Od kilku lat mieszkał w Katowicach, gdzie do niedawna był programistą w banku.
- Pracę u nas zakończył kilka miesięcy temu. Nie zamierzamy bliżej komentować, dlaczego rozstał się z nami. Potem nie mieliśmy z nim kontaktu - mówi Piotr Utrata, rzecznik prasowy ING Banku Śląskiego.
Grzegorz W. nie miał żony. W przeszłości wyjeżdżał do pracy do Stanów Zjednoczonych (wciąż ma aktualną wizę wyjazdową, dlatego z obawy, że może uciec do USA, policjanci zatrzymali go już w sobotę).
Jak podkreślają znajomi Grzegorza W., podróże są jego wielką pasją. - Niedawno wrócił z Indii. Opowiadał o tej wyprawie, pokazywał zdjęcia. Lubi poznawać odległe kraje. Zimą jeździł na snowboardzie - mówi nam jedna z koleżanek z czasów nauki w II Liceum Ogólnokształcącym w Rybniku.
Koledzy i przyjaciele określają go raczej jako osobę skrytą i małomówną.
- Jest lubiany, ale to nie jest typ duszy towarzystwa, która potrafi wszystkich rozbawić - mówi nam były kolega z pracy.
Grzegorz W. kocha żeglarstwo. Miłością do tego sportu i do harcerstwa zaraził go ojciec, założyciel 6. Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej z Rybnika.
- Pamiętam Grześka z czasów, gdy regularnie odwiedzał nasz hufiec. Nie był typem odważnego, bezczelnego małolata. Zawsze dobrze ułożony, grzeczny i sympatyczny. Mówił "proszę", "dziękuję", kłaniał się z daleka - mówi Teresa Knura, z 6. Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej w Rybniku. - Od kilku lat nie był już u nas tak częstym gościem, ale wiem, że dalej utrzymywał kontakt z członkami drużyny - dodaje.
Choć Grzegorz W. w ostatnich latach rzadziej bywał nad Zalewem Rybnickim, od czasu do czasu prowadził tam zajęcia w ramach kursu żeglarskiego.
- Miał klucze do hangarów i do samej przystani nad zalewem. Mógł tam wejść w każdej chwili i zabrać łódkę - mówią rybniccy wodniacy.
Jak udało nam się ustalić, Grzegorz W. był skonfliktowany z ojcem od dawna. Kłócili się o wszystko, zwłaszcza o pieniądze. Z relacji sąsiadów rodziny Wróblów wynika, że w rodzinnym domu przy ulicy Hibnera nie był częstym gościem.
- Do tej pory nawet nie wiedziałem, że Wróblowie mają syna. Pana Eugeniusza i jego żonę często widywałem, gdy w towarzystwie córek i zięciów spacerowali, albo szli w niedzielę na godzinę 11 do kościoła. Syna nigdy z nimi nie było - mówi nam jedna z sąsiadek. - To była przykładna rodzina. W ich domu nigdy nie było słychać krzyków czy odgłosów kłótni - dodaje.
Coraz częściej pojawiają się także informacje, że 30-letni Grzegorz W. leczył się w przeszłości psychiatrycznie. Prokuratura póki co nie potwierdza tego faktu, choć nie wyklucza, że w najbliższych dniach syn Eugeniusza Wróbla zostanie przebadany przez biegłego psychiatrę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?