Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Chudzik - operator, który wziął ślub z telewizją

Teresa Semik
O filmowej drodze Mieczysława Chudzika pisze Mirosław Słomczyński w książce "Kamerzysta"
O filmowej drodze Mieczysława Chudzika pisze Mirosław Słomczyński w książce "Kamerzysta" Arkadiusz Ławrywianiec
Był na parapetówce u Marka Kondrata, filmował Cyrankiewicza uciekającego przed żonami górników. Mieczysław Chudzik, operator filmowy. Tę pracę mógł przypłacić życiem.

Pan dziś bez kamery - zdziwił się Edward Gierek, już polityczny emeryt, gdy spotkał Mieczysława Chudzika na ulicy Katowic. Nic dziwnego, operatora filmowego rozpoznaje kilka pokoleń polityków, twórców, przedsiębiorców. W tym roku mija 50 lat, odkąd nim został. Był blisko wszystkich ważnych wydarzeń w regionie i nie tylko tutaj.

Zaczynał w Telewizji Katowice miesiąc po jej debiucie, ale najpierw przy wywoływaniu filmów. Potem z kamerą objechał świat. Dotarł, na przykład, do Indii i filmował wywiad, jaki udzieliła polskiej ekipie premier Indira Gandhi. A to, że zaraz po przylocie do Delhi trafił najpierw do aresztu, bo filmował nie te miejsca, które wolno, no cóż. Taka praca.

Mirosław Słomczyński, kolega Mieczysława Chudzika z Telewizji Katowice, napisał o nim książkę pt. "Kamerzysta", bo jego życiorys pęka od nieprawdopodobnych i zabawnych historii. Nade wszystko za Chudzikiem ciągnie się pasmo zawodowych sukcesów. I pomyśleć, że gdy próbował dostać się do łódzkiej filmówki zaraz po przyjeździe z Kresów, usłyszał: - Proszę przyjść za rok. No i niech się pan nauczy do tego czasu języka polskiego!

Mieciu, ratuj!

Smaku jego życiu dodają ludzie, których spotykał na swojej drodze, a z racji pracy spotykał ich codziennie dużo.
Poznał bliżej Jana Himilsbacha na planie serialu Albina Siekierskiego, w reżyserii Zbigniewa Chmielewskiego, pt. "Ślad na ziemi".

Serial z lat 70. opowiadał o budowie Huty Katowice, zaś popularny aktor, pisarz, z zawodu kamieniarz, grał w nim brygadzistę i również w Chudziku znalazł fundatora wódeczek. A picie wódki, jak przekonywał Himilsbach, to "wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości". Po długich wieczorach spóźniał się na zdjęcia tłumacząc, że do nocy pisze książkę i potem rano trudno mu "wskrzesić organizm". Raz posłano po niego asystentkę reżysera. Himilsbach otworzył jej drzwi nagusieńki. Widząc zmieszanie gościa, przemówił jak zawsze chrypiącym głosem: - No co, nagiego pisarza nie widziałaś?

To właśnie na terenie budowy Huty Katowice spotkał Chudzik Marylę Rodowicz, która przyjechała z koncertem dla załogi, a wtedy w wielkich walonkach podziwiała rozmach inwestycji. - Mieciu, ratuj! Już nie mogę chodzić w tych buciorach - zawołała w stronę znajomego operatora. Chudzik padł piosenkarce do nóg, zdjął te buciory i opatrzył bąble na skórze. Potem prawi-dłowo założył jej onuce.

- Tak zostałem "onucowym" Maryli - snuje wspomnienia kamerzysta, a Mirosław Słomczyński je zapisuje. Czasem dokłada co nieco od siebie. Drogi obu panów często się krzyżowały. W 1967 roku otrzymali propozycję wyjazdu do okręgu donieckiego i na Krym, by przygotować reportaże. Obu zależało na tej dziennikarskiej wyprawie, ale akurat termin zbiegł się z podróżą poślubną do Rumunii państwa Chudzików. Młoda żona pojechała z koleżanką. Żartowała już zawsze, że Mieczysław, zanim ją poznał, wziął ślub z telewizją.

