Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Roman Frankl po latach: Debiut i powrót

Beata Dżon
Spotykamy się w uroczej, tradycyjnej wiedeńskiej kawiarni Cafe Sperl. Kilka minut od najpopularniejszego targowiska Wiednia, Nashmarkt, kilka minut od Muzeum Secesji z charakterystyczną złotą kulą z kutych liści na dachu, kilka minut od wiedeńskiego mieszkania Romana Frankla.

- Proponuję Cafe Sperl, to bardzo wiedeńskie miejsce - mówi nienaganną polszczyzną aktor, który 26 lat temu wyemigrował do Austrii i od początku pracuje tam jako aktor właśnie. Na sportowo, z baseballówką na głowie, dobra sylwetka, nie pali. Proponuje jako małe co nieco w "Sperl" palaczinki, miejscowe cienkie naleśniki z dżemem morelowym, i oczywiście kawę, biorę "verlaengerte". Jedno spotkanie na opowiedzenie historii życia i kariery w Austrii, Niemczech oczywiście nie wystarcza, tym bardziej, że codziennie poza niedzielą aktor gra w SIMPL nowy program i po 18 musimy kończyc rozmowę. To najstarszy wiedeński, prawie 100-letni kabaret. Ma już trzy sceny, aktor musi jechać na drugi kraniec Wiednia do "Palais Novak".

- Nie zabiegałem o to, by się w Polsce przypominać - odpowiada na pytanie, dlaczego nie słychać o jego sukcesach i dokonaniach aktorskich w Austrii, Niemczech. Frankl przyznaje, że podobnie jak w Polsce ze swoim debiutem jako gospodarza autorskiego programu "Mężczyzna na niepogodę" miał szczęście w Polsce, tak szczęście towarzyszyło mu w Austrii.

- To był zbieg okoliczności, że Mariusz Walter mógł akurat mnie zobaczyć w jakimś występie, chyba u "Jeszcze Starszych panów", leżał w szpitalu i oglądał telewizję. Zaproponował mi wtedy własny program, młodemu aktorowi! I tak powstał "Mężczyzna na niepogodę"- wspomina Roman Frankl. Zaraz po przyjeździe do Austrii w 1984 podjął kurs językowy ("Nie mówiłem słowa po niemiecku po przyjeździe!"), poczym wybrał się na letnie warsztaty artystyczne do Salzburga. Wciąż bez wielkiej znajomości języka, co nie przeszkadzało, by profesorowie zastanawiali się, czy aby na pewno nie przyjechał szkolić młodzieży, a nie pobierać nauki. Był już doświadczonym aktorem, w dodatku trzydziestoletnim.

I znowu zbieg okoliczności: jak co roku latem salzburskie Festspiele, cel pielgrzymek melomanów z całej Europy miały się rozpocząć, jak od 1920 roku, przedstawieniem plenerowym "Jedermann". O główne role w tym spektaklu niezmiennie ubiegają się najlepsi aktorzy niemieckojęzyczni. Wtedy, w 1984, rolę główną grał Klaus Maria Brandauer, w sumie przez trzy sezony. Któryś z aktorów dalszego planu się rozchorował, szukano dublera, również pośród warszatowiczów. Do obsady "Jedermanna" zaproszono ledwie mówiącego po niemiecku aktora, Romana Frankla.
- Nauczyłem się tekstu na pamięć, z początku ze swoją kwestią wchodziłem nie rozumiejąc słów moich partnerów, to było zabawne. I tak grałem kilka sezonów latem w Salzburgu, u boku największych aktorów. Bardzo dobrze mnie przyjęli, oczywiście z biegiem czasu z moim językiem było coraz lepiej i czułem się coraz swobodniej - wspomina Frankl.

Frankl dużo pracuje, pisze własne programy kabaretowe, oczywiście po niemiecku. Gra i pisze teksty do kultowego kabaretu SIMPL, grał w serialach TV austriackiej i niemieckiej, grał na deskach wiedeńskich teatrów, jak Theater an der Vien, Raimund Theater. Zabawne, bo w Polsce w serialu "Klan" zagrał obcokrajowca, co nie zdarzyło mu się, jak przyznaje, w Austrii. Teraz powróci na polskie ekrany w debiucie reżyserskim Grażyny Treli "Cisza wrześniowa".

A w Austrii przygotowuje się do roli w pierwszym projekcie "open source movie", w którym internauci współtworzą scenariusz… - Projekt zapowiada się bardzo ciekawie, zwłaszcza, że takie filmy to nowe podejście do kina, do pracy, na kształt filmu mogą wpływać jego przyszli widzowie. To projekt przygotowywany z udziałem Internetu - opowiada aktor i twórca. Po sukcesie jego programu "Pole position" w Austrii, kraju, na który spojrzał oczami imigranta, przyszedł czas na polski odpowiednik, czyli "Odsiecz wiedeńską". Ale już pracuje nad następnym programem, premiera w marcu 2011.

Szczęśliwy ojciec dwóch synów, Jana i Marka. Jeden już znakomicie się sprawdza w świecie filmowym, obaj wykształceni w USA; młodszy jeszcze się uczy. Szczęśliwy mąż aktorki o talencie komicznym, jak mówi o żonie, pani Frankl użycza głosu do reklamówek, dubbingu. Roman Frankl chętnie ucieka od cywilizacji do domku w górach, 100 km od Wiednia. Porąbać drzewo, popracować fizycznie, pobiegać z psami. Jeśli by mógł, chętnie kupiłby sobie apartament w Nowym Jorku z widokiem na Central Park. To jego ukochane miasto. Drugą rozmowę kończymy również w Cafe Sperl, tym razem sobotnie południe, przy lekkiej sałatce. Prosimy o rachunki, tu każdy płaci za siebie.

A teraz Roman Frankl podjął inne wyzwanie: 10 i 11 listopada debiut na deskach Teatru Rozrywki w Chorzowie z własnym programem. Debiut, czyli powrót aktora na polskie deski teatralne po 26 latach. Na deskach wiedeńskich teatrów i kabaretów świetnie sobie radzi, widziałam nie raz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!