Eurowybory 2014: Prof. Legutko zamiast Migalskiego na liście PiS? A Piecha?

Trzeba pamiętać, że podobny manewr już raz udał się partii Jarosława Kaczyńskiego. W wyborach do PE w 2004 r. śląską jedynką PiS był warszawski historyk, prof. Wojciech Roszkowski. Mimo najsłabszego wyniku wśród liderów list w regionie, Roszkowski zdobył mandat, ale tylko na jedną kadencję. 4 lata później PiS wystawiło Ślązaka, Marka Migalskiego, który w delegacji PiS wytrzymał tylko kilkanaście miesięcy. We wrześniu został z niej wykluczony, po skrytykowaniu sposobu zarządzania partią przez Jarosława Kaczyńskiego. Jednym z wnioskodawców wyrzucenia Migalskiego był… Ryszard Legutko.
Żartobliwie rzecz ujmując: to chyba jego jedyny związek ze Śląskiem z ostatnich lat. Więc i jego zaskoczyły doniesienia o możliwej nominacji w tym okręgu wyborczym.

- Profesor Legutko nie komentuje tych dziwnych teorii. Mogę jednak powiedzieć, że jesteśmy nimi zdumieni - podkreśla Mirosław Sanek, asystent Legutki. Informacje o przymierzaniu go do śląskiej listy PiS nazywa "przedwyborczą grą innych polityków". - Śląsk ma swoją silną tożsamość i, znając strategię partii, raczej nikt nie odważyłby się wystawić spadochroniarza - mówi Sanek.

Podobnego zdania są śląscy politycy PiS: - Nie wyobrażamy sobie, żeby nasz region reprezentował polityk spoza Śląska. Legutko? Ktoś wprowadza zamęt - mówi jeden z działaczy PiS, inny polityk potwierdza jednak, że to niewykluczone rozwiązanie: "Legutko ma obiecaną jedynkę, a listy w Krakowie i Wrocławiu są już obsadzone".

W tych samych doniesieniach rybnicka posłanka Izabela Kloc była przymierzana do numeru dwa na liście PiS na… Dolnym Śląsku. - To pewnie nie ostatnia taka spekulacja. Wszystko rozstrzygnie się po lutowym kongresie partii. Wtedy też dowiem się, jaka będzie moja rola w eurowyborach - mówi Kloc.

Nie jest tajemnicą, że od dawna prawdziwym faworytem do jedynki PiS na Śląsku jest Bolesław Piecha. On sam na razie woli nie dyskutować o przeprowadzce do Brukseli, czemu trudno się dziwić - od zaledwie dziewięciu miesięcy Piecha sprawuje mandat senatora. Gdyby dostał się do Parlamentu Europejskiego, po raz drugi w ciągu czterech lat musiałby zmienić izbę. Co na to wyborcy, którzy wcześniej zaufali mu w głosowaniu do Sejmu, a potem do Senatu?
- Ludzie nie widzą związku między kolejnymi wyborami i skutkami takich przeprowadzek. Ale politycy powinni wiedzieć, że zdobycie mandatu to niejako pakt z głosującymi, wobec których należy zachować lojalność - tłumaczy dr Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego. - Złamanie tego paktu z pewnością będzie przypominane przez konkurentów Piechy w eurowyborach.

Sam senator zauważa, że podobnych wyrzutów nikt nie czyni Kazimierzowi Kutzowi, który przyjmując zaproszenie na listę Twojego Ruchu, też zamierza porzucić izbę wyższą polskiego parlamentu.

- Podobne sytuacje miały już miejsce w naszym kraju - w wyborach samorządowych niejednokrotnie kandydują parlamentarzyści. Ocena takich decyzji zawsze należy do wyborców - zaznacza Piecha. My przypominamy jednak, że w przypadku jego wygranej, w Rybniku po raz drugi trzeba będzie urządzić wybory uzupełniające do Senatu. Tylko po to, by ktoś zajął miejsce Piechy na kilkanaście miesięcy.

Prof. Kazimierz Kik, politolog, wiceprzewodniczący Instytutu Studiów Politycznych PAN, w kolejnym kandydowaniu widzi też atut Piechy:

- Jego nazwisko już dwukrotnie utrwaliło się jako nazwisko zwycięzcy. Najpierw w wyborach do Sejmu, potem w prestiżowych wyborach uzupełniających do Senatu. Piecha to dziś wygrywająca karta PiS na Śląsku - mówi prof. Kik.

Ktokolwiek otrzyma nominację PiS, w wyborach do PE zmierzy się z najsilniejszą w historii konkurencją. Tak znane nazwiska, jak Jerzy Buzek (PO), Kazimierz Kutz (TR) czy Adam Gierek (SLD) gwarantują ciekawą rywalizację. Głosować będziemy 25 maja.

Na najbardziej kontrowersyjną taktykę w układaniu list do Parlamentu Europejskiego zdedydowali się szefowie Solidarnej Polski.

"Wystartują w nich wszyscy liderzy SP. Ale równie jasne jest, że pierwszoplanowym wyzwaniem są dla nas wybory parlamentarne oraz prezydenckie i weźmiemy w nich udział" - zapowiedział w wywiadzie w NaTemat.pl lider SP, Zbigniew Ziobro.

Co to oznacza? Do PE partia wystawi wszystkich swoich liderów, w tym Tadeusza Cymańskiego, który w niewdzięcznej roli spadochroniarza wystartuje w województwie śląskim. Na listach zobaczymy więc także m.in. Ziobrę, Jacka Kurskiego, Beatę Kempę czy Ludwika Dorna. Bez względu na wynik głosowania, ci sami politycy, półtora roku później, wezmą udział w wyborach do Sejmu. "Tak małe partie muszą wystawiać swoich najważniejszych ludzi we wszystkich wyborach, by mieć szanse na jakikolwiek sukces" - komentują eksperci. Ale z punktu widzenia głosujących i politycznych standardów, trudno ocenić te praktyki inaczej, niż jako nieuczciwość wobec wyborców.

Marek Migalski, który 4 lata temu dostał się do europarlamentu z listy PiS, w tegorocznych wyborach będzie otwierał listę Polski Razem, nowego ugrupowania Jarosława Gowina.

Niespodzianką jest też potwierdzony już start w woj. śląskim Janusza Korwin-Mikkego, lidera Kongresu Nowej Prawicy.

*Najlepsze prezenty na Walentynki DLA NIEGO I DLA NIEJ
*Rodzice małej Lilki mówią o błędach lekarskich [WIDEO + KOMENTARZE]
*Jaki akumulator wybrać? Który najlepszy i najtańszy? ZOBACZ TUTAJ
*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]