Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hochberg, Donnersmarck i inni. Arystokraci ze Śląska rodem wciąż istnieją [HISTORIA DZ]

Agata Pustułka
Felicitas von Hochberg
Felicitas von Hochberg 123rf
Arystokraci ze Śląska rodem twierdzą, że są Ślązakami mówiącymi po niemiecku. Przyjeżdżają w gości do swych dawnych pałaców. Niektórzy od dziczyzny wolą... lazanię.

Felicitas von Hochberg, jedyna córka szóstego księcia pszczyńskiego Bolka Hochberga von Pless, jest dziennikarką (rasowa blondynka, na Facebooku ma prawie 1500 znajomych, inspiruje ją Gandhi, lubi film "Misja", słucha Jennifer Hudson). Mieszka w Monachium. Choć ceni sobie rodzinne korzenie, bardziej pochłania ją teraźniejszość. Po jej ojcu tytuł książęcy, zgodnie z zasadami dziedziczenia tytułu, przejmie daleki kuzyn księcia, hrabia Peter Hochberg, prawnuk Jana Henryka XIV z Roztoki. Tytuł pójdzie w godne ręce. Peter von Hochberg zajmuje się konsultingiem na najwyższym światowym poziomie - jest wiceprezydentem i partnerem w Booz&Company. To człowiek starannie wykształcony, ale co najważniejsze - pasjonat rodzinnej historii. Jego dwaj synowie noszą imiona po przodkach: Bolko i Albrecht. Odwiedzają dawne włości. Zachwycają się zamkiem w Książu i pałacem w Pszczynie.

Najwyższy Książę Śląska

Tak samo jak Śląsk nie poddaje się czarno-białym definicjom, tak samo bardzo często nie można wskazać na jednoznaczne korzenie wielu śląskich rodów. Są plątaniną różnych europejskich nici, czasami egzotycznych. Niektórzy arystokraci są w prostej linii po kądzieli potomkami śląskich Piastów i Przemyślidów. Tytuł Najwyższego Księcia Śląska przynależał cesarzowi niemieckiemu i królowi Prus. Jako ostatni, oficjalnie, nosił go cesarz Wilhelm II. Nadal wielu arystokratów ma jednak tytuły powiązane z ziemiami śląskimi zarówno w Polsce, jak i w Czechach, ale ma to znaczenie jedynie symboliczne. Śląscy arystokraci powracają do swych pałaców jako goście - nasycić się wspomnieniami, z dumą pomyśleć o przodkach, pokazać dzieciom ojcowiznę. - Książę Bolko jest bardzo skromny, naturalny i bezpośredni - mówi zaprzyjaźniony z rodziną Hochbergów dyrektor Muzeum Zamkowego w Pszczynie Maciej Kluss. - Ostatnio był u nas dwa tygodnie temu. Zawsze jego największą troską był zamek i otoczenie opieką grobów dziadka i ojca, o które od lat dbają dzieci ze szkoły podstawowej im. Książąt Pszczyńskich. Książę jest dumny ze świetnego stanu zamku - dodaje Maciej Kluss.

W czasach PRL-u płyty nagrobne często były złośliwie wrzucane do pobliskiego stawu. Teraz w Zaduszki zawsze palą się tu znicze. Chociaż książę Bolko miał zaledwie 2,5 miesiąca, gdy w tajemniczych okolicznościach, po przesłuchaniach przez Gestapo, zmarł w 1936 roku jego ojciec Bolko senior, to chętnie przyjeżdża do Pszczyny. Przekazał muzeum w formie depozytu wiele pamiątek rodzinnych. M.in. pasek jego babci, słynącej z urody i inteligencji księżnej Daisy, o długości - co warto podkreślić, by wyobrazić sobie jej talię - zaledwie 56 centymetrów. Podczas ostatniej wizyty książę Bolko spał w pokoju gościnnym, przygotowanym dla przyjaciół Zamku, w kompleksie stajni.
W 2009 r. w zamku w Książu (obecnie teren Wałbrzycha) odbył się zjazd tej wybitnej familii, podczas którego książę Bolko podziękował za renowację budowli. Podczas rautu, jak za dobrych starych czasów, podano m.in. dania z dziczyzny. Cóż, książęta słynni byli z zamiłowania do polowań. A warto dodać, że Hochbergowie nie byli najbogatszą śląską rodziną arystokratyczną i niejedyną, której przynależał tytuł księcia.

Rodzina Hochbergów jest znana przede wszystkim ze względu na burzliwe dzieje, piękną Daisy, porównywaną do księżnej Diany, oraz dzięki filmowi "Magnat" (1987 r.), który ujawnił różne, mniej lub bardziej prawdziwe, rodzinne skandale i skandaliki z życia księcia Hansa Henryka XV Hochberga von Pless, jego synów i dwóch żon. Z drugą, znacznie młodszą, urodziwą Hiszpanką Klotyldą de Silva y Gonzales de Candamo, związał się syn księcia. Romans pasierba z macochą, potem żoną, wywołał wielki skandal, ale który ród nie może się jakimś pochwalić? Obecny senior rodu wiedzie niezwykle przykładne życie.

