Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

MORDERCY NIE WYBACZĘ! Wywiad z ojcem małego Krzysia zamordowanego przez M. Trynkiewicza [zdjęcia]

liliana bogusiak-jóźwiak
dariusz śmigielski
Rozmawiamy ze Stanisławem Kaczmarkiem, ojcem 12-letniego Krzysia, zamordowanego 29 lipca 1988 roku przez Mariusza Trynkiewicza. Piętrowy dom z początku lat 80. przy cichej uliczce na obrzeżach Piotrkowa. Tutaj z rodzicami i dwoma starszymi braćmi mieszkał 12-letni Krzysio Kaczmarek. 29 lipca 1988 roku razem z 11-letnim Tomkiem i jego kuzynem 12-letnim Arturem poszedł nad zalew. Tam wypatrzył ich 26-letni Mariusz Trynkiewicz. Przedstawił się jako nauczyciel, obiecał udział w zawodach strzeleckich. Zwabił w ten sposób dzieci do swojego mieszkania. Tam je zamordował.

ZOBACZ TEŻ: Mariusz Trynkiewicz pokazuje, jak zabijał chłopców [FILM]

– Gdy w ten lipcowy piątek 1988 roku Krzysio nie wrócił na obiad, razem z ojcami dwóch pozostałych chłopców natychmiast rozpoczął pan poszukiwania...
– To byli grzeczni, spokojni chłopcy. Nigdy nie spóźniali się na obiad. Od razu wiedzieliśmy, że musiało stać się coś złego. Zwołaliśmy swoje rodziny i rozpoczęliśmy poszukiwania. Najpierw przeszukaliśmy najbliższą okolicę, a potem cały Piotrków, okolice Zalewu Sulejowskiego, rzeki Wierzejki. Każdy z nas miał z sobą fotografie chłopców, więc zaczepialiśmy ludzi i pytaliśmy, czy ich nie widzieli. Nie przerywaliśmy naszych poszukiwań nawet w nocy. Dobrze pamiętam, że tej nocy po zaginięciu Krzysia byłem – jak się potem okazało – kilkadziesiąt metrów od bloku mordercy. Nasze dzieci już wtedy nie żyły, leżały zawinięte w komórce.

– W poszukiwania włączyła się policja, potem zdjęcia chłopców pokazała telewizja. I nic...
– Policja początkowo podejrzewała, że chłopcy uciekli. Nie od razu włączyła się do poszukiwań. Dopiero po tygodniu znaleziono ciała naszych dzieci, nadpalone, w lesie. Pamiętam, że tam, gdzie morderca je porzucił, spotkałem następnego dnia dwóch pułkowników milicji. Stali wokół tego miejsca i płakali jak dzieci. – Nie płaczcie, tylko łapcie mordercę – poprosiłem. Myślę, że gdybym wtedy dostał Trynkiewicza w swoje ręce, to rozszarpałbym go na pół. Milicjanci dobrze o tym wiedzieli. Pilnowali mordercę tak, abym nie mógł się do niego zbliżyć. – Chrońcie Trynkiewicza, bo Kaczmarek idzie – krzyczeli milicjanci, gdy wchodziłem do komisariatu, gdzie przesłuchiwali mordercę.

– Pan nigdy nie uwierzył, że morderca działał sam...
– Nie wierzę, że działał sam. On kryje wspólników. To musiała być grupa pedofilów i satanistów, a Trynkiewicz miał w mieszkaniu satanistyczne symbole. Po jego zatrzymaniu ktoś mnie śledził, mówiłem o tym milicji, a ubrani na czarno mężczyźni obserwowali domy pozostałych rodzin zamordowanych dzieci.

– Czy kiedykolwiek rozmawiał Pan z mordercą lub jego rodzicami?
– Ojciec mordercy już nie żyje, zmarł w hospicjum. Matka wyprowadziła się z osiedla, na którym doszło do tej tragedii, bo ludzie nie pozwalali jej zapomnieć o tym, kogo wychowała. Rzucali kamieniami w drzwi, ubliżali. Kiedyś przypadkiem zobaczyłem ją w przychodni, ale szybko uciekłem. Przeraziła mnie. Z jednej strony mam w pamięci, że to przez nią morderca mojego dziecka dostał przerwę w odbywaniu kary. Mariusz Trynkiewicz siedział w więzieniu, bo został skazany za molestowanie chłopców na cztery i pół roku więzienia. Dostał przerwę w odbywaniu kary, bo jego matka była rzekomo ciężko chora. Trynkiewicz dostał przerwę do 2 sierpnia. 4 lipca zamordował Wojtka, a 29 lipca trzech naszych chłopców. Z drugiej strony, współczuję matce Trynkiewicza, bo wiele przeszła. Boi się swojego syna, też chce, aby sąd umieścił go w zakładzie zamkniętym.

– Czy to prawda, że morderca nigdy nie wyraził skruchy i nie przeprosił?
– Nigdy. Dla mnie fakt, że on teraz wyjdzie z więzienia, będzie zabijał inne dzieci, jest kpiną z wymiaru sprawiedliwości. Gotuje się we mnie, gdy słyszę, że on w liście do dziennikarki Polsatu napisał, że już swoje odsiedział. Ja się pytam: jak mógł odsiedzieć? Przecież on dostał cztery razy karę śmierci! Co to za siedzenie – on miał raj w więzieniu, rysował, malował, a myśmy go utrzymywali. On nawet tej kary nie odczuł.

– Byłby mu pan w stanie wybaczyć?
– Mordercy, sadyście i sataniście nie można wybaczyć.

– Zastanawia się pan czasami, co by było, gdyby tamtego lata Krzysiowi nic złego się nie stało...
– Krzysia nie ma już 25 lat. Nie ma się co zastanawiać, co by było. Ale gdyby po morderstwie biegli nie badali Trynkiewicza przez rok, tylko sąd od razu go osądził i wydał karę śmierci, to zdążyliby ją wykonać. Bo kara śmierci powinna być wykonywana.

– Tragedia, która dotknęła pana rodzinę, zabrała nie tylko dziecko, ale i zdrowie.
– Posypało mi się zdrowie po śmierci syna. Z domu wychodzę tylko do lekarza, na cmentarz i do lasu, gdzie w miejscu znalezienia ciał naszych chłopców pomnik postawiłem. Żona też choruje. Oboje cierpimy w samotności. Ze względu na najstarszego syna, który ogromnie przeżywa śmierć brata, staramy się w domu o tym nie rozmawiać. Żyć trzeba, ale życie już człowieka nie cieszy.

– Śni się panu Krzysio?
– Oj często, ale morderca do mnie w snach nie przychodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!