Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Granice śląskiej tożsamości

Paweł Smolorz
Paweł Smolorz
Paweł Smolorz arc.
Henryk Mercik oraz przedstawiciele stowarzyszenia działającego na rzecz ochrony dawnych fortyfikacji "Pro Fortalicium" zaproponowali, by symbolicznie oznaczyć miejsca, w których na Górnym Śląsku przebiegała poplebiscytowa granica między Polską a Niemcami. Gratuluję - pomysł dobry, symboliczny. Szczególnie dlatego, że w tym regionie kreślenie na mapie jest także kreśleniem w głowach.

Granica z 1922 roku leży u podstaw absurdów, z którymi śląskość - właśnie szczególnie w temacie granic - mierzy się po dziś dzień. Przez 17 lat ta wykreślona przy politycznym biurku linia cięła jak brzytwa domostwa, pola, zakłady pracy, drogi i torowiska. Górny Śląsk - wydaje się niepodzielna tkanka gospodarczo-przemysłowa i społeczna - padł ofiarą powojennego wyroku. W ten sposób, namalowano groteskowy pejzaż. Jadąc tramwajem można było przekroczyć granicę kilkakrotnie.

Dla górników kopalni Delbrück (dzisiaj Makoszowy) brama zakładu była przejściem z Niemiec do Polski. Inni - korzystając z przydomowej studni - po wodę zmuszeni byli wybrać się do... innego państwa. Granice wyznaczyły też zasięg migracji niezadowolonych z przynależności państwowej.

Ze słowem "granica" na Śląsku trzeba być ostrożnym, a mądrości zmierzające do "zacierania granic" lepiej sobie odpuścić. Dlaczego?

Granica - w swym pierwotnym znaczeniu - to linia odgradzająca różnicę, inność, tożsamość w to włączając. Dlatego rysując linie państw, regionów, krajów należy brać to pod uwagę. Stąd - pomijając materię przemysłową i gospodarczą - granica z 1922 r. rodziła absurdy; przez to także stawała się ogniwem zapalnym domowych konfliktów.

Ale to nie koniec. W 1999 roku w wolnej Polsce ołóweczkiem na mapie naszkicowano kolejny absurd - województwo śląskie. Problem niby mniejszej rangi politycznej - ale równie brzemienny w skutki. Telewizyjna pogodynka mówi o siarczystych mrozach na Śląsku w Częstochowie. W Sosnowcu firmy mogą otrzymywać nagrody z serii "śląski przedsiębiorca roku". A "Schloß Moschen" rodu Wincklerów leży między Górnym a Dolnym Śląskiem. Czekamy teraz, aż przyłączą Kraków. Tą "regionalną spuścizną kulturową" karmi się dziś młodych. Uchowej nos Panie. Same granice nie są niczym złym - złe są tylko te źle postawione. Pamiętajmy o błędach. Szczególnie w czasach, w których Ślązaków nadal sieka się jak mięso tatarskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!