18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodowicz: Nie myślę o emeryturze, bo musi się coś dziać!

Redakcja
Maryla Rodowicz zaczynała karierę w latach 60.
Maryla Rodowicz zaczynała karierę w latach 60. Fot. Zygmunt Wieczorek
Dopóki mam branie i ludzie przychodzą na koncerty, to nie ma sensu rezygnować z tego, co się robi - mówi Maryla Rodowicz w rozmowie z Olą Szatan

Dzisiaj ukazała się płyta Maryli Rodowicz pt. 50, na której w nowych aranżacjach znalazły się m.in. utwory Czekolada, Czerwony autobus, Serduszko puka, Mój chłopiec piłkę kopie, ale też sentymentalne, refleksyjne, jak Pierwszy siwy włos lub Już nigdy. Skąd pomysł, aby sięgnąć po taki po repertuar?
Bo to pierwsza muzyka, którą zarejestrowałam w dzieciństwie. I mam do tego ogromny sentyment. Taki wczesny rockandroll, boogie-woogie, swing, który był grany w radiu. Te piosenki powstawały, gdy miałam 7-8 lat. Wówczas nie było telewizji, a całe moje życie wiązało się z podwórkiem i takim małym czeskim radioodbiornikiem Tesla.

Te kompozycje z lat 50. to pani pierwsze świadome zetknięcie z muzyką?
Pamiętam, że w latach 50. w radiu było przede wszystkim dużo muzyki ludowej, a między nimi pojawiały się te polskie kompozycje, zaaranżowane po amerykańsku. Bo autorzy aranżacji byli mocno zapatrzeni na Amerykę. Bardzo podobało mi się to brzmienie. Długo woziłam się z pomysłem, aby zrobić taki album. Nagrałam go w stylistyce niecodziennej dla mnie i zobaczymy, co się z tym wydarzy.

Przygotowała pani odpowiednią garderobę z myślą o tej płycie?
Ależ oczywiście. Co parę dni odbywa się u mnie w domu miara, krawcowa jest moją podporą, dzięki czemu powstaje dużo świetnych kostiumów. Muszę ciągle dbać o stroje.

Gdzie je pani mieści?
Mam dużą garderobę na kostiumy sceniczne. Ma 70 metrów

Większość miejsca pewnie jest już zajęta?

Rzeczywiście... (śmiech). Ale mam też taką podręczną garderobę przy sypialni, gdzie wiszą rzeczy codzienne.
W sobotę zagra pani koncert w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, podczas którego będzie prowadzona zbiórka pieniędzy na Hospicjum Cordis. Lubi pani brać udział w akcjach charytatywnych?

Zdecydowanie! Jestem bardzo chętna do pomocy i uważam, że należy się dzielić z ludźmi, którzy potrzebują tego wsparcia. Zresztą jak widzę, Polacy mają otwarte serca i wspierają takie akcje. Ja również, zwłaszcza, że nasza opieka społeczna czy zdrowotna nie jest, łagodnie mówiąc, zadowalająca. Mnie to bardzo boli, gdy czytam, że ludzie miesiącami, a czasem nawet latami czekają na zabiegi czy w kolejkach, żeby dostać się do specjalisty. To jest okropne.

A jakie miejsce w pani życiorysie pełni Śląskie. W pani biografii można znaleźć wzmiankę, że w 1967 roku wzięła pani udział w Giełdzie Piosenki Studenckiej w Częstochowie. To taki pierwszy kontakt z naszym regionem?
Chyba tak... aczkolwiek miałam też narzeczonego z Będzina, w czasach studenckich. Tyle, że to już Zagłębie.

Ale na terenie województwa śląskiego.

No tak... W każdym razie bardzo się cieszę, gdy mogę grać na Śląsku. Lubię Ślązaków, ten taki matriarchat, gdy kobiety rządzą, to że ludzie są tu twardzi... na Śląsku bardzo dobrze gra się bluesa i muzykę rockową, jest świetna publiczność, która potrafi się bawić i kołysać w rytm muzyki. Poza tym uwielbiam Kazia Kutza. On jest takim Ślązakiem z krwi i kości.

