Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lilka z Bonifratrów nie oddycha samodzielnie. - Lepiej już nie będzie - mówi Arkadiusz Jochman

Aldona Minorczyk-Cichy
Lila, córka Moniki i Arkadiusza, przyszła na świat 22 grudnia 2013 roku. Dziś dziewczynka przebywa w inkubatorze, nie reaguje na dotyk, oddycha za nią respirator. Jej mózg został bezpowrotnie uszkodzony
Lila, córka Moniki i Arkadiusza, przyszła na świat 22 grudnia 2013 roku. Dziś dziewczynka przebywa w inkubatorze, nie reaguje na dotyk, oddycha za nią respirator. Jej mózg został bezpowrotnie uszkodzony arc. rodzinne
Już dopuściliśmy to do siebie. Lepiej już nie będzie. Nie ma szans na uratowanie naszej Lilki - mówi Arkadiusz Jochman, ojciec miesięcznej dziewczynki. Rodzice oskarżają szpital o zaniedbania.

Gdyby 22 grudnia wszystko poszło jak należy, Lilka uczyłaby się właśnie podnosić główkę. Szukałaby wzrokiem mamy i taty. Zaczęłaby powtarzać dźwięki. Zamiast tego leży w inkubatorze w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Nie rusza się. Nie reaguje na ból. Oddycha za nią respirator. Najgorsze, że nie ma szans na to, by jej stan się poprawił. Mózg został uszkodzony bezpowrotnie. Nadzieja umarła, teraz jest walka o ustalenie winnych i o to, aby taka sytuacja więcej się już nie powtórzyła.

CZYTAJ KONIECZNIE:
* RODZICE MAŁEJ LILKI MÓWIĄ O BŁĘDACH LEKARSKICH
* RODZICE LILKI U LISA: ODDALIŚMY SIĘ W RĘCE SPECJALISTÓW

Historię Moniki Wulczyńskiej i Arkadiusza Jochmana z Katowic, rodziców Lilki, opisaliśmy tydzień temu. Nie tak miało wyglądać ich życie. Chcieli cieszyć się sobą i córeczką. A los skierował ich na wojnę. Wojnę z lekarzami, rutyną, bezmyślnością. Nie są jedynymi, którzy stracili dziecko. Niedawno media donosiły o bliźniakach z Włocławka. Urodziły się martwe, choć ciąża przebiegała prawidłowo, a ich matka była pod opieką lekarzy w szpitalu.

Nagle zanikło tętno. Trzeba było robić cesarskie cięcie

Lilka przyszła na świat 22 grudnia 2013 roku w Szpitalu Zakonu Bonifratrów w Katowicach. To jeden z najlepszych szpitali w regionie. Nic nie wskazywało, że poród zakończy się tragedią. - Byłam zdrowa, ciąża przebiegała prawidłowo - wyjaśnia Monika Wulczyńska. - Podczas porodu przez długie godziny przede wszystkim opiekowała się mną... studentka. Nagle córce zanikło tętno. Trzeba było błyskawicznie przeprowadzić cesarskie cięcie.

Operacja trwa kilkanaście minut. Lilka urodziła się o 16.41, była reanimowana. Od drugiej minuty życia oddycha za nią respirator. Na oddziale niemal natychmiast pojawiali się specjaliści z GCZD i przewieźli małą na OIOM. - Córeczka przez trzy dni była w hipotermii. Obniżenie temperatury ciała pozwala ochronić mózg przed skutkami niedotlenienia. Niestety, w przypadku naszej Lilki ten zabieg nie przyniósł poprawy. Nie mógł. Zmiany były już zbyt poważne - opowiada Arek Jochman.

Tydzień temu rodzice maleńkiej dziewczynki oddali sprawę do prokuratury, by wyjaśniła, kto jest winny zaniedbań i czy do nich doszło.

Rodzice małej Lilki są tym bardziej rozczarowani postawą szpitala, że szukając sposobów ratowania córki zwrócili się do dyrekcji o możliwość spotkania. Miało ono na celu prośbę o pomoc w sfinansowaniu bardzo drogiej terapii komórkami macierzystymi. Szpital odmówił spotkania. Damian Stępień ze Szpitala Bonifratrów wyjaśnił nam: - Nie mamy żadnego oficjalnego pisma w tej sprawie. Nie możemy więc nic komentować. Deklarujemy pełną współpracę z prokuraturą, jeśli taka będzie potrzeba.

Po wizycie w TVP2, w programie Tomasza Lisa, coś ruszyło

Rodzice Lilki w poniedziałek wystąpili w programie TVP2 "Tomasz Lis na żywo". Monika Wulczyńska opowiedziała swoją historię. Jest przekonana, że lekarz i położne zaniedbali ją, popadli w rutynę, nie wykonywali odpowiednich badań.
- Oddaliśmy się w ręce specjalistów. To nasze pierwsze dziecko. Nie wiedzieliśmy, na czym to polega, co powinno być wykonywane. Myśleliśmy, że wszystko jest w porządku - mówiła matka Lili.

- Już dopuściliśmy to do siebie. Lepiej już nie będzie. Nie ma szans na uratowanie naszej córki. To dlatego, że doszło do długotrwałego niedotlenienia mózgu Lilki - dodaje Arkadiusz Jochman.

Po wizycie w programie red. Lisa do rodziców Lilki odezwał się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Obiecał pomoc i szczegółową kontrolę w katowickim szpitalu. Zapowiedział także, że ze swojej strony również zawiadomi prokuraturę o podejrzeniu przestępstwa.

