Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ekspresem po śmierć

Michał Wroński (Współpraca: BIB, LOTA)
Zginęło co najmniej siedmiu pasażerów, a kilkadziesiąt osób odniosło obrażenia ciała
Zginęło co najmniej siedmiu pasażerów, a kilkadziesiąt osób odniosło obrażenia ciała fot. mikołaj suchan
Siedem osób zginęło wczoraj w katastrofie kolejowej w miejscowości Studenka niedaleko Ostrawy. Wśród ofiar może być jeden Polak. Do szpitali przewieziono 66 osób - między innymi dwunastu naszych rodaków. Dwoje z nich odniosło ciężkie obrażenia. W sumie w szpitalach pozostało pięciu Polaków.

Do wypadku doszło, gdy na torowisko tuż przed rozpędzony ekspres Eurocity "Comenius" relacji Kraków - Praga runęły fragmenty remontowanego wiaduktu. Po kolizji lokomotywa i cztery wagony wypadły z torów, druzgocząc się wzajemnie.

Pociągiem jechało około 450 osób. Wśród nich było 105 Polaków, w tym co najmniej pięć osób z naszego województwa.

Pomoc w prowadzeniu akcji ratunkowej zaproponowali Czechom śląscy strażacy. Gotowość przyjęcia rannych zadeklarowały także szpitale z naszego regionu. Czesi poradzili sobie jednak we własnym zakresie.

"Comenius" miał 10 wagonów - pasażerowie z Polski jechali w ostatnich czterech. Tam, na ich szczęście, poszkodowanych było najmniej.

Położona niespełna trzydzieści kilometrów od Ostrawy Studenka wyglądała wczoraj niczym plan katastroficznego filmu. Na rogatkach miasteczka tego czeskiego miasteczka stały policyjne patrole, na niebie non stop krążyły śmigłowce. Kilkadziesiąt metrów od torowiska policja wytyczyła strefę bezpieczeństwa. Wokół niej gromadziły się tłumy mieszkańców Studenki. Przez lornetki obserwowali poczynania ratowników, robili "pamiątkowe" zdjęcia, nagrywali akcję na kamerach.

Do katastrofy doszło na kwadrans przed godziną 11. Pociąg Eurocity "Comenius" niespełna cztery godziny wcześniej wyjechał z Krakowa. Po drodze zatrzymał się w Oświęcimiu i Czechowicach-Dziedzicach. Granicę przekroczył w Zebrzydowicach. Tam też polskich konduktorów zastąpiła czeska załoga. Do Pragi pociąg miał planowo dotrzeć około godziny 14. Nie dojechał.
Maszynista zauważył, że na torach leżą elementy zawalonego mostu i zaczął hamować, ale mknącego z szybkością 140 km/godz. Eurocity nie dało się zatrzymać. - Most zawalił się 300 metrów przed pociągiem. Nic nie mogłem zrobić. Na takim krótkim odcinku to niemożliwe. Hamowałem, ale prędkość spadła może o 10 km - mówił maszynista kierujący składem. Uciekł na tył lokomotywy, co ocaliło mu życie.

Po uderzeniu czoło pociągu wypadło z torów. Wagony miażdżyły się wzajemnie, tworząc koszmarną plątaninę blach. Między dwoma wagonami znalazła się zakleszczona lokomotywa. Siła uderzenia wysoko do góry wyrzuciła też konstrukcję mostu.

- To nieszczęście być w pierwszym wagonie, i szczęście wyjść bez szwanku - mówił dziennikarzom pan Adrian, który uczestniczył w katastrofie. - Usłyszałem najpierw trzask, pociąg przechylił się na lewo i potem był już tylko huk. Widziałem wielu zakrwawionych ludzi. Wszędzie krew dookoła. Kiedy kurz opadł zauważyłem, że część osób jest uwięziona wśród pogniecionych elementów składu.

Pomoc nadeszła już po kilku minutach. Na miejsce zaczęli zjeżdżać strażacy z niemal całych Moraw. - Po kilku godzinach udało się wyprowadzić pasażerów z pogruchotanych wagonów - mówił Zdeňek Nytr, dowódca strażaków. Akcję ratowniczej obserwowali mieszkańcy Studenki. - Na miejscu zobaczyłem kompletny chaos. Wokół torowiska stało ze trzydzieści karetek pogotowia. Sanitariusze zbierali rannych. Nie było słychać krzyków, ani wołania o pomoc - opowiada Hynek Skarka.

- Konstrukcja mostu, który runął, została położona dzień wcześniej - mówią mieszkańcy miasteczka. Według czeskiej policji winę za wypadek ponosi firma, która rekonstruowała most z 1961 r.
Po południu do Studenki przyjechali premierzy: Czech - Mirek Topolanek i Polski - Donald Tusk. Podczas konferencji prasowej Topolanek zapewnił, iż akcja była prowadzona bardzo dobrze, a wszyscy ranni są już opatrzeni. Tusk dziękował czeskim ratownikom za sprawną akcję. - Na razie nie jest najlepszy moment, by przesądzać, kto jest winien temu, co się stało. Zapewniam jednak, iż na bieżąco będę otrzymywał w tej sprawie informacje od czeskich władz - deklarował premier.

Polacy ranni w katastrofie to przeważnie młodzi ludzie, w wieku od 22 do 29 lat. Przewieziono ich do szpitali w Ostrawie-Porubie i Fifejdzie, a także w miejscowościach Frydek-Mistek i Hranice. Liczba polskich ofiar wypadku mogła być dużo większa - jadące z Krakowa cztery wagony znajdowały się jednak w końcówce składu, tuż za lokomotywą ulokowano natomiast sześć wagonów relacji Karwina- Praga (to one właśnie najbardziej ucierpiały).

Po pierwszych informacjach o katastrofie na terenie woj. śląskiego w stan gotowości postawionych zostało siedem jednostek straży pożarnej a także szpitale w przygranicznych powiatach. Czesi dali sobie jednak sami radę z akcją ratowniczą.

Możliwość przesłania 40-50 litrów krwi zadeklarowało również Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Katowicach.

Informacje o polskich pasażerach uczestniczących w katastrofie można uzyskać pod nr tel. PKP: 48 22 474-25-72. Informacji udziela także Konsulat Generalny RP w Ostrawie pod nr tel. +420 596 1180 74. Czeska straż pożarna uruchomiła numer dla bliskich ofiar katastrofy: + 420 97 472-32-02.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!