Kamera widzi więcej

Książka Mirosława Słomczyńskiego to nie jest tylko zapis życia Chudzika, ale także ważnych wizyt w regionie. Kamera widzi więcej niż ludzkie oko.

Filmując wiwatujący tłum na cześć prezydenta Francji, Charlesa de Gaulle'a, który w 1967 roku gościł na Śląsku, Chudzik zauważył, że de Gaulle ściska wyciągnięte do niego dłonie, ale nie są to ręce tłumu, tylko jego ochroniarzy. Panowie przemieszczali się wzdłuż szpaleru i chronili VIP-a.

Słomczyński przypomina, że w tym czasie nasza ekipa telewizyjna miała już obiektywy szerokokątne, co w ogóle umożliwiało pokazywanie w jednym kadrze wysokiego prezydenta Francji razem z dużo niższymi od niego polskimi dostojnikami.

Dlaczego przywódca radziecki Leonid Breżniew szedł chwiejnym krokiem, gdy pojawił się w Katowicach w 1972 roku? Bo za dużo wypił. Towarzyszył mu w czasie tej wizyty Edward Gierek, wówczas I sekretarz partii, który wolał francuskie wina od wódki. W pewnym momencie wysiadł z auta, którym jechał Breżniew, i przesiadł się do innego. Zdziwionemu kamerzyście ochrona Gierka tłumaczyła: "Szef musiał zrobić podmianę. Rozumiecie - jego wątroba nie wytrzymuje". Obok Breżniewa usiadł Jan Szydlak, sekretarz KC, który przypłacił to towarzystwo rozbiciem głowy. Podczas obiadu na terenie śląskiego parku uderzył nią w kamerę Chudzika.

- Edward Gierek lubił kamerę, kiedyś nawet zgodził się powtórzyć fragment swojego wystąpienia, gdy się okazało, że są kłopoty z taśmą - przypomina Mieczysław Chudzik. - Inaczej niż jego poprzednik, Władysław Gomułka. Gdy podniósł głowę znad mównicy, prysnął śliną w stronę telewizyjnego reflektora i lampa pękła z hukiem. Ochroniarze zakazali nam dalszych zdjęć.

W 2004 r. Chudzik pojechał z reportażystką Dagmarą Drzazgą do Ślązaków w Teksasie. 150 lat wcześniej grupa pierwszych osadników zakładała tam polskie wsie, za namówą ks. Leopolda Moczygemby, ale początki były trudne. Prezydent Lech Wałęsa, obecny na rocznicowym święcie, przywołał ks. Moczygembę, ale przekręcił jego nazwisko: - Wiem, że nie bardzo dobrze wspominacie tu księdza Moczymordę...

Kamera Chudzika jest bezlitosna, wszystko zarejestrowała. Zapisała też paniczną ucieczkę premiera Józefa Cyrankiewicza w 1969 roku przed żonami górników, które czekały na 82 uwięzionych mężów i synów w kopalni "Generał Zawadzki". Gdy Cyrankiewicz zobaczył tłum rozkrzyczanych kobiet zmierzający w jego stronę, czmychnął w stronę służbowych aut, a za nim biegł Gierek. Ochrona Cyrankiewicza zażądała od Chudzika oddania taśmy. Gdzieś w archiwach może jest, ale jak do niej dotrzeć? Jaki jest dziś los wielu filmów odłożonych w tamtych latach na półkę?

- Wraca do nich Telewizja Katowice, dopowiadając współczesne losy tamtych bohaterów - mówi Mieczysław Chudzik. - Niedawno trafiłem w telewizji na film "Maria Springer… - to ja!", który zrealizowałem z Hanną Kramarczuk, o agentce polskiego wywiadu w czasie II wojny.

