Marek Krakowski na co dzień mieszka w Wiśle. Na szczęście dla Młodej 22 stycznia jechał do Dębowca. Bardzo trudne warunki na drodze spowodowały, że wybrał inna trasę niż zwykle i pojechał od strony drogi S1. Tam wypatrzył błąkającą się, mokrą, brudną i zmarzniętą psinę. Postanowił się zatrzymać.
- Pies szukał kontaktu z człowiekiem. Ponieważ się śpieszyłem, wziąłem go do auta. Dotarłem do znajomych i na miejscu zacząłem dzwonić. Pierwszy telefon wykonałem do schroniska. Zostałem poinformowany, że chętnie przyjadą, jednak nie mogą przyjechać do mnie, jako osoby prywatnej, muszę to zgłosić przez gminę. Otrzymałem informację, z którym działem się łączyć. W internecie wyszukałem numer telefonu do urzędu w Dębowcu, zostałem połączony z właściwym działem, przedstawiłem sytuację - relacjonuje przebieg wydarzeń wiślanin. - Gdy skończyłem, pani urzędniczka wprowadziła mnie w konsternację. Wyraziła swoje wątpliwości pytając: "Skąd mam mieć pewność, że pan nie znalazł tego psa w innej gminie, przywiózł tutaj i chce obciążyć gminę kosztami?" - wspomina Marek.
Trzeba uczciwie przyznać, że takie zachowanie może zniechęcić człowieka do jakichkolwiek odruchów bezinteresownej pomocy.
- Temu panu trzeba podziękować. Ludzie coraz częściej reagują. Nie zawsze znają procedury, ale mają dobre intencje. Zachowanie pracownika z urzędu w Dębowcu to dowód na ich politykę uciekania od odpowiedzialności, mówiąc dosadnie urzędniczka spławiła człowieka chcącego pomóc - zauważa Mieczysław Kowalczyk, prowadzący cieszyńskie schronisko "Azyl". Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, to nie był precedens w przypadku tego urzędu.
Pani urzędniczka miała nawet jeszcze dalej idące "ciekawe pomysły". Chciała rozpocząć procedurę oddania psa do schroniska, a kosztami za interwencję obciążyć, mieszkających w Dębowców, znajomych Marka. - Rozmowa skończyła się na tym, że gmina nie przyjmie zgłoszenia, usłyszałem, że to ode mnie zależy co zrobię z psem - wspomina wiślanin.
Przybłęda to suczka. Marek zabrał ją do weterynarza i zaczął pytać, czy komuś nie zginął pekińczyk. Ponieważ odzewu nie ma, Młoda mieszka z nim i coraz bardziej się zadomawia.
Jak pomóc bezdomnemu zwierzakowi
Gdy widzimy błąkającego się , pozbawionego psa, powinniśmy reagować. Aby zwierzę mogło zostać zabrane do schroniska, należy sprawę zgłosić na Komisariat Policji lub Straż Miejską w gminie, gdzie zwierzę się znajduje. Można także poinformować Wydział Ochrony Środowiska w danym Urzędzie Miasta lub Gminy. Powiadomiona jednostka zgłasza interwencję schronisku, a my przyjeżdżamy i zabieramy do siebie bezdomnego psa. Jeżeli jest to zwierzę ranne zostaje przewiezione do współpracującej z nami przychodni weterynaryjnej. W przypadku rannych zwierząt interweniujemy także gdy sprawa dotyczy kotów czy dzikich i gospodarskich zwierząt - czytamy na stronie cieszyńskiego schroniska dla zwierząt "Azyl".
Za interwencję schroniska płaci gmina. Koszt takiej akcji i wstępne pokrycie kosztów pobytu zwierzaka w azylu to około 800 zł. Gminy mają obowiązek reagować, często jednak nie poczuwają się do tego.
*Najlepsze prezenty na Walentynki DLA NIEGO I DLA NIEJ***Rodzice małej Lilki mówią o błędach lekarskich [WIDEO + KOMENTARZE]*Jaki akumulator wybrać? Który najlepszy i najtańszy? ZOBACZ TUTAJ*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?