18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bombardowanie Drezna 1945 [MJR CZESŁAW BLICHARSKI RAPORTUJE] Całe miasto w bombach

Teresa Semik
Bombardowanie Drezna 1945: Naloty na Drezno z 13-15 lutego 1945 roku alianci tłumaczyli tym, że należy "rąbnąć Niemcy w brzuch" tak mocno, aby na wiosnę doprowadzić je do upadku. Mjr Czesław Blicharski bombardował Drezno.

Bombardowanie Drezna 1945: Prawie 800 samolotów lotnictwa brytyjskiego (RAF) nadleciało nad Drezno w nocy 13 na 14 lutego 1945 r. Za ciężkimi bombami rozrywającymi domy, z powietrznej armady sypały się bomby zapalające. Zabytkowe miasto, z barokowym śródmieściem, w którym schroniło się wielu uciekinierów, także ze Śląska, stanęło w ogniu.
Według ostatnich obliczeń, od bomb i ognia zginęło 21 tys. osób. Pierwsze szacunki były nawet dziesięciokrotnie większe.

Ta operacja wojskowa do dziś prowokuje pytania: dlaczego 630-tysięczne miasto niemieckie, nic nieznaczące z punktu widzenia militarnego, zasypano gradem bomb, gdy los tej wojny był już przesądzony?

Bomby poszły!

W jednym z brytyjskich Lancasterów z polskiego Dywizjonu 300 był bombardier Czesław Blicharski, dziś 96-letni mieszkaniec Zabrza. Leżał, jak zawsze, w dziobie samolotu, z głową przy celowniku i naprowadzał pilota na cel.

Każda załoga miała własny plan lotu i czas zrzucenia bomb. Z powodu zmiany siły wiatru ciężki Lancaster Blicharskiego z dwoma tonami bomb dotarł na miejsce nieco wcześniej i trzeba było jakoś zagospodarować ten czas. To nie była komfortowa sytuacja. Mogli zwrócić uwagę Niemców. Mogło dojść do kolizji z innymi samolotami podczas wykonywania dodatkowych rund.

Nad Drezno nadleciały najpierw lekkie i szybkie maszyny typu Mosquito, które zrzuciły olbrzymie flary mające oświetlać cele dla bombowców.

- Kierowaliśmy się tym, co wskazywały flary - przypomina Blicharski. Kiedy nadeszła ich kolejka, myślał tylko o tym, by naprowadzić samolot na miejsce wskazane w planie lotu. Nie wiedział, czy ten cel to jest centrum Drezna, czy jakieś konkretne obiekty. Słyszał wybuchy ładunków zrzuconych przez poprzedników. Po chwili sam meldował: - Bomby, poszły!

Dreznem, leżącym 170 km od Berlina, dotąd nie interesowali się alianci. Pierwszy nalot przeprowadzili tu 7 października 1944 roku na przemysłowe przedmieścia. Bombardowania okazały się taką sensacją, że właściciele autobusów organizowali wycieczki w rejon zniszczonego od bomb miasta.

Kolejny nalot, na stację rozrządową, zanotowano w styczniu 1945 roku, ale mieszkańcy dalej byli przekonani, że im nic nie grozi. Do nalotów byli przygotowani raczej symbolicznie. Na wszelki wypadek w piwnicach kamienic rozebrano ciężkie ściany i zastąpiono je cienkimi przegrodami, by w razie pożaru z jednej z nich można było przedostać się do drugiej. Krążyły plotki, że alianci oszczędzą miasto, bo po wojnie ma stać się nową stolicą Niemiec, a nawet, że jakiś krewny Churchilla jest tu jeńcem wojennym.
Godzina zero: 22.15

Do końca stycznia 1945 roku ludność Drezna z 630 tys. wzrosła do 1,6, inne źródła mówią, że do 1,3 mln. Uciekinierzy ze Wschodu, głównie ze Śląska i Pomorza, przyjechali tu wycieńczeni i głodni. Nocowali na dworcu. Bomby trafiły też w ich pociągi.

Alianci uważali, że należy "rąbnąć Niemcy w brzuch działaniami lotniczymi tak mocno, aby doprowadzić je do upadku na wiosnę, zwłaszcza jeżeli Rosjanie będą w dalszym ciągu naciskali na Wschodzie". Atak lotnictwa bombowego na Drezno zaplanowano w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku. Nalot miał być przeprowadzony przez dwie oddzielne grupy Lancasterów.