Wiele filmów jest już w zapisie elektronicznym, wiele trafiło z Katowic do Warszawy. Inne zniszczono pod pozorem braku miejsca. Z książki Słomczyńskiego widać, jak wielkim mecenasem kultury była kiedyś telewizja publiczna.

Mieczysław Chudzik urodził się miesiąc przed drugą wojną w miejscowości Mścibów na ziemi grodzieńskiej (dzisiejsza Białoruś), choć w urzędzie wpisali "Montowty".

Urodził się w Polsce, a 17 dni później stał się obywatelem ZSRR, wkrótce był poddanym III Rzeszy. Ojca wcielili do radzieckiego wojska. Na przepustkę przyjechał w mundurze Armii Czerwonej, ale po zdobyciu Berlina wrócił w mundurze polskim. Pisał już z frontu, że zabierze rodzinę na ziemie zajęte przez Polskę. Dostanie dom i zostanie zawodowo w wojsku.

- Mama się uparła, że na cudzą krzywdę nie pójdzie. Sama przeżyła wypędzenie z domu i czuła, że coś w tej przeprowadzce jest nie w porządku - mówi Chudzik.

Jedziemy do Polski

Potem trzeba było uciekać, bo ojcem zainteresowała się radziecka bezpieka. Mietek był już po rosyjskiej maturze, także z niemieckiego, pisał w gotyku. Został pomocnikiem geodety, usamodzielnił się, kupił motocykl i cudem dostał odroczenie do armii radzieckiej. Był rok 1957 i nagle mama oznajmiła: - Pakuj się na ciężarówkę, jedziemy do Polski.

- Jak to?! A koledzy, praca, motor? - próbował się bronić, ale matka zawyrokowała: - Motocykl też ładuj na ciężarówkę.
Ojciec nigdy nie przestał myśleć o przeprowadzce do Polski. Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko, a nawet dać się ponieść szaleństwu.

Do telewizji Mieczysław Chudzik trafił przez Amatorski Klub Filmowy "Śląsk". Już w trakcie pracy skończył łódzką filmówkę.

Dziś ma na koncie także współpracę z austriackimi producentami, którzy m.in. przygotowywali film o Adamie Michniku.

Był na parapetówce u Marka Kondrata, gdy aktor na początku swojej kariery zamieszkał w Katowicach i dostał angaż w Teatrze Śląskim. TVP zleciło reportaż o małżeństwie Kondratów. Zrobienie zdjęć zaproponowano Chudzikowi. - Nie pytam, za ile, najwyżej jak długo nie będzie mnie w domu - mówi. - Zobaczyłem kawał świata. Nie zawsze to było wygodne i bezpieczne, ale zawsze ciekawe.

Odnaleziono go nieprzytomnego po zatruciu chemikaliami, gdy wywoływał filmy. Do dziś ma bliznę na twarzy po upadku w czasie układania świateł. Że nie wypadł podczas filmowania z helikoptera, to też cud. Gdy doszło do puczu w Moskwie w 1991 roku, ruszył tam z Adamem Sojką. Dotarli z kamerą do czołgu, z którego przemawiał do tłumu Borys Jelcyn.

W książce Mirosława Słomczyńskiego odnajdziemy to wszystko i więcej.

***

Promocja książki "Kamerzysta. Telewizyjne epizody i historyczne zdrapki" Mirosława Słomczyńskiego, dziennikarza prasowego i telewizyjnego, autora i współautora książek biograficznych, o Mieczysławie Chudziku odbędzie się w środę 5 lutego o godz. 17.00 w Bibliotece Śląskiej w Katowicach, w sali Benedyktynka. Wstęp wolny. W spotkaniu weźmie udział bohater książki.


*Najlepsze prezenty na Walentynki DLA NIEGO I DLA NIEJ***Rodzice małej Lilki mówią o błędach lekarskich [WIDEO + KOMENTARZE]*Jaki akumulator wybrać? Który najlepszy i najtańszy? ZOBACZ TUTAJ*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]**

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mieczysław Chudzik - operator, który wziął ślub z telewizją - Dziennik Zachodni