Piękna nasza Gruzja, prawda? Kiedyś była jeszcze piękniejsza, ale nam ją zniszczyli - usłyszałam cztery lata temu od przypadkowo spotkanej Gruzinki.
Jechałyśmy pociągiem z Gori (tego samego, w którym dwa dni temu rosyjskie bomby spadły na osiedle mieszkalne) do stolicy kraju Tbilisi. Według standardów europejskich pociąg nadawał się na złom. Wagony brudne i zaśmiecone, z powyrywanymi siedzeniami. Większość pasażerów zamiast toreb taszczyła ocynkowane wiadra z kartoflami, kapustą, arbuzami. Jechali do miasta na wielki bazar, którym był praktycznie każdy chodnik stolicy. Wieś zaopatrywała miasto. Miasto, gdzie woda w kranach była tylko dwie godziny rano i tyle samo wieczorem, gdzie uliczne lampy świeciły tylko na głównej ulicy, gdzie w centrum straszyły ruiny wielkiego hotelu i gdzie przeciętna emerytura wynosiła 15 dolarów.
Mimo to Gruzini dumni byli ze swojego kraju i tego, że udało im się odciąć od Rosji. Naprawdę w to wierzyli. Niecały rok wcześniej Micheil Saakaszwili dostał 96 procent głosów w wyborach prezydenckich, a Gruzini przekonani byli, że najgorsze już za nimi. Mieli wejść do NATO, do Europy i całkowicie uniezależnić od Rosji. Wierzyli, że uda się dogadać z pozostałymi narodami zamieszkującymi kraj. "My wszyscy z jednego pnia, nam bliżej do siebie niż do Rosji". Gruzja zaczęła podnosić głowę. Zachłysnęła się wolnością i uwierzyła w swą siłę. Może za bardzo, może za wcześnie.
Dlatego kilka dni temu dostała bolesną lekcję. Od Rosji, która pokazała, że to ona rozdaje karty w tej części świata. Ale także od Europy i Ameryki nie zamierzających umierać za Tbilisi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?