Pierwszy nosił kryptonim: "Platerack" ("Suszarka na talerze"), to aluzja do miśnieńskiej porcelany produkowanej po sąsiedzku. Ten nalot zaplanowano na 22.15. Drugi atak, silniejszy, z udziałem 529 Lancasterów, o kryptonimie "Press-on" (docisnąć) - trzy godziny później.

Był koniec karnawału, w Dreźnie trwały wieczorne zabawy. I nagle posypały się bomby, setki, tysiące ton bomb. Wielkie pożary wyrwały się spod kontroli i ogarniały wąskie centrum miasta. Ogniska płomieni łączyły się ze sobą nagrzewając w górze powietrze, co wywoływało prądy wznoszące, a te z kolei powodowały zasysanie powietrza z wszystkich stron do środka ogarniętego pożarem miejsca. Ogromne podciśnienie wywoływało wiatr o sile huraganu. Drzewa wyrywał z korzeniami, a ludzi podrzucał niczym listki i pchał w stronę ognia. Całe Drezno stanęło w płomieniach i żaden niemiecki myśliwiec nie przeszkodził tej akcji.

Po burzy ogniowej rozszalała się ulewa mieszając spopielone ciała w morze błota. Była właśnie środa popielcowa.
W nocy 14 lutego ocaleni przeżyli kolejny nalot, tym razem 316 amerykańskich Boeingów B-17. Eskortujące Mustangi w lotach koszących ostrzelały cywilów zgromadzonych nad brzegiem Łaby i w parku Drezna.

Niedawno Czesław Blicharski otrzymał z Drezna zaproszenie odwiedzenia miasta. - Napisali, że pokażą mi Drezno z lotu samolotu - mówi Blicharski. - Odmówiłem, bo to jakaś propagandowa impreza.
Nie chce rozmawiać o moralnej stronie tych ataków. - Nie nam, żołnierzom, było to oceniać. Rozkaz to rozkaz, trzeba wykonać i bezpiecznie wrócić do bazy. Nie chcę przez to powiedzieć, że było nam obojętne, czy giną kobiety i dzieci - dodaje i przypomina, że trzy polskie załogi odmówiły lotów nad Drezno, kiedy usłyszały, że tym bombardowaniem mają wesprzeć Armię Czerwoną na wschodnim froncie. Dowódcy udało się ten bunt zażegnać tak, by nie wyszedł poza salę odpraw.

Krótko przed tym nalotem polskie załogi wysłuchały postanowień konferencji w Jałcie, z których jasno wynikało, że tereny wschodnie Rzeczpospolitej oddane zostaną Rosjanom. W Dywizjonie Bombowym 300 byli przeważnie chłopcy z Kresów. Poczuli się zdradzeni, bo ich domy pozostaną poza Polską.

- O co mamy się bić, za kogo umierać? Za Armię Czerwoną? - pytali rozżaleni.

Operacja Thunderclap

Pod tym kryptonimem kryły się anglo-amerykańskie naloty lotnicze: na Berlin, Drezno, Lipsk, Chemnitz. Alianci uważali, że ta operacja złamie morale ludności oraz żołnierzy i rzuci Niemcy na kolana.

Plan Thunderclap (Grom) był prosty. Ciężkie bombardowania miały zniszczyć linie komunikacyjne, niezbędne do ewakuacji ze Wschodu, ale również utrudnić przerzucenie wojsk z Zachodu na front wschodni. Nalotów lotniczych na Berlin i Lipsk domagali się od Amerykanów i Brytyjczyków Rosjanie w Jałcie, by właśnie zakłócić przerzucenie niemieckich posiłków na front wschodni. Rosjanie nie wspominali o Dreźnie, bo to miasto miało się znaleźć w ich strefie okupacyjnej. Nie chcieli jego zagłady. Ale zachodni sojusznicy ze wszystkich sił starali się zademonstrować Stalinowi skutki działań lotnictwa strategicznego.

"Osobiście nie uważam, aby wszystkie niemieckie miasta były warte życia jednego brytyjskiego grenadiera" - powiedział dowódca Lotnictwa Bombowego RAF sir Arthur Harris.

O współczesnym Dreźnie i rekonstruowaniu zabytków zniszczonych bombami na blogu Dziwny ten świat


*Najlepsze prezenty na Walentynki DLA NIEGO I DLA NIEJ
*SOCZI 2014 - IGRZYSKA OLIMPIJSKIE - RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*Poseł Pawłowicz: Europa jest domem publicznym, w którym wszystko wolno
*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bombardowanie Drezna 1945 [MJR CZESŁAW BLICHARSKI RAPORTUJE] Całe miasto w bombach - Dziennik Zachodni