tej, którą płaciła GTC za tereny pod Galerię Jurajską przy ul. Krakowskiej.
- Szefowie zapałczarni podjęli działania sprzeczne z interesem miasta - twierdzi z kolei Ireneusz Leśnikowski, rzecznik magistratu. - Wiedzieli doskonale, że miastu teren ten jest potrzebny i byli świadomi, że postępują niezgodnie z aktem notarialnym z 1999 roku. Mowa w nim, że pod inwestycję drogową firma sprzeda grunty miastu po cenie aktualnej, powiększonej tylko o wskaźnik inflacji. Obecne szefostwo zapałczarni nie liczy się z interesem ogółu społeczeństwa Częstochowy i na dodatek postępuje niezgodnie z zapisami aktu notarialnego, notabene podpisanego przez prezesa Kałamarza.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?