Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mowa słodsza niż miód

Redakcja
Ks. Jarosław Kwiecień
Ks. Jarosław Kwiecień Fot. Mikołaj Suchan
Co powiedzieć w chwili, w której każde słowo jest nic nie warte? Jak panować nad emocjami, które zjadają człowieka jak czerw? Co poradzić na marność nad marnościami i wszystko marność? O ludziach, którzy to wiedzą, a z wiedzy swojej użytek robią kompletnie różny - pisze Marcin Zasada

Wyzionął ducha i udał się na spotkanie z Szefem Niebiańskiej Rozrywki. Wszyscy zastanawiamy się, jak smutne jest, gdy człowiek o takim talencie, zdolnościach i życzliwości, o takiej niezwykłej inteligencji umiera w wieku 48 lat. Cóż, powinienem powiedzieć: "Nonsens, krzyż na drogę luzacki draniu. Powinieneś smażyć się w piekle!". Nigdy by mi nie wybaczył, gdybym odrzucił okazję zszokowania wszystkich was w jego imieniu. (fragment przemówienia Johna Cleese'a podczas pogrzebu Grahama Chapmana, członka Monty Pythona).

"Oczekuj śmierci z otuchą (...), to nic innego, jak rozkład pierwiastków, z których każde stworzenie się składa"

Człowiek myśli za życia, jaką mowę sam chciałby usłyszeć na własnym pogrzebie. Tak, absurd. Zatem inaczej: człowiek za życia myśli, jaką mowę usłyszą jego najbliżsi, gdy przyjdzie ten dzień. Z ust księdza czy świeckiego mistrza ceremonii? Co o człowieku powie? Jak to zrobi? A jak się to robi? Jakimi słowami człowieka odprawi z tego świata ktoś, kto człowieka nie znał?

Przepis na mowę pogrzebową. Tak, absurd po raz wtóry, bo to nie placek. Ale jak przypomina internetowe vademecum pisania laudacji pożegnalnej, o zmarłym należy mówić tylko dobrze. Poradnik dzieli kompozycję utworu m. in. na apostrofę ("Drodzy zebrani"), przyczynę wygłoszenia mowy ("Zebraliśmy się tutaj, żeby pożegnać..."), pochwałę zasług zmarłego, wyrażenie współczucia dla bliskich zmarłego i pożegnanie. Trudno traktować to poważnie, bo w ten sposób można pisać szkolną rozprawkę. Więc jak?

Zostaje kilka stron odręcznych notatek
Ks. Jarosław Kwiecień, wikariusz w sosnowieckiej parafii pw. św. Franciszka z Asyżu, podkreśla, że tej sztuki nie sposób nauczyć się w seminarium. Jest co prawda homiletyka, czyli nauka prawienia kazań, jest doskonalenie zdolności retorycznych, niemniej kluczem jest doświadczenie i praktyka.

- Bywa, że mowa niejako "pisze się" sama - wyjaśnia ks. Kwiecień, kapłan z 18-letnim stażem. - Jest wydarzenie w kraju, które porusza wszystkich i można do niego nawiązać w formie unaocznienia. Tak było z katastrofą smoleńską - każdy widział w telewizji rzędy trumien wracające do kraju. Śmierć dotyka wszystkich, plany przecięte, koniec.
Bolesław Lewandowski, bielszczanin, znany w całym kraju mistrz świeckiego ceremoniału pogrzebowego, aranżowanie laudatio funebris rozpoczyna od rozmowy o zmarłym z jego krewnymi. Wypytuje o rodzinę, pracę, zainteresowania, osiągnięcia, wydarzenia ważne w jego życiu.

- Dwie-trzy kartki notatek - często tyle z nas zostaje w pamięci innych - mówi Lewandowski. - Czasem spotkanie trwa godzinę, czasem dwie, ale zdarzają się też wielogodzinne dyskusje. To podstawa. Próbuję odświeżyć dobre wspomnienia o zmarłym, bo to on jest bohaterem tej uroczystości.

To jedna z fundamentalnych różnic pomiędzy mową kościelną i świecką. W tej pierwszej gloryfikacja zmarłego jest bardzo powściągliwa, co wynika zresztą z przepisów liturgicznych. Kazanie wygłaszane jest do żywych. Ma koić bolesne doznania, ale i przypominać o kruchości ludzkiego żywota. Memento mori. Pamiętaj o śmierci.

- Jeśli osobiście znałem żegnanego człowieka, wspomnień o nim jest więcej. W dużych miastach to wyjątkowe przypadki, w mniejszych miejscowościach te relacje są bliższe, więc i wspomnienia bogatsze. Ale żaden ksiądz nie wie, jaki naprawdę był człowiek, co najwyżej poznał go z jednej strony. Całą wiedzę ma tylko Pan Bóg i do niego należy sprawiedliwa ocena - tłumaczy ks. Kwiecień.

W obrzędzie świeckim opowieść o zmarłym ma formę zbliżoną do literackiej elegii. Lewandowski często powtarza, że "człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim". Więc wspomnienia w tym szczególnym dniu mają tak samo szczególne znaczenie.