Dwumetrowy poliglota

Górnośląskie korzenie ceni sobie Florian Maria Georg Christian Graf Henckel von Donnersmarck, mający ponad dwa metry wzrostu reżyser filmowy, poliglota, który otrzymał Oscara za film pt. "Życie na podsłuchu". Akcja rozgrywa się w NRD, a bohaterem jest uwikłany w wybory moralne funkcjonariusz służb Stasi. - Podczas berlińskiej premiery podszedł do niego wuj, książę Guido Henckel von Donnersmarck, z prośbą o autograf. Reżyser napisał mu w dedykacji: "Ślązakowi - Ślązak" - mówi dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki, historyk i publicysta, znawca dziejów śląskich rodów szlacheckich i arystokratycznych. Jak podkreśla dr Kuzio-Podrucki, arystokraci ze Śląska zawsze przedstawiają się jako Ślązacy mówiący po niemiecku. Ta deklaracja jest jednoznaczna. - Gdy głębiej sięgają do korzeni, przypominają, że wywodzą się z Węgier czy Włoch. Zmarła niedawno księżna Krystyna Habsburg z Żywca, choć z pochodzenia Austriaczka, określała siebie jako Polkę. Tylko w Żywcu czuła się u siebie. Jak sama twierdziła: śniła po polsku - uśmiecha się naukowiec. Księżna do Polski wróciła w 1993 roku. Była wnuczką pierwszego Habsburga, który nauczył się języka polskiego i ostatnią przedstawicielką tego wielkiego rodu w Polsce.

Siedmiu najbogatszych

Młode pokolenia śląskich arystokratów musiały odbudować swoje życie tak naprawdę w nowych ojczyznach. Najczęściej w Niemczech, ale też w Austrii. Niektórych "wygnało" do Ameryki.

W starej ojczyźnie - na Śląsku - stracili wszystko: pałace, fabryki, kopalnie. A byli finansową potęgą! Na 10 najbogatszych osób Cesarstwa Niemiec przed I wojną światową aż siedem pochodziło ze Śląska. Rodzina Kruppów, właścicieli koncernu stalowego, zajmowała pierwsze miejsce, ale drugi, w całym Cesarstwie, był Guido von Donners-marck: baron i hrabia, pruski książę, tytularny pan Tarnowskich Gór, 13. wolny pan stanowy Bytomia.

- Jego majątek szacowano na ponad ćwierć miliarda złotych marek, dziś dałoby to fortunę wielkości nawet 10-12 mld euro. Obecni bogacze pewnie byliby przez niego przyjmowani w przedsionku - uśmiecha się dr Kuzio-Podrucki.

Ale potomek Guido, Guidotto von Donnersmarck, wraz z rodziną przetrwał powojenne trudne czasy m.in. dzięki wywiezieniu biżuterii księżnej Katii. - Książę pytany o powojenne losy rodziny wskazywał właśnie na portret prababki ustrojonej w tę biżuterię i mówił, że właśnie tym klejnotom zawdzięczają przetrwanie - dodaje dr Kuzio-Podrucki.

Okres II wojny światowej dla śląskiej arystokracji, tak jak dla wszystkich Niemców, był czasem wyboru. Prezentowali różne postawy, np. baron Wolfram von Richthofen nie stanął przed Trybunałem w Norymberdze tylko dlatego, że zmarł w amerykańskim szpitalu więziennym. Hans Jerzy von Kramsta trafił do Auschwitz, skąd został wykupiony za gigantyczną łapówkę. Po klęsce Hitlera wszyscy zostali niemal bez grosza.
Najmłodsi przedstawiciele śląskiej szlachty robią dziś kariery w różnych zawodach. Pracują w bankowości. Handlują z powodzeniem winem. Najbardziej medialny jest oczywiście reżyser "Życia na podsłuchu". Nakielsko-ramułtowicka linia górnośląskiego rodu hrabiów i książąt Henckel von Donnersmarck jest naszpikowana osobowościami. Głową rodu jest książę Guidotto Henckel von Donnersmarck, który otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Tarnowskich Gór. Gdy ten niezwykle elegancki mężczyzna (prawnik, dyrektor banku) odbierał wyróżnienie, miał okazję, po raz pierwszy od ponad pół wieku, spać w należącym kiedyś do rodziny Pałacu Kawalera w Świerklańcu. Mówił potem dziennikarzom, że było mu tak wygodnie, iż zamierza tu wrócić. Co czuł, gdy zwiedzał kopalnię Guido w Zabrzu, którą kiedyś wybudował jego pradziadek? - Z moich rozmów z potomkami śląskiej arystokracji mogę wysnuć jeden ważny wniosek: oni cieszą się, gdy ich dziedzictwo jest szanowane. Dawno pogodzili się z wyrokiem historii i absolutnie nie zamierzają zgłaszać żadnych roszczeń - wyjaśnia historyk.

