Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obrazy Stanisława Mazusia z Tychów

Redakcja
Jubileuszową wystawę jego prac można oglądać do końca roku  w Muzeum Miejskim w Tychach
Jubileuszową wystawę jego prac można oglądać do końca roku w Muzeum Miejskim w Tychach Fot. Jolanta Pierończyk
O Stanisławie Mazusiu z Tychów, mistrzu malarstwa ponadczasowego - pisze Jolanta Pierończyk

Ciągle jestem głodny malowania - wyznaje Stanisław Mazuś, tyski artysta, który właśnie skończył 70 lat i w Muzeum Miejskim w Tychach do końca roku można oglądać 70 jego prac.

Urodził się na Lubelszczyźnie, wychował wśród pól, łąk. Te zapamiętane z dzieciństwa krajobrazy dominują w jego pejzażach. Artystą chciał być od zawsze. Babcia, która go wychowywała, była przerażona jego pomysłem na życie, ale nie próbowała mu go wybijać z głowy. Ba, nawet sama furmanką do liceum plastycznego w Lublinie wnuka zawiozła.

- Liceum plastyczne manieruje indywidualności - twierdzi z perspektywy czasu. - Kończąc tę szkołę, nie byłem sobą. W tej sytuacji nie mogłem zdać do Akademii Sztuk Pięknych. Ten rok, do kolejnych egzaminów, pozwolił mi odnaleźć siebie. Zrozumiałem, że w malarstwie powinienem iść za głosem swojej wrażliwości. Drugie podejście do ASP zwieńczył sukces. Była to ASP w Warszawie.

- Bardzo ceniłem sobie studia - opowiada. - Od pierwszego roku bardzo mocno żyłem malarstwem i rysunkiem. Widziałem, ile pracy przede mną, by sięgnąć dojrzałości mistrzów. Moim ideałem był holenderski malarz, Vermeer van Delft. Do dziś czerpię z tego wzorca, unikając przeładowania i ozdobników. Tak jak on lubię obrazy przejrzyste i przestrzenne.

Mógł zostać w stolicy. Proponowano mu etat na akademii. Niestety, bez przydziału na mieszkanie i z marną pensją. Przyjechał do Tychów, gdzie wkrótce dostał mieszkanie. Nie przyjął natomiast posady na katowickim wydziale ASP. - Nająłem się do tyskich zakładów gastronomicznych i na pół etatu do przemysłu węglowego - mówi. - Parałem się grafiką użytkową, czyli robiłem plansze. Trwało to dziesięć lat, aż do pamiętnych przeobrażeń w Polsce. Kryzys gospodarczy zmusił zakłady do rezygnacji z tak zbytkownych usług jak usługi artystyczne.

Mazuś postanowił być artystą na własny rachunek. Nie mógł inaczej. W jego życiu i myślach nigdy nie było miejsca na nic innego poza sztuką. Jeszcze jako nastolatek, podczas rozmów z babcią przy dojeniu krów, mówił, że może jeść skórki suchego chleba ze śmietnika, ale musi malować.
Nigdy nie interesowały go mody. - Bo mody przemijają, a ja chcę być zawsze - mówi.
Słynie ze spokojnego, nostalgicznego malarstwa. O obrazach Mazusia Kazimierz Kutz powiedział, że dają spokój i ciepło. Że "przywracają stare tęsknoty do świata bardziej łagodnego niż ten po kataklizmie XX wieku".

- Pośród zgiełku pożerających się nawzajem awangard Stanisław Mazuś cicho, konsekwentnie i po mistrzowsku wygrywa rzecz dla każdego twórcy bezcenną: zainteresowanie odbiorcy - stwierdził Maciej M. Szczawiński, szef Galerii Na Żywo w Radiu Katowice.

Mazuś ma jeszcze jedną zaletę: nie odmawia, kiedy go proszą o obraz na aukcję. I jego obrazów nigdy nie brakuje m.in. na aukcjach, jakie Wiesław Ochman rokrocznie w marcu prowadzi w konsulacie generalnym RP w Nowym Jorku na wsparcie polskiej kultury. Jego prace idą tam po kilkaset dolarów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!