A wracając do narzeczonego z Będzina... Utrzymuje pani z nim kontakt?
Z Grzegorzem znajomość urwała się jeszcze na studiach. To była typowa studencka miłość. Był moim gitarzystą basowym, gdy śpiewałam w studenckich klubach. Musieliśmy wtedy zdawać egzaminy, żeby dostać uprawnienie do występowania w klubach.
Pani artystyczna wizja broni się już od 40 lat, bo tyle minęło od debiutanckiej płyty.
Przede wszystkim to było 40 niezwykle pracowitych lat. Zawsze miałam dużo koncertów, propozycji, nagrałam wiele płyt. Potem w latach 70. zaczęły się występy zagraniczne, w NRD, Czechosłowacji, a pod koniec lat 70. także w Rosji. To były zapracowane lata i tak pozostało do dzisiaj. Tu wywiad, tu próby, tu koncert i nocny powrót do domu...

Nie miała pani propozycji, by rozwinąć swoją karierę na Zachodzie?

Prawdę mówiąc brakowało na to czasu. Chociaż miałam parę propozycji to zawsze uciekałam do Polski, bo trzymały mnie tutaj kontrakty, albo inne zobowiązania. Uciekłam z Hollywood, bo miałam zaplanowane wakacje z dziećmi pod Szczytnem. I musiałam szybko wracać. Innym razem, gdy mieszkałam w czeskiej Pradze, to mój ówczesny narzeczony bardzo nalegał, żebym odwołała swój wyjazd do Londynu. I tak też zrobiłam, bo miałam dosyć jego gadania.

A nadal jeździ pani na Zachód, by uzupełnić swą garderobę o nowe ciuchy i buty?

Chętnie wyjeżdżam do Londynu, zwłaszcza że tam studiuje mój młodszy syn. Przy okazji spotykam się z nim, ale też bardzo lubię sam Londyn. Umiem się poruszać po tym mieście, w sklepach pracuje tam bardzo dużo Polaków, którzy chętnie mi pomagają. I nie możemy zapominać o tym, że Londyn jest jednak stolicą mody.

Pani lubi śledzić co w modowej trawie piszczy?

Uwielbiam i uważnie to śledzę. Zawsze kupuję pisma modowe, bo lubię wiedzieć, co jest grane.

A potem wracając z tego Londynu, na lotnisku płaci pani nadbagaż?!

Latam biznesklasą, która pozwala na zabranie większej
ilości bagażu, zaś w tamtą stronę jadę z pustymi walizkami. Jest to jakaś metoda.
Biorę puste walizki, a wracam z pełnymi.

Nie rozstaje się pani z laptopem, notatnikiem, telefonem. Syndrom pracoholika wciąż ma się dobrze?
Do internetu wchodzę dwa razy dziennie: rano, czyli koło południa i wieczorem, jak już zasiadam obok męża na kanapie. Rozmawiam wtedy z fanami, wchodzę na swój profil na Facebooku, odbieram pocztę ze skrzynki mejlowej, bo czasem muszę pilnie na coś odpowiedzieć.

Czyli tak naprawdę odpocznie pani na emeryturze!
Nie będę miała emerytury, bo o niej nie myślę. Dopóki mam branie i ludzie przychodzą na koncerty to nie ma sensu rezygnować z tego, co się robi. Musi się coś dziać.

Koncert i zbiórka na hospicjum

W sobotę koncert Maryli Rodowicz w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu
To jeden z pierwszych koncertów promujących najnowszą płytę Maryli Rodowicz. Ale artystka zamierza zagrać również swoje największe przeboje. Podczas koncertu wolontariusze Hospicjum Cordis będą zbierać pieniądze na budowę Nowego Domu. Początek o 19.00. Bilety - 60, 90 i 120 złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!