- Przy okazji dziękuję rodzinie, że uszanowała wolę zmarłego, który zażyczył sobie pogrzebu świeckiego - zaznacza mistrz ceremonii. - Dbam też o to, by do krewnych zwracać się tak, jak on się do nich zwracał. Zatem jeśli ciocia była dla niego Józią, szwagier "Miśkiem", a brat Rychem, to tak samo ja się na nich powołuje. To chwyta za serce. Pozwala też przełamać pewną barierę, którą buduje między innymi niepotrzebny patos uroczystości.
Ale co, jeśli chodzi właśnie o ten patos?

Niebo albo tajemnicza kraina
W tradycji chrześcijańskiej śmierć jest oswojona dzięki zmartwychwstaniu. Nie sposób jednak osłodzić goryczy nadzieją, choć jak tłumaczą filozofowie Kościoła, pogodzenie się z przemijaniem jest tak ciężkie również dlatego, że pomimo grzechu pierworodnego, gdzieś w nas uchował się pierwiastek nieśmiertelności i doskonałości. Równolegle rytm życia wierzących i niewierzących wybija kultura panicznego strachu przed śmiercią, wypieranego adoracją wiecznej młodości, zdrowia i piękna. Jak mówi ks. Kwiecień, w tej ułudzie ciężko zachować proporcje pomiędzy rzeczami doniosłymi i doczesnymi. Jeszcze trudniej o receptę na życie dalej, po stracie najbliższej osoby.

- Mówiąc do krewnych zmarłego zdaję sobie sprawę, że całkowite oswojenie śmierci nie jest możliwe. Nie mówię też, że czas leczy rany, bo taka argumentacja do nikogo nie dotrze - podkreśla ks. Kwiecień. - Zostaje tylko nadzieja. Zgodnie z nią, śmierć jest przejściem do innego życia.

Do nieba? Do piekła? Wszak od Gagarina od dawna wiemy co wisi nad nami u góry, a w każdym szkolnym podręczniku z podstawami geografii jest przekrój kuli ziemskiej ze wszystkimi warstwami litosfery, jądrem ciekłym i stałym. Czy żałobnicy chcą jeszcze słuchać o niebie, gdy mają je na wyciągnięcie ręki?

- Apeluję więc o zaufanie do Boga. Skoro nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie nieskończoności wszechświata, tak trudno nam objąć umysłem, że może istnieć niebo, piekło i czyściec. Myślimy obrazkami, a przecież tego nikt z nas nie widział - dodaje duchowny. Przemawia za nim wielowiekowa tradycja, który dotyczy nie tylko wierzeń, ale i obrzędu. Księża sami przyznają, że często ludzie decydują się na pogrzeb katolicki z przyzwyczajenia czy przywiązania właśnie do tej tradycji.
To tak jak z kościelnym ślubem - idea może nie pokrywać się z przekonaniami pary młodej, ale chodzi o ten barwny, uniwersalny rytuał. Rytuał świecki, ten pogrzebowy, paradoksalnie też bazuje na podobnym przyzwyczajeniu. Mistrz ceremonii występuje często ubrany jak kapłan, a popis krasomówczy przypomina kazanie. Ale człowiek, którego żegna, nie wybiera się w zaświaty opisane w Biblii. Bliżej im do mitologicznego Hadesu.

- Mówię o podróży do tajemniczej strefy, której nie ma w żadnym geograficznym atlasie - wyznaje Lewandowski. - Czasem wskazując na palące się świece, przypominam, że świeca w polskiej kulturze zawsze była symbolem przemijania. Czasem zachęcam do chwili ciszy w zadumie nad majestatem śmierci.

A modlitwa na świeckim pogrzebie? Lewandowski podkreśla, że ta chwila powinna ludzi łączyć, a nie dzielić. Dlatego z myślą o wierzących gościach ceremonii, odmawia z nimi "Ojcze nasz" czy "Wieczny odpoczynek racz im dać Panie". Ta konwencja nie jest mu obca - zanim zdobył dyplom historyka sztuki, skończył seminarium. Potem porzucił służbę duchową. Z powodów osobistych.

- Rezygnuję z modlitwy tylko na wyraźne życzenie rodziny. W pozostałych przypadkach, ten drobny gest jedna wszystkich zgromadzonych na pogrzebie - wyjaśnia mistrz ceremonii, podkreślając przy okazji anachroniczność pełnego ceremoniału kościelnego.