Podróże sentymentalne

W PRL-u uczono, że śląska, niemieckojęzyczna szlachta była obca na tej ziemi i działała tak, by ją wykorzystać. To kompletna bzdura, bo - jak wyjaśnia Kuzio-Podrucki - równie dobrze jako "obcych" można by uznać w Polsce Jagiellonów i Wazów. Specyfikę XIX wieku pokazał Andrzej Wajda w "Ziemi obiecanej". Takie realia panowały w Łodzi, Petersburgu, Berlinie, ale też w Katowicach czy Bytomiu. - Na dodatek to śląscy arystokraci byli prekursorami wielu nowoczesnych, socjalnych rozwiązań, na których potem wzorowano się w Europie. To Ballestrem budował dla swoich pracowników domy wypoczynkowe, biblioteki i przedszkola - argumentuje historyk. Ród Ballestrem di Castellengo, wywodzący swe korzenie z północnych Włoch, uczynił Rudę Śląską jedną z najbogatszych pruskich gmin. Obecny senior rodu, hrabia Walenty, w 1995 r. wraz z małżonką Elżbietą uczestniczyli w uroczystościach 700-lecia Rudy, co stało się okazją do nazwania jednej z ulic nazwiskiem Ballestremów. Syn hrabiowskiej pary, Mikołaj, często odwiedza Rudę.

- I wtedy zwykle całą rodziną wpada do nas na posiłek i zawsze towarzyszy im pani Helena, która była w pałacu pokojówką. Zresztą to ona wcześniej zamawia stolik - mówi Dorota Łukaszczyk, menedżerka restauracji Adria. Wiadomo, że Mikołaj uwielbia lazanię. - Dla śląskich arystokratów są to podróże sentymentalne, tak jak dla nas wyjazdy na dawne Kresy Wschodnie, do Wilna czy do Lwowa - ocenia dr Kuzio-Podrucki. Inne miasta też pamiętają o swoich znakomitych obywatelach. Kilka lat temu w Cieplicach, w dawnej rezydencji Schaffgotschów, rodu arystokratycznego, pochodzącego z Turyngii, odbyła się konferencja poświęcona dziejom i działaniom tego rodu. W Cieplicach, dziś w województwie dolnośląskim, znajdowała się główna siedziba rodu, który miał liczne dobra na całym Śląsku. Ale jedną z najlepszych inwestycji rodu było małżeństwo z dziedziczką fortuny milionera z Rudy Śląskiej Karola Goduli, Joanną Gryzik, zwaną śląskim Kopciuszkiem, która poprzez małżeństwo z hrabią Hansem Ulrykiem Schaffgotschem z Cieplic wniosła do związku bajeczną fortunę i mnóstwo zdrowego rozsądku. Mocne ślady na śląskiej ziemi zostawiła znana w Europie rodzina - zu Hohenlohe-Oehringen. Urodzony na Śląsku książę Kraft zu Hohenlohe-Oehringen w zeszłym roku świętował 80. urodziny. Jest w dobrej formie. Od lat opiekuje się śląskimi grobami przodków, pomaga w ocaleniu pamiątek po krewnych. Książę po II wojnie z powodzeniem odbudowywał w Niemczech rodzinną fortunę (nie bez znaczenia był fakt, że poślubił Katerinę von Siemens, spadkobierczynię twórców koncernu elektronicznego). Nigdy nie zapomniał o Śląsku i o Kędzierzynie-Koźlu. W czasie stanu wojennego słał tu dary i leki dla szpitali. Radni uhonorowali go tytułem honorowego mieszkańca, choć przedstawiciele PiS byli przeciw, gdyż dopatrzyli się, że wuj księcia był komendantem obozu jenieckiego i podnieśli fakt, że część książęcych dóbr została sprzedana pod budowę filii Auschwitz. Zwolenników uhonorowania księcia było więcej.

***

Dr Arkadiusz Kuzio-Podrucki opublikował kilka monografii opisujących, po raz pierwszy, całość dziejów wybranych rodów śląskiej arystokracji. Jest współautorem opracowanego wspólnie przez polskich, czeskich i niemieckich naukowców dzieła "Historia Górnego Śląska" .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Hochberg, Donnersmarck i inni. Arystokraci ze Śląska rodem wciąż istnieją [HISTORIA DZ] - Dziennik Zachodni