Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Regionalny pustosejmik

Jerzy Gorzelik
Podczas obrad w tej kadencji śląskim radnym tylko raz udało się wytrwać w komplecie

W związku z zamieszaniem wokół barw Stadionu Śląskiego miałem ostatnio okazję pojawić się na plenarnej sesji sejmiku. Wraz z kilkudziesięcioma koleżankami i kolegami z Ruchu Autonomii Śląska zajęliśmy miejsca na galerii, korzystając z luksusów, zagwarantowanych przez projektantów monumentalnej Sali Sejmu Śląskiego.

Sala, która pierwotnie służyła parlamentowi autonomicznego województwa, stała się przecież wzorem podobnej przestrzeni na ul. Wiejskiej w Warszawie, do dziś stanowiącej miejsce obrad Sejmu RP. Czasu na kontemplowanie uroków międzywojennej architektury było sporo, sesja przebiegała bowiem w nieco sennej atmosferze. Żywszy akcent stanowiła jedynie reakcja prowadzącego obrady Michała Czarskiego, zagłębiowskiego radnego lewicy, niezadowolonego z rozwieszania przez naszą grupę górnośląskich flag i transparentu "Żółto-niebieski Stadion Śląski". Pan Czarski ofuknął nas, zauważając rezolutnie, że w historycznej sali odbywają się równocześnie jakby dwa spotkania. Jedno na dole, w ławach radnych, drugie u góry, na galerii.

Wydaje się, że to nie sama nasza obecność wyprowadziła z równowagi pana przewodniczącego - człowieka z reguły opanowanego. Nie przypisuję mu też szczególnej awersji do górnośląskich barw. Przyczyną jego zmieszania mogła być rażąca dysproporcja sił, które powinny być wszak wyrównane. Oto bowiem na galerii zasiadło nas około pół setki - mniej więcej tyle, ile liczy skład sejmiku. Tymczasem ławy poniżej świeciły pustkami, co uchwyciło bezlitosne oko kamery i dziennikarskie obiektywy. Także w kuluarach nie dojrzałem wielu znanych mi twarzy.

Tknięty przeczuciem postanowiłem sprawdzić, czy tak niska frekwencja naszych zacnych przedstawicieli była wypadkiem przy pracy, czy też swobodny stosunek do obowiązków radnego stanowi normę. Efekty poszukiwań sprawiły, że rzadki włos zjeżył mi się na głowie. Od początku kadencji odbyło się 59 sesji plenarnych. Protokoły dostępne są z 57. Spośród radnych, którzy wytrwali w sejmikowych ławach, zasiadając w nich od 4 lat, we wszystkich posiedzeniach uczestniczyło troje. Siedmioro zaliczyło po jednej nieobecności. Pięcioro nie pojawiło się dwukrotnie. Pozostali nie wykazali się podobną pilnością. Pięć osób nie pofatygowało się na obrady aż 10 i więcej razy.
Niechlubny rekord - 21 nieobecności (!) - należy do pana Witolda Naturskiego. Tak, tego samego, który działaczom Ruchu Autonomii Śląska zarzucił na łamach "PDZ", że marzą o "fotelach i władzy". Rozumiem, że wybór między urokami życia w Brukseli, gdzie pan radny asystuje profesorowi Jerzemu Buzkowi, a udziałem w nudnych posiedzeniach, jest prosty. Tym bardziej dziwi mnie, że, jak wieść gminna niesie, pan Naturski zamierza ubiegać się w listopadzie o ponowny wybór. Niczym zachłanny kanonik, który za nic w świecie nie zrezygnuje z kolejnej prebendy.

Przytoczone dane nie dają jeszcze pełni obrazu wymigiwania się od sejmikowych obowiązków. Podpisanie listy obecności nie jest bowiem równoznaczne z udziałem w sesji. Uświadamia nam to zestawienie frekwencji z wynikami głosowań. Tylko raz radnym udało się wytrwać w komplecie. W pozostałych przypadkach w trakcie posiedzenia ulatniało się kilku, częściej kilkunastu, a w dwóch przypadkach nawet dwudziestu wybrańców narodu. I jak tu wierzyć, że swą funkcję traktują oni jako pasję i służbę społeczeństwu?

Warto zwrócić uwagę także na skalę zjawiska traktowania sejmiku jako trampoliny do innych splendorów. Dziewięcioro radnych czmychnęło do Sejmu, Senatu, ministerstw i funduszy, lub też z innych przyczyn pożegnało się z ławami w Sali Sejmu Śląskiego. Dziesięcioro zmieniło klubową przynależność. I trudno oprzeć się wrażeniu, że te partyjne transfery były jedynymi wydarzeniami, przerywającymi monotonię sennej egzystencji wojewódzkiego samorządu.

Rozumiem teraz, że nasze pojawienie się w sejmiku zakłóciło radnym błogie chwile słodkiego nieróbstwa. Cóż za nietakt! Wspomniany wagarowicz-rekordzista zbeształ nas nawet w internecie, wyrzucając, że z widowni chcemy się przesiąść na salę obrad. Na której, dodajmy, sam kolejny raz nie był łaskaw się pojawić. No cóż, nie ukrywamy swoich aspiracji. Cóż wstydliwego w u-bieganiu się o miejsca w ławach sejmiku? Pora tchnąć nieco śląskiego ducha w to nieruchawe ciało. By za dziesięć lat zamiast do ułomnego sejmiku móc wybierać do Sejmu Śląskiego. Mamy spore szanse na realizację tych ambitnych planów. Bo choć naszemu etatowemu krytykowi nie dorównujemy tupetem, na głowę bijemy go konsekwencją i sumiennością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!