- Wcześniej próbowaliśmy się z nim skontaktować. Pisaliśmy maile, ale nam nie odpowiadał. Teraz, po programie u red. Lisa, odpisał nam. Widzę, że nasza walka zaczyna mieć sens - mówi mama Lilki. Wraz z ojcem dziewczynki nagłaśnia sprawę, bo chce pomóc innym rodzicom i ich dzieciom. Takich poszkodowanych nie brakuje.

Jak wylicza Adam Sandauer, prezes Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere", takich spraw w Polsce jest mnóstwo. - Zaś sprawy związane z porodami to 37 proc. wszystkich trafiających do nas skarg - podkreśla. Ubolewa, że większość z nich kończy się umorzeniem. Te, które udaje się doprowadzić do końca, to w 80 proc. postępowania cywilne o odszkodowania. Wypłaca je szpital. Lekarze, którzy popełnili błędy? Zwykle nie ponoszą żadnych konsekwencji. Nie oznacza to jednak, że nie należy walczyć.

Bliźniaki z Włocławka - to nami wszystkimi wstrząsnęło

Ewa Szydłowska jest nadal w szoku. W nocy z 16 na 17 stycznia na oddziale włocławskiego szpitala zmarły jej dzieci, bliźniaki. Doszło do tego kilkanaście godzin przed planowanym porodem, który miał się odbyć poprzez cesarskie cięcie. Ojciec dzieci jest przekonany, że zawinił personel placówki. Ze wstępnych wyników przeprowadzonej sekcji zwłok dzieci wynika, że bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność oddechowo-krążeniowa. Patolodzy ocenili, że dzieci do 35. tygodnia ciąży, gdy nastąpił zgon, rozwijały się prawidłowo. Nie stwierdzono żadnych poważnych wad rozwojowych ani śladów ewentualnych urazów, które mogły przyczynić się do śmierci.

Konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa, prof. Stanisław Radowicki, przedstawił na piśmie wnioski mówiące o poważnych brakach w dokumentacji badań USG i KTG. Jego zdaniem, występujące w KTG nieprawidłowości nakazywały prowadzenie obserwacji dłużej, aniżeli to wykonano. Nie wyciągnięto właściwych wniosków z badań diagnostycznych. Zaś po śmierci dzieci z aparatu USG zniknął zapis ich badań.

Media donoszą, że według personelu szpitala, pełniący dyżur w dniu śmierci bliźniąt ordynator oddziału spóźnił się dwie godziny do pracy. Dłużej niż zwykle miał przyjmować pacjentów w prywatnej klinice. Śledczy z Prokuratury Okręgowej we Włocławku sprawdzą, czy lekarz mógł podczas dyżuru opuścić szpital i pojechać na kilka godzin do domu. - Dołożymy w tej sprawie największej staranności i z całą pewnością sprawa zostanie dokładnie wyjaśniona. Prokuratorzy gwarantują jak najbardziej fachowe i sprawne przeprowadzenie tego postępowania - mówi prok. Jan Stawicki, szef Prokuratury Okręgowej we Włocławku.

Minister zdrowia budzi się, bo doszło do kilku tragedii

Prof. Zbigniew Szawarski, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego, w programie red. Lisa ostrzegał: - Organizacja systemu zdrowia jest tragiczna. Trzeba się liczyć z tym, że takich przypadków będzie więcej. Żaden minister tego nie rozwiąże. Odpowiedzialni są ludzie, szczególnie lekarze. Poziom odpowiedzialności moralnej za robienie tego, co do nas należy, dramatycznie się obniża. Przestało nam zależeć na wypełnianiu obowiązków. To choroba społeczeństwa.

Prof. Szawarski dodaje: - Specyfika lekarza ma to do siebie, że ma do czynienia z wartościami wyższymi. My zaniedbaliśmy nauki humanistyczne. Efekt jest taki, że człowiek schodzi na plan dalszy. Nie myśli się o człowieku. System premiuje biurokrację. Pacjent jest na przegranej pozycji.

Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zareagował. Szkoda tylko, że musiało dojść do tragedii. Kilka dni temu podczas konferencji prasowej mówił: - Przeprowadzona analiza wskazuje na błędy organizacyjne w funkcjonowaniu oddziału, nieprawidłowe postępowanie diagnostyczne i terapeutyczne. Niepodjęcie działań we właściwym czasie przez ordynatora i lekarzy. Dodał: - Podjąłem decyzję o skierowaniu kontroli konsultantów krajowych ds. ginekologii i ds. neonatologii do wszystkich oddziałów ginekologiczno-położniczych w Polsce.

Kontrole mają dotyczyć procedury cesarskiego cięcia, opieki okołoporodowej nad noworodkami, które urodziły się z mniej niż czterema punktami w skali Apgar. Czy to pomoże? Zagwarantuje bezpieczeństwo rodzącym matkom i ich dzieciom? Słabym punktem niezmiennie są zwykle ludzie.

Współpraca: Agata Pustułka

Skargi pacjentów

W 2012 r. Biuro Rzecznika Praw Pacjenta odnotowało znacznie więcej zgłoszeń od pacjentów niż w poprzednim roku.
W biurze rzecznika odnotowano bowiem ponad 63,9 tys. zgłoszeń, rok wcześniej było ich 38,2 tys. Najwięcej - ponad 35 tys. - wpłynęło za pośrednictwem prowadzonej przez biuro bezpłatnej infolinii, nieco mniej za pośrednictwem pism - ponad 16 tys., bezpośrednio w biurze przyjęto 731 interwencji. Odnotowano też ponad 10 tys. zgłoszeń u Rzeczników Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego. Dane za 2013 rok nie są jeszcze znane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!