Marność nad marnościami, wszystko marność
Mowa pogrzebowa to pełnoprawny gatunek literacki. Do historii przeszły nie tylko te żegnające choćby króla Zygmunta Augusta ("Wojował z potężnymi Moskwicinami, z dzikimi Tatarami, z zawziętymi Mołdawia-nami, z mężnymi Niemcami, z Turkami wreszcie, groźnymi przez swoje zwycięstwa. W wielkich bitwach pokonywał silne ich wojska i zmuszał je do ucieczki. Zwyciężał nieprzyjaciół albo niszcząc ich, albo wypierając z ich obozowisk, albo też bezkarnie pustosząc ich posiadłości. Niektóre ludy poskromił") czy Ludwiga van Beethovena ("Jak Behemot prący poprzez morza, tak on przekraczał granice swej sztuki. Wszystko przemierzył i pojął wszystko. T

en, który podąża za nim, nie może kroczyć dalej; musi rozpocząć od nowa, gdyż jego poprzednik zakończył tam, gdzie kończy się Sztuka"). Po mowie pogrzebowej Marka Antoniu-sza, w Rzymie rozpoczęły się poszukiwania zamachowców, którzy brali udział w zabójstwie Cezara. Wcześniej Rzymianie nie byli zgodni w ocenie jego śmierci.

A dziś? Poetycko, symbolicznie czy prosto, z szacunkiem i życzliwością? Co zrozumiałe, ks. Kwiecień najchętniej sięga po myśli biblijne. Co równie oczywiste, Lewandowski przytacza wielkich myślicieli, najczęściej wielkich stoików: Senekę czy Marka Aureliusza.

- "W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę" - na ten fragment Ewangelii Jana powołuję się najczęściej - zdradza ks. Kwiecień. - Najlepiej oddaje specyfikę sytuacji, doskonale wskazuje też na nadzieję. Jeśli Chrystus jest naszym autorytetem, ufamy mu, to powinniśmy wierzyć, że śmierć nie oznacza końca.

"W każdym położeniu oczekuj śmierci z otuchą w przeświadczeniu, że to nic innego, jak rozkład pierwiastków, z których każde stworzenie się składa" - pisał Marek Aureliusz w "Rozmyślaniach" - "Jeżeli zaś samym pierwiastkom nie straszna jest przemiana nieustanna jednego w drugi, dlaczego by się obawiać przemiany i rozkładu wszystkich? Przecież to dzieje się zgodnie z prawami natury. A nic nie jest złe, co jest zgodne z naturą".
Jeszcze Seneka: "Z szybkim upływem czasu należy walczyć prędkim korzystaniem z niego i spiesznie czerpać niby z rwącego potoku, który nie będzie płynął wiecznie".

- Takie rzeczy należałoby pisać na nagrobkach. To myśli wieczne i ponadczasowe. Przed każdym pogrzebem odświeżam je w głowie, dopasowuję do sytuacji - zdradza Bolesław Lewandowski.
Na pogrzebie świeckim i katolickim usłyszymy też na pewno ten sam cytat z biblijnej Księgi Koheleta: "Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami - wszystko marność".

- W tych słowach nie ma Boga. Jest człowiek. I przemijanie - uważa Lewandowski.
Prowadzona przez niego uroczystość pożegnalna w rycie świeckim trwa dokładnie trzy kwadranse (czyli mniej więcej tyle samo, ile ceremonia kościelna). Jak sam podkreśla, wszystko po to, by nie znużyć gości. Znużenie na pogrzebie krewnego czy przyjaciela? Sami nie zdajemy sobie sprawy, w jak zwariowanym świecie żyjemy.

- Kiedyś przed pogrzebem podszedł do mnie syn zmarłego i zapytał, czy mógłbym odprawić ceremonię w dziesięć minut, bo on się spieszy do mechanika - wspomina Lewandowski.

- Rodzina prosi o szybką mszę. W miastach to dość częste zjawisko - potwierdza ks. Kwiecień.
Również w takich sytuacjach ksiądz i mistrz ceremonii muszą wiedzieć, jak panować nad emocjami zebranych. Obaj podkreślają, że są chwile, w których żadne słowo nie dorównuje wagą ciszy. Podobnie jest przy składaniu kondolencji.

- Ludzie miewają opory przed tym rytuałem, ale ja zachęcam, by wspólnie budować nastrój tej uroczystości. I nie chodzi o wielkie słowa. Wystarczy gest, objęcie, pocałunek - wyjaśnia Lewandowski.
Wcześniej jeszcze tylko garść ziemi na znikającą w dole trumnę. Bo z prochu powstałeś.

Ekstrawagancja, na jaką nas stać
Gdy John Cleese w październiku 1989 roku żegnał Grahama Chapmana, swoją mową rozbawił gości do łez. Gdyby słyszał to sam Chapman, śmiałby się jeszcze głośniej. Nie wiemy, co zrobić za życia, by zasłużyć sobie na taką mowę po śmierci. Jednak choć w naszej tradycji pogrzebowej pozwalamy sobie na ekstrawagancję, powiedzmy organizacyjno-formalną (trumna albo urna z zamorskich materiałów, przejazd cadillakiem, stypa jak uczta u Wierzynka), słowami można szybko przekroczyć granicę dobrego smaku. Tak jak odprawiony w nieznane został członek Monty Pythona, tak nie byłoby to możliwe w naszym kraju nawet w przypadku najzabawniejszego Polaka.
Choć kto wie. W końcu i tak na własnej skórze się o tym nie przekonamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!